separateurCreated with Sketch.

Nadal nie wiemy, skąd wziął się obraz na Całunie Turyńskim. Rozmowa z polskim naukowcem

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Prof. Wojciech Kucewicz: Jak oszacowali badacze, żeby zrobić cały ten obraz na Całunie, potrzebna byłaby energia 34 mln megawatów. Elektrownia atomowa generuje od 1 do 2 tysięcy megawatów. Potrzeba co najmniej 17 tys. takich elektrowni. Jestem pewien, że Całun nie odkrył jeszcze wszystkich swoich tajemnic.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Z prof. Wojciechem Kucewiczem, pracownikiem Katedry Elektroniki AGH w Krakowie, znawcą zagadnień dotyczących Całunu Turyńskiego, rozmawia Małgorzata Bilska.

Małgorzata Bilska: W 1998 roku w katedrze w Turynie Jan Paweł II powiedział: „Całun jest wyzwaniem dla rozumu. […] Nie jest to materia wiary. Kościół zatem nie posiada właściwej kompetencji, by wypowiadać się w tych sprawach. Dlatego powierza uczonym zadanie prowadzenia dalszych badań, mających na celu znalezienie odpowiedzi na pytania związane z Całunem, w który – wedle tradycji – miało być owinięte ciało naszego Odkupiciela po zdjęciu z krzyża”. Co nam dziś mówi nauka na temat Całunu Turyńskiego?

Prof. Wojciech Kucewicz: Z jednej strony Całun jest relikwią, która idealnie obrazuje wydarzenia ukrzyżowania i śmierci Jezusa opisane w Ewangelii, z drugiej – wyjątkowym płótnem historycznym, które wzbudziło zainteresowanie wielu specjalistów z różnych dziedzin nauki z całego świata. Naukowcy zainteresowali się Całunem pod koniec XIX wieku, kiedy zrobiono jego pierwsze zdjęcie i okazało się, że widoczny na nim obraz postaci ma charakter negatywowy.


Twarz z Całunu Turyńskiego
Czytaj także:
Najdokładniejsze w historii badanie Całunu Turyńskiego. Potwierdzenia i bolesne odkrycia

W 1898 roku fotograf Secondo Pia zrobił zdjęcie Całunu. Na kliszy fotograficznej otrzymał pozytyw, więc założył, że płótno musi zawierać negatyw. Zostało to potem potwierdzone. Współczesne badania są już bardzo zaawansowane technologicznie.

Następne zdjęcia postaci na Całunie zrobiono podczas publicznego wystawienia w roku 1931. Naukowcy z NASA wykryli, że informacja zawarta w obrazie pozwala odtworzyć postać w 3 wymiarach. Czyli obraz ma właściwości hologramu.

Nie da się tego zrobić przy analizie obrazu na zwykłych zdjęciach. Na Całunie wykryto również pyłki roślin z okolic Jerozolimy, co świadczyć może, że przez jakiś czas znajdował się on w tamtych okolicach. 

Pan profesor jest elektronikiem i bada krzemowe detektory promieniowania jonizującego. Do czego przydaje się wiedza z tej dziedziny w przypadku Całunu?

Pracując z detektorami promieniowania jonizującego, gdzie rejestruje się sygnały na poziomie szumów, nauczyłem się zwracać uwagę na wszelkie możliwe źródła zakłóceń mogące wypaczyć wynik pomiaru. Dlatego byłem bardzo zaskoczony, gdy w roku 1988 ogłoszono na podstawie pomiarów zawartości węgla C14, że Całun pochodzi ze średniowiecza, podczas gdy wszelkie inne badania wskazywały na początek naszej ery.

Jakie to ma znaczenie?

Badania zawartości izotopu węgla C14 pozwalają określić wiek materiału.

Na przykład mumii?

Też. Wszystkiego, co było organiczne. Każdy obiekt organiczny zawiera węgiel. Głównie jest to węgiel C12, ale zdarza się również izotop węgla C14. Jego ilość u istot żyjących utrzymuje się na stałym poziomie. W momencie, gdy obiekt biologiczny umiera, zanika wymiana węgla z otoczeniem. Wskutek rozpadu izotopu C14 jego zawartość w obiekcie zaczyna się zmniejszać. Połowiczny czas rozpadu węgla C14 wynosi 5700 lat. Wykorzystując tę wiedzę możemy określić wiek obiektu.

Kiedy powstał Całun?

Na podstawie badań przeprowadzonych w trzech uczelniach: Tucson, Zurichu i Oksfordzie określono, że Całun pochodzi z lat 1260-1390. Informacja ta zaszokowała uczonych. 

Ma pan wątpliwości?

Trudno jest kwestionować badania, gdy trzy instytucje otrzymały podobne wyniki. Należy się jednak zastanowić, czy badane próbki Całunu były reprezentatywne. Początkowo badania miała robić grupa amerykańskich naukowców ze STURP – The Shroud of Turin Research Project (działa od 1976 r.). Ustalono procedurę badania. Zaplanowano pobranie próbek materiału z różnych miejsc Całunu, następnie miano przeprowadzić nieniszczące badania tych próbek, by na końcu przeprowadzić badanie ich wieku metodą izotopu C14. Moim zdaniem tak powinno to wyglądać.



Czytaj także:
Wyniki badań: Całun Turyński i Chusta z Oviedo okrywały tę samą osobę

Z niewiadomych przyczyn do badań wyznaczono jednak inny zespół złożony z trzech laboratoriów uniwersyteckich, aby uzyskać niezależne wyniki pomiarowe. Dość pochopnie zdecydowano się na pobranie próbek z lewego, górnego rogu, żeby jak najmniej uszkodzić płótno. Przez wieki to miejsce było narażone na zanieczyszczenia i zniszczenie, gdyż podczas publicznych wystawień biskupi trzymali Całun w rękach właśnie od góry. Róg był najczęściej dotykanym miejscem. Mógł się tam pojawić tłuszcz, bakterie i inne zanieczyszczenia organiczne, fałszujące pomiary metodą węgla C14.

Węgiel C14 mógł się przedostać do materiału z żywego organizmu?

Nie można tego wykluczyć.

Wyniki nie są wiarygodne?

Trzy ośrodki nie mogły zrobić aż takiego błędu, żeby tkaninę z I wieku przypisać do wieku XIII. Trzeba się natomiast zastanowić nad tym, co one mierzyły… Jeden z naukowców z grupy STURP – R. Rogers z laboratorium w Los Alamos zdobył kilka włókien z tamtej próbki. Zaczął je analizować i między włóknami lnianymi wykrył bawełnę.

Być może ktoś je wplótł, żeby wzmocnić fragment najbardziej narażony na dotyk i zniszczenie. Od początku było to święte płótno, niezwykle ważne dla chrześcijan, a więc na pewno bardzo o nie dbano. Kiedy w czasie pożaru w roku 1532 Całun został częściowo nadpalony, siostry zakonne, które Go reperowały, podszyły zabezpieczenia dla jego wzmocnienia. Nie można wykluczyć, że w trakcie naprawy wzmocniły jego brzegi poprzez wplecenie włókien bawełny pomiędzy włókna lnu, które zaobserwował Rogers.

Nie da się wykluczyć, że efekt pomiaru był zakłócony przez dodane włókna bawełny z XVI w. Poza tym nadal nie wiemy, skąd wziął się obraz na płótnie. Mimo ogromnego postępu w badaniach naukowych nadal nie jesteśmy w stanie tego wyjaśnić. 

Całun jest wyzwaniem dla nauki. A co w nim intryguje pana profesora?

Zawsze się zastanawiałem nad tym, jak powstał obraz. Nie został namalowany. Włókna lnu zostały utlenione. W tych miejscach kolor jest ciemniejszy. 

Czy tak się dzieje, kiedy martwe ciało owijamy płótnem?

Nie. Co ważne, przyciemnienie obserwujemy tylko na powierzchni włókien. Wyklucza to raczej jedną z hipotez mówiącą, że obraz powstał w wyniku napromieniowania cząstkami jonizującym.

W 2010 roku zostały opublikowane badania z centrum badawczego ENEA we Frascati we Włoszech. Naświetlono włókna przy pomocy lasera światłem ultrafioletowym. To światło nie wnika głęboko w materię. Na zdjęciach widać, że przy takim napromieniowaniu tworzy się zabarwienie o właściwościach podobnych jak obraz na Całunie.

Mówi pan o oddziaływaniu energii w czasie… zmartwychwstania?

Można to tak interpretować. Jak oszacowali badacze, żeby zrobić cały ten obraz na Całunie, potrzebna byłaby energia 34 mln megawatów. Elektrownia atomowa generuje od 1 do 2 tysięcy megawatów. Potrzeba co najmniej 17 tys. takich elektrowni. Jestem pewien, że Całun nie odkrył jeszcze wszystkich swoich tajemnic.



Czytaj także:
Kolejny dowód na autentyczność Całunu Turyńskiego?

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.