Samo postanowienie nie znaczy nic. Ono jest jak ładne opakowanie na prezent. Może cieszyć oko. Tylko że w środku musi być coś apetycznego, wartościowego, ponętnego i prawdziwego – wtedy postanowienie ma szansę się urzeczywistnić – mówi Beata Kaczyńska, coach.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Krystyna Romanowska: Postanowienia noworoczne to moda czy rzeczywista potrzeba duchowa?
Beata Kaczyńska: Pewnie może być i tak, i tak. Niemniej cezury czasowe uruchamiają u niektórych osób taki rodzaj chęci. Rytualnie, wrażliwym momentem jest właśnie przełom roku – stare odchodzi, przychodzi nowe. Tęsknota za zmianą, za byciem lepszym w ludziach była zawsze.
Ostatnio postanowienia noworoczne bywają wyśmiewane. Mówi się: lepiej postanawiać na wiosnę, bo zimą i tak człowiek nie ma siły na ich realizację.
Wszystko zależy od tego, jakiego rodzaju to jest postanowienie. Wyśmiewane są postanowienia traktowane jak myślenie życzeniowe. Np. „Już od 2 stycznia rozpocznę dietę cud. I bieganie. I regularnie będę czytać prasę branżową”.
I… nie idzie za tym żaden rodzaj aktywności, działania, planu. To jest tylko pomysł, często niepodpięty nawet do jakichś szczególnych chęci, podpatrzony w prasie, u koleżanki albo tylekroć już powtarzany, że zdążył zwietrzeć, jak dawno kupione perfumy. Postanowienie, by miało moc uaktywniania działania, musi być dla nas prawdziwie ważne, musi być nośnikiem istotnej potrzeby, kluczowej wartości, intensywnego pragnienia.
Czytaj także:
Propozycja noworoczna. Podobno żadne małżeństwo się na tym nie zawiodło!
Postanowienia noworoczne – kiedy są naprawdę istotne
Rzucamy je sobie w przestrzeń, bo tak wypada?
Czasem tak. Na zasadzie andrzejkowych wróżb, które są atrakcją szczególnego wieczoru, jednak nikt w nie za bardzo nie wierzy. Jest to wówczas okolicznościowo odprawiona celebra, która nie ma realnego przełożenia na nasze istnienie i działanie. W takim układzie nie ma naprawdę znaczenia, czy takie postanowienia zrobimy zimą czy wiosną – bo będą równie nieistotne.
Ale, moim zdaniem, przełom sylwestrowo-noworoczny ma w sobie rodzaj szczególnej energii, poruszenia, z którego można skorzystać, odbijając się od codzienności do przyszłości, do zmiany. Zawsze wszakże warto pamiętać o tym, że samo postanowienie nie znaczy nic. Ono jest jak ładne opakowanie na prezent. Może być cudne i atrakcyjne na pierwszy rzut oka. Ale jeśli w środku nie ma nic apetycznego, wartościowego, ponętnego, prawdziwego – to takie składanie sobie obietnic na nic się zda.
Co zrobić, żeby postanowienie nie było ładnym opakowaniem? Czy zrealizowanie postanowienia noworocznego jest trudniejsze, niż nam się wydaje czy może na odwrót?
Po pierwsze, warto pamiętać, że nawet najzgrabniejsza fraza zawieszona w próżni, niepoparta planem i działaniem nie wystarczy. Jak się czegoś bardzo chce, to jest się gotowym włożyć pewien wysiłek w realizację zamierzeń. Po drugie – bodajże Albert Einstein mówił, że mamy tendencję do tego, by po raz kolejny powtarzać tę samą strategię działania i bardzo się dziwić, że przynosi ona dokładnie te same efekty, czyli żadne.
Żeby kolejny rok z rzędu przywoływane postanowienie noworoczne przyniosło wreszcie pożądany efekt, potrzebujemy zmienić strategię jego realizacji. Czyli, jeśli trzeci rok z rzędu planujesz zmianę „stylu życia” i drugi rok z rzędu nic z tego nie wyszło, to zastanów się, co konkretnie oznacza ów „styl życia” i co ma sprawić, że w tym roku zadziałasz inaczej? Dobrze jest zrekonfigurować pomysł.
Jeśli dotąd robiłeś wszystko na określoną modłę i to nie dawało pożądanego przez ciebie rezultatu, zastanów się: co w swojej strategii – myślenia i działania – możesz choćby minimalnie zmienić? A nuż ta drobna zmiana będzie początkiem faktycznej drogi do wymarzonego efektu?
Albo jeszcze inaczej: być może nadeszła pora, by poprosić kogoś o pomoc? Kogoś, kto podpowie, doradzi co i jak warto zmodyfikować? Czasem bywa przecież i tak, że wkładamy – naszym zdaniem – dużo pracy w swoją zmianę, a z efektów wciąż nie jesteśmy zadowoleni lub wręcz wciąż ich brak.
Czy takie postanowienie: „będę dla siebie dobra” albo: „zadbam o siebie” – jest właściwe?
Im bardziej konkretnie planujemy, tym lepiej. Nasz mózg bardzo lubi mieć ustawione precyzyjnie celowniki – wówczas zbiera siły, uruchamia motywację i kreatywność. Jeśli ktoś rozumie w pełni, co to znaczy: „Będę dla siebie dobra”, to nie musi nawet tego spisywać; częściej jednak się zdarza, że za tak ogólnym hasłem kryje się bardzo mglista wizja zmiany. A we mgle, jak wiadomo, łatwo się zagubić.
Czytaj także:
Chciałbyś się zmienić? Pomyśl o tym, jak i co… myślisz!
Lista postanowień pomaga
Spisywać postanowienia?
Można. Nie ma jednej dobrej strategii czynienia postanowień. Można wykorzystać różne rytuały. Są tacy, którzy lubią wypowiedzieć głośno swoje noworoczne zobowiązania i tacy, którzy lubią je napisać. Są tacy, którzy mogą chcieć je sobie symbolicznie zobrazować rysunkiem i tacy, którzy kupią jakiś drobiazg, aby im przypominał przez kolejny rok o tym, co postanowili. Rzecz cała w tym, żeby się do tego po prostu przyłożyć. A jeśli nie – to w ogóle tego nie robić.
Znasz ludzi, którym postanowienia noworoczne się udały?
Znam takich, którzy mówią, że tak. I corocznie weryfikują swoje notatki, bo mają zwyczaj zapisywania w kalendarzu celów na rok kolejny. W ostatnim dniu roku wracają do swych zapisków, stawiając przysłowiowe „ptaszki” przy zrealizowanych pozycjach.
Jak się z tym mają?
Są bardzo dumni. Cieszą się tym momentem. I wcale się temu nie dziwię. Zobaczyć czarno na białym, ile się sobie ciekawych rzeczy w ostatnim roku zafundowało, może być bardzo przyjemne. Często tak pędzimy przez rzeczywistość, że zapamiętujemy ważne wydarzenia, ale w ogóle nas niedotyczące.
Albo nawet jakieś z naszego życia, ale niekoniecznie przyjemne, ważne i dobre. Tylko to, co bolało. Być może zakończenie roku to właściwy moment, by z wdzięcznością pomyśleć o nas samych i o tym, cośmy dobrego w ubiegłym roku zrobili: w swoim życiu, w swojej pracy, w swoim domu, w swoim świecie.
Droga rozwoju
To jest ważne z takiego powodu, że mamy poczucie sprawczości? Że czujemy, że jednak mamy na coś wpływ?
Też. Myślę, że sprawczość jest ważna, bo każdy z nas lubi widzieć efekt swych wysiłków. Ważna jest też radość płynąca ze świętowania sukcesów. Koncentrując uwagę tylko na tym, co nazywamy w danym podsumowaniu porażką, nie uruchamiamy w sobie siły do zmian. Dobrze mieć zatem w świadomości wdzięczność do siebie samych, że zadziałaliśmy w sposób, z którego możemy być dumni. Warto też pielęgnować wdzięczność do losu, do ludzi, do okoliczności za to, że się składają na nasze dobre życie.
Zwykle jest tak, że te postanowienia są dosyć fizyczne, dotyczące cech własnych, ubioru, wyglądu, czegoś zmienialnego. A jakie postanowienia duchowe są dla nas dobre i pożyteczne?
Każde, które wspierają i budują kontakt ze sobą i z tym, co jest dla nas wartością nadrzędną, np. z Bogiem. Jeśli ktoś jest religijny, to ważne będą postanowienia duchowe związane z obrządkiem, w którym pielęgnuje swoją religijność. Jeśli ktoś raczej rozwija swoją duchowość, cenne będzie wszystko, co ją pogłębia i rozbudowuje.
Tu każdy ma swoją drogę – czy to będzie droga modlitwy, czy czytania książek nauczycieli duchowych. Mam wrażenie, że coraz większa grupa ludzi chce pielęgnować nie tylko to, co zewnętrzne, ale też to, co mają w środku – chcą chodzić na różne warsztaty, chcą żyć świadomie na co dzień.
Rzecz w tym, by zabezpieczyć sobie przestrzeń do dbania o swoją sferę duchową: wygospodarować czas i pilnować, by codzienność nam go nie skonsumowała. Jeśli ten obszar jest dla nas prawdziwie ważny, może być to łatwiejsze, niż sądzimy.