Czy zadawanie dzieciom prac domowych to niedopuszczalna ingerencja w życie rodziny? Tak! I dobrze, że ktoś to wreszcie głośno powiedział. Czy wolałabym, żeby moje dzieci nauczyły się wszystkiego w szkole, a w domu miały czas na inne zajęcia? Jasne! Czy to się uda? Wątpię.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Prezentacja o Słowińskim Parku Narodowym, osiem stron ćwiczeń z dodawania ułamków i wiersz na pamięć. Czyli dzień jak co dzień. Tak często wygląda praca domowa polskiego dziecka do odrobienia w jeden wieczór (a w praktyce – często również późnym wieczorem albo nawet w nocy). A to wszystko po kilku lekcjach w szkole i pobycie w świetlicy albo po zajęciach pozalekcyjnych.
Rzecznik Praw Dziecka skrytykował praktykę zadawania uczniom prac domowych. Zauważył, że to ingerencja szkoły w życie prywatne dzieci i ich rodzin, przerzucanie na rodziców odpowiedzialności za jakość edukacji szkolnej oraz naruszenie przepisu art. 31 Konwencji o prawach dziecka, w której Polska uznała prawo dzieci do wypoczynku, spędzania czasu z rodziną i uczestniczenia w życiu kulturalnym i społecznym.
Koniec z pracami domowymi – czy to się uda?
Czy prace domowe to niedopuszczalna ingerencja w życie rodziny? Tak! I dobrze, że ktoś to wreszcie głośno powiedział. Czy wolałabym, żeby moje dzieci nauczyły się wszystkiego w szkole, a w domu miały czas na inne zajęcia, np. hobby, wyjście na dwór, sprzątanie? Jasne! Czy to się uda? Wątpię.
W szkołach, które chcą się wyróżnić poziomem nauczania, zapewne nadal byłyby one zadawane (podejrzewam, że nawet niektóre szkoły umieściłyby na ulotkach reklamowych zachętę: „MY zadajemy prace domowe”). Przede wszystkim trzeba by zmienić wiele innych rzeczy w systemie szkolnym.
Ale – z drugiej strony – może właśnie od tych nieszczęsnych prac domowych można by zacząć jakże potrzebne zmiany w polskiej edukacji?
Czytaj także:
Edukacja narodowa? A może domowa?
Wysiadywanie nad książkami
W szkole, do której chodzi mój syn, dzieci mają w piątki Dni Odkrywców. Nie ma typowych lekcji, tylko wycieczki, zajęcia ogrodnicze, robienie szybowców itp. Dyrektor powiedział, że w pewnym momencie nauczyciele zorientowali się, że im dłużej trzymają uczniów w ławkach, tym gorsze mają efekty.
Sama to widzę na własnym przykładzie. Kiedy intensywnie pracuję, muszę zorganizować sobie co jakiś czas przerwę, żeby działać lepiej i wydajniej. Trochę to trwało, ale odkryłam, że moje najlepsze artykuły to wcale nie te najdłużej wysiedziane przed komputerem. Najwyraźniej luminarze polskiej edukacji mają to odkrycie jeszcze przed sobą. A przecież w przypadku dzieci, które potrzebują dużo więcej ruchu niż dorośli i dopiero uczą się trudnej sztuki koncentrowania się na pracy intelektualnej, zmuszanie ich do ślęczenia nad kartami pracy przynosi jeszcze gorsze skutki.
Karniak i repeta
Prace domowe nie zawsze są tym, za co uchodzą – czyli zadaniami mającymi utrwalić i przećwiczyć wiedzę zdobytą podczas lekcji. Bywają:
– bezsensownym i bezrefleksyjnym powtarzaniem
Wszystkie dzieci w klasie, niezależnie od tego, czy przyswoiły materiał na lekcji, czy nie, dostają do domu takie same zadania. Wszyscy się do tego przyzwyczailiśmy, ale przecież to nie ma sensu.
– sposobem na przerzucenie pracy na uczniów
Gdy nauczyciel nie przekazuje dzieciom wiedzy i umiejętności, które powinny one zdobyć na lekcjach, czasem sięga po najprostsze rozwiązanie – zadaje do domu. Niekiedy wynika to z jego lenistwa i braku umiejętności pedagogicznych, ale często z obiektywnych trudności. Tych ostatnich nie brakuje: zbyt liczne klasy, nierozsądne programy albo programowa bezradność nauczycieli wobec złego zachowania uczniów.
Czytaj także:
Cuda fińskiej edukacji? W Polsce są już od lat!
Słówko o tym ostatnim problemie. Niestety, w szkołach coraz częściej panuje programowe przyzwolenie na to, żeby na lekcjach było głośno, a dzieci wędrowały po klasie albo wdawały się w bezsensowne spory z nauczycielami. Efekt jest taki, że dwoje albo troje dzieciaków szaleje, a reszta nie ma warunków do nauki, więc materiał trzeba opanować w domu.
– sposobem na przerzucanie pracy na rodziców
Już w zerówce dzieci, które przecież zwykle nie umieją jeszcze czytać, dostają prace domowe, w których ktoś musi im przeczytać polecenie. Potem często wcale nie jest lepiej.
– karniakiem
Pół biedy, jeśli karną pracę domową dostaje dziecko, które źle się zachowuje na lekcji. Niestety, nauczyciele z upodobaniem stosują jako metody wychowawczą odpowiedzialność zbiorową i zadają dodatkowe prace domowe całej klasie.
Edukacja bez prac domowych – w Anglii działa
Owszem, znam dzieci, które nie muszą odrabiać w domu prac domowych. Nawet lektury czytają w szkole. To córki mojej siostry, która mieszka z rodziną w Anglii. Obie nauczyły się czytać i liczyć, kiedy miały cztery lata, a teraz ich wiedza o świecie i umiejętność wysławiania się są większe niż ich równolatków, którzy uczą się w polskich szkołach. Czyli można się skutecznie edukować bez zmuszania dzieci do ślęczenia w domu nad książkami.
Jednak przy paru minusach angielskiego systemu edukacyjnego (na przykład niepokojącej tendencji do upaństwawiania dzieci) angielska szkoła ma kilka plusów, których na próżno szukać Polsce. W Wielkiej Brytanii każda młodsza klasa ma zawsze dwoje nauczycieli – głównego i pomocniczego, który wspiera dzieci potrzebujące pomocy w nauce. Jeśli dziecko ma inne specjalne potrzeby, na przykład potrzebuje tłumacza, dostaje wszelką potrzebną pomoc.
W tamtejszych klasach nie ma, przynajmniej na początku, jednego programu dla wszystkich. Uczeń, któremu nauka przychodzi z łatwością, dostaje dodatkowe zadania, a ten, kto potrzebuje więcej czasu, może nawet przez kilka lat używać patyczków do liczenia.
W Finlandii, która ma najlepszy system edukacji na świecie, uczniowie spędzają w szkołach dużo mniej czasu niż polskie dzieci. I oczywiście, nie znają prac domowych.
Czytaj także:
Twoje dziecko ma rację – “zadania domowe są głupie”
Plusy prac domowych
Nie mogę powiedzieć, że prace domowe mają same minusy. Niektóre praktyki warto by zachować, np. przygotowywanie prezentacji na zadany temat (najlepsza forma uczenia się to tłumaczenie komuś), praca metodą projektu, uczenie się wierszy na pamięć.
Doceniam też wychowawczy aspekt prac domowych. Kiedy dziecko ma codziennie niewielką pracę do wykonania (czyli taką, która zajmuje mu kilka albo kilkanaście minut), uczy się systematyczności i odpowiedzialności. Wydaje mi się też, że nastolatki mogłyby dostawać prace domowe w rozsądnych ilościach.
Ale z doświadczenia matki, która ma troje dzieci w klasach od drugiej do siódmej, widzę, że korzyści z prac domowych – przynajmniej w obecnym kształcie – nie są warte czasu, energii ani dziecięcych i rodzicielskich nerwów, które pochłaniają.