Pomysł, żeby zamknąć 25 dzieci w jednym pomieszczeniu i podawać im jak na taśmie po kolei: rozwój rośliny, góry Eurazji i fleksję przymiotnika jest po prostu pomyłką.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Chyba wszyscy mamy tendencję, żeby przeceniać edukację szkolną. Nie twierdzę, że pisanie, dodawanie i mówienie w obcych językach to rzeczy, które nie przydają się w życiu. Problemem jest to, że szkolny system zdobywania tych umiejętności kieruje zbyt dużo pary w gwizdek.
Skuteczność szkolnej edukacji
Nie macie wrażenia, że instytucja szkoły ma w sobie jakiś fundamentalny błąd? A może nawet grzech? Unosi się nad nią protestancko-pruski duch Jana Amosa Komeńskiego i Ottona von Bismarcka. Pomysł, żeby zamknąć 25 dzieci w jednym pomieszczeniu i podawać im jak na taśmie po kolei: rozwój rośliny, góry Eurazji i fleksję przymiotnika jest po prostu pomyłką.
Skuteczniejsze, ciekawsze i dające okazję do „wgryzienia” się w temat byłoby na przykład uczenie się blokami, np. przez dwa dni poznajemy rośliny (przyswajamy informacje teoretyczne, ale też oglądamy okazy pod mikroskopem, sadzimy nasiona w doniczkach itd.), żeby przejść do kolejnych tematów.
Czytaj także:
Czas na zmianę systemu edukacji! Przecież uczymy się dla życia, a nie dla szkoły
Czy w firmie pracowaliście kiedyś nad jakimś projektem w 25 osób? Nie, prawda? Jeśli taki zespół ma coś wykonać, dzieli się na mniejsze grupy, w których można skutecznie się komunikować, przydzielać zadania, rozliczać się z efektów itd. Nie wiem czemu istnieje założenie, że szkolna nauka w tłumie to dobre rozwiązanie.
Tylko, czy narzekanie może zmienić sytuację? Tu potrzebny jest zupełnie inny system. Moim zdaniem, od edukacji szkolnej dużo lepsza jest na przykład edukacja domowa. I niniejszym przyznaję się do błędu – nie mogę się na to odważyć i zmobilizować.
Obowiązki domowe?
Kto jest dobrym pracownikiem, szefem, kontrahentem? Ktoś, kto umie pracować, jest uczciwy i ma dobre pomysły. Tego wszystkiego uczymy się głównie w domu – rozwiązując konflikt o klocki, zmywając naczynia, robiąc zakupy. Jeśli dziecko ma codziennie jakąś pracę do wykonania, uczy się planowania, odpowiedzialności, pracowitości. Czyli najważniejsza edukacja to zawsze ta domowa.
Tymczasem pedagog dr Stanisław Sławiński zauważył, że większość ośmiolatków i szesnastolatków w Polsce ma w domu tylko dwa obowiązki: pościelić łóżko i odrobić pracę domową. Dlaczego nie uczymy dzieci pracować? Oczywiście dlatego, że są przeciążone szkołą. I błędne koło się zamyka.
Uczenie się na pamięć
Wiele osób dyskutujących o edukacji ubolewa nad tym, że dzieci są zmuszane do uczenia się na pamięć. W ubiegłym roku przygotowywałam informator dla kilku tysięcy polskich i zagranicznych dziennikarzy i to doświadczenie dużo mnie nauczyło na temat edukacji. Zabierając się do tej pracy sądziłam, że wszystkie potrzebne informacje można znaleźć na ogólnodostępnych stronach internetowych.
Okazało się, że jakieś trzy czwarte danych trzeba było zdobyć bezpośrednio u źródła. Lekarz nie zawsze pamięta wszystkie szczegóły o trzustce, które wykuł na studiach, ale kiedy potrzebuje tych informacji, wie, że kiedyś je przyswoił, i potrafi je odnaleźć. Era Google’a? Tylko tak nam się wydaje. Uczenie się na pamięć jest dzisiaj niesłusznie niedoceniane – także przez nas, rodziców.
Czytaj także:
Wysoka cena za edukację
Praktyczna teoria
Czasem można usłyszeć głosy, że dzisiaj w edukacji należy stawiać na praktyczne umiejętności, np. wypełnianie PIT-ów i obsługę komputera. Absolutnie się z tym nie zgadzam. Żałuję, że do tej pory nie zorganizowaliśmy naszego życia tak, żeby dzieci uczyły się filozofii, logiki, retoryki i łaciny.
Znacie powiedzenie, że najbardziej praktyczna jest dobra teoria? Prawnik i były minister skarbu Andrzej Mikosz powiedział kiedyś, że przepisy prawa często się zmieniają, ale konflikt racji przedstawiony w „Antygonie” Sofoklesa to najlepsze przedstawienie dylematów, z jakimi styka się na co dzień adwokat.
I nie tylko adwokat – można dodać. Dzieci muszą znać historię, żeby wiedzieć, do czego prowadzą procesy, które dzisiaj zachodzą na świecie; i powinny się uczyć filozofii, żeby mogły się zorientować, kiedy sprzedawca chce im za drogo sprzedać kiepski towar.
Niestety, nic nie wskazuje na to, że ktoś nas wyręczy w tym zadaniu. Tak jak szkolna katecheza nie pomoże, jeśli dziecko nie ma świadectwa wiary w domu, podobnie szkoła nie przygotowuje naszych dzieci do życia, jeśli sami się o to nie zatroszczymy.
Czytaj także:
Cuda fińskiej edukacji? W Polsce są już od lat!