Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Czasem jest tak, że siadamy przy herbacie, rozmawiamy i w pewnym momencie mówię: Od teraz zaczyna się spowiedź. Dawaj… Dziś wydaje mi się, że ludzie nie potrzebują księdza, który będzie się pięknie modlił i pięknie śpiewał, ale takiego, który zatrzyma się przy ich historii życia – mówi ks. Paweł Krężołek SDS, duszpasterz celebrytów.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Ewelina Gładysz i Przemysław Radzyński: Na księdza profilu na Facebooku, pod zdjęciami ze ślubu Marcina Jakimowicza, który ksiądz błogosławił, ktoś napisał: „Wyrastasz na rasowego duszpasterza celebrytów w Polsce, brawo”. Może rzeczywiście tak, jak swojego kapelana mają wojskowi, więźniowie, chorzy, potrzebują go sławni i bogaci?
Ks. Paweł Krężołek SDS: Z tego zdania nie lubię określenia „celebryci”, ale „duszpasterz” mi się podoba. Duszpasterz to ten, który dba o drugiego człowieka, o jego rozwój duchowy. Pamiętajmy, że ci tzw. celebryci mają swoje życie. Za każdym z nich stoi jakaś konkretna historia, czasem dramat.
My najczęściej na ekranach telewizyjnych czy naszych laptopów widzimy tylko dobre zdjęcie, ładny uśmiech, a nie zastanawiamy się, co drzemie w konkretnym człowieku.
Czytaj także:
Siła wspólnej modlitwy i przyjaźń ze św. Szarbelem. Rozmowa z państwem Amaro
Już po przejrzeniu Facebooka widać, że grono znanych znajomych księdza jest dość spore. Jak zaczęły się te relacje?
Tak naprawdę zaczęło się dość spontanicznie od spotkania z aktorem Marcinem Mroczkiem, który niegdyś był uczestnikiem rekolekcji ignacjańskich w salwatoriańskim Centrum Formacji Duchowej w Krakowie. Spotkałem go w naszej zakonnej kaplicy, gdzie czytał i rozważał Pismo Święte.
Pomyślałem wtedy, że to bardzo uduchowiony człowiek, nawet mnie zainspirował do głębszej modlitwy. Swoje rekolekcje zakończył spowiedzią, właśnie u mnie. A potem już historia potoczyła się dalej. Znamy się już od kilku lat i do dziś staramy się regularnie odwiedzać i spędzać wolny czas.
Kamil Stoch?
Z Kamilem i jego żoną Ewą znamy się od dawna, od czasów, gdy Kamil nie był jeszcze tak popularny. Dzięki niemu mogłem poznać niemal całą kadrę skoczków, ich rodziny, z niektórymi nawet się zaprzyjaźnić. Staramy się w miarę możliwości odwiedzać, robić wspólne projekty, a przede wszystkim rozmawiać.
Dzięki Kamilowi i Ewie spotkałem także ludzi, którzy pomogli mi w moich projektach pracy z młodzieżą, bo od 6 lat kieruję referatem powołań u salwatorianów. Taką osobą jest np. Sebastian Karpiel Bułecka.
Inni?
Ojej, tak naprawdę często sam się zastanawiam, jak to się dzieje, że na swojej drodze życia spotykam takich, a nie innych ludzi. Kto by pomyślał, że ci, których w dzieciństwie oglądałem w telewizji, będą prosić mnie o spowiedź, o pobłogosławienie małżeństwa, o chrzest dla dziecka czy o to, bym odprowadził na wieczny odpoczynek czyjegoś z rodziców.
Kiedyś owszem, była fascynacja jakąś osobą. Dziś? Cieszę się, że wpierw widzą we mnie księdza, nie Pawła Krężołka… Owszem, mam świadomość, że jestem w pewnym sensie księdzem poza schematem, ale nie wyobrażam sobie zamknąć swojego życia i kapłaństwa na plebanii czy jedynie w kościele. Staram się nim dzielić z tymi, którzy konkretnie stają na mojej drodze życia. Pokazać im Boga, który kocha bezgranicznie, za darmo i nigdy tego nie zmieni.
Rafał Maserak?
Historia Rafała także zaczęła się spontanicznie. Nie ukrywam, że sam lubię taniec i chciałem, by podczas salwatoriańskiego spotkania młodych w Trzebini ktoś dał pokaz tańca i poprowadził warsztat. W telewizji była kolejna edycja „Tańca z Gwiazdami”, stąd padło na Rafała. Pomógł mi w tym Rafał Mroczek, który skontaktował nas wspólnie.
Zgoda ze strony Rafała była niemal natychmiastowa. I mimo że miałem obawy, jak będzie to odebrane, to Rafał dał niezwykły pokaz tańca, a warsztatów jakie poprowadził dla młodzieży, chyba nikt nie zapomni! Tu znów historia się powtórzyła, bo dzięki Rafałowi poznałem niemal wszystkich tancerzy i choreografów „TzG”, a także uczestników i specjalistów programu „Top Chef Gwiazdy”, m.in. Modesta Amaro, Ewę Wachowicz czy Larę Gessler.
Czytaj także:
Boskie Babki: 5 celebrytów, dzięki którym rośnie wiara w mężczyzn [wideo]
Czy ludzie z pierwszych stron gazet chodzą do spowiedzi?
Jak wszyscy. Nie raz spowiadałem ich w windzie, na stadionie, na stoku narciarskim. Cieszyłem się, że mają świadomość grzechu, że odkrywają Pana Boga w swojej codzienności. Bo telewizja czy media społecznościowe nam o tym nie mówią. Oni często sami się tym nie dzielą.
Czasem jest tak, że siadamy przy herbacie, rozmawiamy i w pewnym momencie mówię: „Od teraz zaczyna się spowiedź. Dawaj”. Czasem łzy płynęły same, słuchając niezwykłych historii… Czasem nie mogłem dać rozgrzeszenia, a widziałem, ile ci ludzie z siebie dają, by ich życie było lepsze. W ogóle daleki jestem od oceniania i osądzania…
Obalam też mit co do istnienia ateistów. Nie ma takich ludzi. Są ci, którzy albo nigdy Pana Boga nie spotkali w swoim życiu, albo spotkali ludzi Kościoła, którzy zamiast do Pana Boga przyprowadzić, to zniechęcili ich do wiary.
Dziś wydaje mi się, że ludzie nie potrzebują księdza, który będzie się pięknie modlił i pięknie śpiewał, ale takiego, który zatrzyma się przy ich historii życia. Czasem chcą, by tylko ich wysłuchać, a nie walić w nich kijem, jak to mówił papież Franciszek. Ludzie naprawdę w większości przypadków mają świadomość grzechu, w którym żyją, dramatu, w którym tkwią. Mówię teraz zarówno o młodzieży, która przyjeżdża na spotkania i rekolekcje, jak i o tych naszych „celebrytach”.
Każdemu staram się pokazać, że dla Boga jesteś kimś ważnym, najważniejszym. Owszem, wielu z moich przyjaciół, przeżywa teraz swoje pięć minut. Wielu z nich nie musi się bać o byt, bo mają przecież pełne konta, piękne domy i samochody… i puste, nieszczęśliwe życie, w którym nie tylko nie ma Boga, ale nie ma odniesienia do czegokolwiek. Na pewno sam nikogo na siłę do wiary nie przekonuję. Raczej jestem przy tych ludziach. Czasem w habicie, a czasem w krawacie.
Jest ksiądz dyrektorem Ośrodka Powołań u Salwatorianów. Czy w jakiś sposób te znajomości z ludźmi z pierwszych stron gazet pomagają, by młodych przybliżać do Pana Boga?
Na spotkania z młodzieżą staram się zapraszać takich ludzi, którzy z jednej strony opowiedzą o swojej relacji z Panem Bogiem, ale z drugiej dadzą świadectwo życia, które – nie oszukujmy się – bywa różne… Młodzi dziś też zmagają się z ogromnym poczuciem samotności, z brakiem wiary w siebie. Bywa, że ci, których zapraszam, też wychowali się w trudnych domach, mają za sobą historie z uzależnieniami w tle, ale dali radę.
Bogu dziękuję za tych artystów, celebrytów, jak ich się dziś nazywa, którzy podzielili się swoją pasją, talentem, a przede wszystkim nadzieją z naszą salwatoriańską młodzieżą. Fajnie jest patrzeć na dzieciaki, które kibicują pod skocznią w Zakopanem Kamilowi, które bawią się podczas koncertu Zakopower czy Grześka Hyżego, które tańczą z takim czy innym artystą.
Czytaj także:
Grzegorz Wilk: bycie sobą to bardzo trudna rzecz, najtrudniejsza
Ks. Paweł Krężołek – salwatorianin. W 2010 roku przyjął święcenia kapłańskie. Dyrektor Salwatoriańskiego Ośrodka Powołań i doktorant z zakresu homiletyki, na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Rekolekcjonista w Polsce i za granicą. Jego największą pasją jest gotowanie. Od czasu do czasu można go spotkać gotującego w programie Pytanie na Śniadanie (TVP 2).