Reklama firmy Hanna Andersson pokazuje rodzinę w piękny i nieczęsty dziś sposób…
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Być może należycie do ludzi, którzy ignorują to, co dzieje się w reklamach, ale nie da się zaprzeczyć, że mają one na nas pewien wpływ, bez względu na to, czy zdajemy sobie z tego sprawę, czy nie.
Świat w reklamie
Dlatego właśnie tak bardzo podoba się nam nowa kampania reklamowa Hanny Andersson, która pokazuje liczne, wielodzietne rodziny. Nie co dzień można dostrzec w mieście rodziny, które mają więcej niż jedno lub dwoje dzieci (chyba że na cotygodniowych zakupach w hipermarkecie, a i to z rzadka), ale mimo że duże rodziny nie są dziś tak powszechnie spotykane, jednak przecież istnieją; dlatego uważamy za wspaniałą rzecz, że widać je w reklamie tej szwedzko-amerykańskiej firmy.
Z badań oglądalności wynika, że Amerykanie oglądają przeciętnie od czterech do dziesięciu tysięcy reklam dziennie. Te obrazy i słowa mają wpływ na to, jak funkcjonuje społeczeństwo, na to, jak postrzegamy świat. Reklamy mówią nam, czego możemy potrzebować (choć jeszcze o tym nie wiemy), jakie mamy pragnienia i często przedstawiają takie życie, jakie mamy nadzieję kiedyś osiągnąć. Odzwierciedlają wartości kulturowe – lepsze lub gorsze – i są niekiedy barometrem politycznego i społecznego klimatu.
Czytaj także:
Piękna reklama ucząca współpracy pomimo różnic
Rodzina wielodzietna w reklamie
Pomyślcie: kiedy ostatnio widzieliście w reklamie rodzinę z przynajmniej trójką dzieci? Większość reklam przedstawia nam czteroosobową, doskonale symetryczną rodzinę: jeden chłopiec, jedna dziewczynka, nic mniej, nic więcej. Specjaliści od marketingu nie są ślepi na zmiany – mnóstwo reklam pokazuje samotnych ojców robiących pranie, rodziny mieszane rasowo, których członkowie należą do różnych kultur czy pochodzą z różnych krajów, wiele wariantów tego, co kiedyś uważano za „normę”.
Tylko dlaczego producenci reklam ignorują rodziny nie mieszczące się do czterodrzwiowego sedana? O ile Hanna Andersson dumnie pokazuje rodziny z trójką, czwórką, piątka dzieci, nie da się prawie dostrzec innych tego rodzaju kampanii.
Wiem, bo spędziłam mnóstwo czasu, szukając takich reklam. Większość wygląda mniej więcej tak:
Rodzina państwa Stock wygląda na zadowoloną ze swojego doskonałego życia, prawda? Nie ma nic złego w takich portretach. A co się stanie, gdy do tego równania dodamy więcej dzieci?
Popatrzcie tutaj, to reklama usług telewizyjnych:
Mamy wrażenie, że posiadanie czwórki dzieci napawa rodziców chęcią natychmiastowej ucieczki. Zamiast pokazać rodzinę, która miło spędza razem czas, mamy tu zaniedbane dzieci, których nikt nie pilnuje, a rodzice nie zwracają na nie uwagi, pochłonięci własną rozrywką.
Poszukując wizerunku dużej rodziny w mediach, bardzo rzadko trafiałam na pozytywne obrazy, może prócz tego – Dolce & Gabbana, gdzie mama ma pod opieką całkiem sporo maluszków.
W naszej kulturze naprawdę widać obsesję wygody, a dzieci – jak wie każdy rodzic – czasem zakłócają nam ten „czas dla siebie”. Portale parentingowe, blogi i fora dla młodych mam pełne są dowcipów w stylu „potrzebuję więcej wina” i gorzkiego odliczania czasu do chwili, gdy dzieci pójdą wreszcie spać. Oczywiście, rodzicielstwo to jedno z najtrudniejszych zadań (zwłaszcza dla rodziców 2-, 3-latków, nieprawdaż?), i każdy z nas zasługuje na wypoczynek, ale wydaje się, że dominujący w reklamach obraz dużej rodziny przedstawia głównie chaos – z dziećmi i wyczerpanymi rodzicami sięgającymi po wino, czekoladę, pilota.
Czytaj także:
Dziecko z zespołem Downa w reklamie. Dlaczego nie!
Miłość, bliskość, ciepło. Reklamowe zdjęcie rodzinne
Tymczasem Hanna Andersson pokazuje coś innego, niż dzieci chodzące po ścianach i rodziców, wyrzucających ręce w górę w geście rozpaczy. W tych reklamach widać ciepło, miłość, hojność i bliskość. Wybór dużych rodzin jako modeli wydaje się przemyślany – na prawie każdym „zdjęciu rodzinnym” jest przynajmniej trójka dzieci, na wielu także dziadkowie i domowe zwierzęta. (Zwróciliśmy się zresztą do firmy z prośbą o komentarz, ale nie odpowiedzieli – mają chyba dużo roboty z tymi wszystkimi dziećmi, tak nam się zdaje).
Są tu także wizerunki rodzin mieszanych, wieloetnicznych. Firma sprzedaje nie tylko ubrania dla dzieci i kobiet, ale ma także specjalną linię piżam „rodzinnych”, w których jeden deseń i krój występuje we wszystkich rozmiarach – dla mamy, taty, aż do domowego zwierzaka. Rodziny na tych zdjęciach są zrelaksowane (mają przecież takie same piżamy!) i wypoczęte – śmieją się, przytulają, bawią razem i świetnie się ze sobą czują.
Oczywiście, duże rodziny nie są doskonałe (żadna rodzina nie jest!), i nie są lepsze od małych, ale na pewno zasługują na uwagę, zwłaszcza w czasach, gdy jest ich tak niewiele. Hanna Andersson przypomina nam, że duże rodziny istnieją i że cudownie jest mieć gromadkę dzieci, biegającą po domu. Zwłaszcza, gdy każde z nich ma na sobie identyczną, świąteczną piżamę.
Czytaj także:
Reklama społeczna, która robi furorę. O tym, że nie dostrzegamy spraw najważniejszych
Artykuł ukazał się w amerykańskiej wersji portalu Aleteia
Ar