Co byś zrobił, gdyby pewnego dnia przyszedł do Twojego gabinetu Stwórca i powiedział: Jest mi źle, pomóż mi?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Kilka lat temu wezwano mnie do pewnego pacjenta na oddziale psychiatrycznym. Gdy się z nim przywitałem stwierdził, że wie, kim jestem. Zdziwiłem się, bo widziałem go pierwszy raz w życiu. On wiedział, jaką skończyłem szkołę, jaki kierunek. Przypomniał mi nawet, na jaki temat piszę doktorat. Byłem zaskoczony, a nawet lekko zalękniony.
Sprawa szybko się wyjaśniła. Okazało się bowiem, że żona mojego rozmówcy była ze mną na konferencji i opowiedziała mu, jak się przedstawiłem słuchaczom. Dużo bardziej zaskoczony był psychiatra, dr Richard Johnson, kiedy pewnego razu o pomoc poprosił go nietypowy pacjent. Przedstawił się i wyznał, że jest mu ciężko, bo… jest Bogiem i czasem nie jest w stanie poradzić sobie z doświadczanym bólem. Jak zaznaczył: „…każdy może chcieć skorzystać z pomocy psychologa, nawet Bóg”.
Czytaj także:
Pokaż mi swojego Instagrama. A powiem Ci, czy masz depresję
Bóg na kozetce psychologa
Podobną historię opisał dr Michael A. Adamse w książce „Psychiatra Boga”. Adamse jest psychologiem klinicznym, a poza pracą terapeutyczną zajmuje się również pisaniem książek. Jego pomysł, by opisać spotkanie z Bogiem na kanapie psychologa jest zaskakujący.
Po pierwsze trudno sobie wyobrazić, by Bóg potrzebował terapeuty. Jest przecież wszechmocny, potężny, to on jest początkiem i końcem, dawcą miłości i radości. Adamse przedstawia niecodzienną sytuację, w której lekarz nie może uleczyć się sam. W książce jest jeszcze jeden ciekawy wątek. Dotyczy relacji psychika człowieka – wiara oraz psychiatria – religia. Te obszary są ściśle powiązane. W starożytnym Egipcie osoby z objawami choroby psychicznej traktowane były jako boscy wysłannicy. W innych czasach – przeciwnie – uznawano ich za uosobienie zła.
Jeden z głównych bohaterów książki, dr Rochard spotykając Boga (który przedstawia się jako Gabe) automatycznie go diagnozuje. Łatwo w jego zachowaniu dostrzec urojenia: wielkościowe („jestem Bogiem”), owładnięcia („mam moc”) oraz odnoszące („czuję ból wszystkich ludzi). Pacjent doświadcza zaburzeń nastroju obszernie wspominając o swoim wielkim smutku. Czy Bóg może mieć depresję?
Czytaj także:
“Chata”. Filmowy “Bóg” opowiada o swojej wierze
Depresja Pana Boga
Pytanie to część czytelników oburzy, niektórzy może uznają je za heretyckie. Polecam jednak lekturę „Psychiatry Boga”, by odpowiedzieć na nie ze spokojem. Książka ukazuje Boga jako kogoś, kto przede wszystkim pragnie być kochany. Chce czuć, że jest częścią swojego stworzenia, które o nim pamięta. Co ciekawe, Wszechwładny i Wszechmogący, czasem czuje się samotny. W samotności doświadcza bólu. Nie metafory tego stanu, ale prawdziwego bólu, który współodczuwa z innymi cierpiącymi. Jego wszechmoc polega na obcości wszędzie, zwłaszcza tam, gdzie ktoś cierpi. Czy to oznacza, że nie jest doskonały?
W książce Adamse’a nie ma takiej wizji Boga. Jest raczej obraz Tego, który czasem roni łzę. Łatwo to sobie wyobrazić. Wystarczy przypomnieć sobie jedną z ostatnich scen w „Pasji” Gibsona, gdy nagle – po zgonie Jezusa – na ziemię spada kropla wywołująca trzęsienie ziemi. W „Psychiatrze Boga” pojawiają się podobne łzy.
Najcenniejsze jednak wydaje się to, że autor zwraca uwagę na metody „terapii” Boga, metody powrotu do Niego. Więcej, Adamse pokazuje, że cierpienie Boga nie jest herezją. To paradoksalnie jeden z największych dowodów pokazujących, jak bardzo nas kocha.
*Michael A. Adamse, „Psychiatra Boga”, WAM