Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
W jego rodzinie tylko babcia była ochrzczona, ale nawet ona nigdy nie praktykowała. Jako nastolatek odkrył, że musi istnieć jakaś „siła wyższa”. A potem przyjechał do Polski…
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Jan wchodzi do kawiarni i przeprasza za pięć minut spóźnienia, tłumacząc, że dopiero co wyszedł z kościoła z „godziny łaski”. Chrzest przyjął kilka miesięcy temu u wrocławskich dominikanów, w Wielką Sobotę, dokładnie o 22.37.
Ewa Rejman: Jak to się stało, że człowiek wykształcony, studiujący prawo na Cambridge, były doradca prezydenta Czech zainteresował się chrześcijaństwem?
Jan Lupomesky: Zaczęło się od tego, że bardzo lubię uczestniczyć w różnych dyskusjach, konferencjach, spotkaniach, a we Wrocławiu wiele z nich jest organizowanych przez środowisko przynajmniej pośrednio związane z Kościołem. Uczestnicy często odwoływali się do wartości chrześcijańskich, które bardzo szanowałem. W Czechach raczej niewiele się o tym słyszy, komuniści chyba skutecznie zniszczyli u nas kulturę chrześcijańską.
Wychowałeś się w rodzinie niewierzącej?
Tak, tylko moja babcia była ochrzczona, ale nigdy nie praktykowała.
Czytaj także:
Jak ochrzcić dorosłego?
Gdzie podziewał się Bóg, kiedy byłeś dzieckiem czy nastolatkiem?
W ogóle nie istniał w mojej rzeczywistości. Nie był nawet przedmiotem nauki czy jakichkolwiek rozmów w rodzinie. Ale w wieku siedemnastu lat bardzo mocno poszukiwałem jakiegoś sensu istnienia świata, powodu, dla którego powstał i doszedłem do wniosku, że musi być jakaś siła wyższa, która powołała nas do życia. Nie mogło powstać coś z niczego. Jestem przekonany, że większość Czechów wierzy w coś takiego.
A kiedy doszedłeś do chrześcijańskiego Boga jako Osoby?
To była długa droga. Najpierw chciałem zostać chrześcijaninem, bo czułem, że wtedy dołączę do czegoś w rodzaju „klubu” osób wyznających wartości, które całym sercem popierałem. Uważam, że Europa została założona na gruncie greckiej filozofii i wartościach chrześcijańskich, więc moja postawa początkowo wynikała z moich poglądów politycznych.
Istnieją przecież osoby, które mówią to, co Ty w tej chwili, a określają się jako „chrześcijańscy ateiści”. Czemu nie zatrzymałeś się na tym etapie?
Dopiero w trakcie półrocznego przygotowania do chrztu odkryłem Jezusa jako kogoś, kto chce być w moim sercu i zrozumiałem, że nie mogę poprzestać na zewnętrznym geście. Dla byłych ateistów najtrudniejszym krokiem jest uwierzenie, że Jezus naprawdę był Synem Bożym.
Ksiądz, który przygotowywał mnie do chrztu śmiał się ze mnie, że zachowuję się jak chłopak przed ślubem – chcę, ale nie wiem, czy to już ten moment, czy jestem wystarczająco dojrzały, w ostatniej chwili dopadają mnie wątpliwości. Z samego chrztu pamiętam w pierwszej kolejności wszechogarniającą mnie wielką radość.
Jaki jest ten Bóg, w którego Ty wierzysz?
Wszechmocny, ale jednocześnie dobry. Lubię z Nim rozmawiać, to Ktoś, kto rozumie mnie naprawdę. Jest Drogą, po której wciąż kroczę. Nie modlę się o konkretne rzeczy, nie mam listy życzeń, ale proszę Boga, żeby dał mi narzędzia potrzebne do przejścia mojej drogi – o nadzieję, wiarę, siłę.
Nie chcę myśleć o Bogu jako o Kimś, kto może mi coś załatwić, jeśli wypełnię odpowiednie warunki. Wierzę, że On umacnia nas po to, abyśmy my mogli umacniać nasze otoczenie.
Mówisz, że rozmawiasz z Bogiem. Jak można rozmawiać z Kimś, kogo się nie słyszy?
Ja Go słyszę. Nie muszę Go słyszeć i widzieć tylko za pomocą moich zmysłów.
Jaka jest reakcja Twoich znajomych na wiadomość, że zostałeś praktykującym chrześcijaninem?
Większość z nich nie zrozumiała, o co mi chodzi, pojawiło się też trochę negatywnych komentarzy, bo niektórzy mają dużo uprzedzeń do Kościoła katolickiego. Wielu zareagowało obojętnie, stwierdzili, że sam przecież wiem najlepiej, czego potrzebuję. Ze swojej strony nie chcę im niczego narzucać, nie wierzę w ewangelizację na siłę.
Co zmieniło się w Twoim życiu po chrzcie?
Chcę być teraz lepszym człowiekiem. Już nie tylko ze względu na samego siebie, ale też po to, żeby służyć innym.
Czytaj także:
Jesteśmy katolikami praktykującymi. Ale czy na pewno wierzącymi?