Bł. Eurozja Barban urodziła dziewięcioro dzieci. W ciężkich, biednych czasach (wielu Włochów zdecydowało się wtedy na emigrację do Stanów Zjednoczonych) namówiła męża na przygarnięcie jeszcze czworga sierot. 8 stycznia wypada jej liturgiczne wspomnienie.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Wychowywać 13 rodzonych i adoptowanych dzieci, kochać męża i ciężko pracować – czy to dobry pomysł na karierę i samorealizację? Na pewno była to dobra droga do świętości dla bł. Eurozji Barban.
Czytaj także:
Katolicki ksiądz, który dostał medal za wychowanie wielodzietnej rodziny
Ludzie mówili na nią: Mama Róża (wł. Mamma Rosa). Eurozja Barban (1866-1932) jak mało kto zasłużyła sobie na tę „mammę”. Kiedy miała 19 lat, zmarła jej sąsiadka, która osierociła córeczki – czteromiesięczną i półtoraroczną. Eurozja z dobrego serca zaopiekowała się maluchami. Wkrótce ich ojciec, Carlo, poprosił dziewczynę o rękę. Zgodziła się po pewnym wahaniu i długiej modlitwie.
Tłok w domu Mammy Rosy
Związek nie zaczął się specjalnie romantycznie i nie zawsze był łatwy. Eurozja wiedziała, że czeka ją ciężka praca. Miała na starcie nie tylko dwie malutkie pasierbice, ale też nieletniego brata męża oraz teścia, który wymagał opieki. Gospodarstwo było duże i dochodowe, ale zadłużone.
Eurozja urodziła 9 dzieci. W ciężkich, biednych czasach (wielu Włochów zdecydowało się wtedy na emigrację do Stanów Zjednoczonych) namówiła męża na przygarnięcie jeszcze czworga sierot.
Kiedy się wzbraniał, powiedziała: „Odwagi Carlo! Pomyślmy, że Pan nas widzi i kocha”. Przeżyła śmierć kilkorga dzieci, między innymi dwojga pierwszych, które urodziła. Pięcioro dzieci Barbanów wybrało kapłaństwo i życie konsekrowane.
Matka duchowa i mamka
Chociaż Eurozja skończyła tylko dwie klasy szkoły podstawowej (później nie miała czasu na naukę, bo musiała pracować w polu), jej wielką pasją było czytanie. Jeszcze jako panna udzielała się w parafii, m.in. ucząc dzieci katechizmu, a później prowadziła w swoim domu lekcje kroju i szycia. Te zajęcia były też okazją do rozmów o Bogu i o tym, jak budować dobrą, piękną rodzinę.
Kiedy Eurozja karmiła piersią, nieraz karmiła również cudze dzieci, których matki zmarły albo chorowały. Czasami zajmowała się jednocześnie trojgiem niemowląt! Kiedy ktoś był w potrzebie, pierwsza zjawiała się z pomocą. Nie dlatego, że miała lepszą sytuację finansową albo więcej czasu.
Przez lata zmagała się z bólem głowy i bólem zębów. W dzień pracowała w domu i w polu, a wieczorami szyła, żeby dorobić do domowego budżetu. O domu Barbanów mówiono, że jest „biedny, ale godny”. Dzieci – także te, które obrały drogę małżeństwa – zapamiętały, że najważniejsze w życiu jest pełnienie woli Bożej.
Czytaj także:
Wielodzietni. Kilka rzeczy, których możecie o nich nie wiedzieć
Nie byłabym tak szczęśliwa
Eurozja co rano chodziła na mszę do sąsiedniej wsi. Od dziecka codziennie przyjmowała komunię świętą, co było w jej czasach rzadkością. Została tercjarką franciszkańską. Właśnie w duchu franciszkańskim pojmowało ubóstwo – jako okazję do zaufania Jezusowi i naśladowania Go. Jej córka powiedziała kiedyś: „Wydaje mi się, że gdybym była bogata, nie byłbym tak szczęśliwa jak teraz”.
Mąż Eurozji na początku niespecjalnie wyróżniał się pobożnością. Miał też niełatwy charakter – był szorstki w obyciu i skłonny do konfliktów. Prawdopodobnie odstawał od żony intelektualnie i duchowo. Jednak z czasem bardzo się zmienił pod wpływem jej łagodności, cierpliwości i serdeczności.
Świadectwem ich miłości może być nie tylko gromadka dzieci, ale też to, że kiedy Carlo zmarł, jego żona powiedziała synowi, że ukazał się jej Pan Jezus i na pocieszenie powiedział jej, że pożyje jeszcze tylko 19 miesięcy. Jednak kiedy umierała, miała na ustach imię swojej największej miłości: „Mój Boże, kocham Cię ponad wszystko!”.
Mamma Rosa „działa” w Polsce
Od sześciu lat w Polsce istnieje Stowarzyszenie Rodzin im. Bł. Mamy Róży. Maciej Tryburcy – jeden z jego założycieli i prezes – przyznaje, że Eurozja jest raczej „niszową” świętą, mało znaną w Polsce i niespecjalnie popularną we Włoszech. „Kiedy szukaliśmy patronki, zależało nam na tym, żeby znaleźć osobę, która miała dużą rodzinę i żyła heroicznie jako żona i matka” – tłumaczy.
Stowarzyszenie zostało pomyślane jako inkubator dobrych pomysłów na różne inicjatywy prorodzinne. Do tej pory powstały m.in. Akademia Mamy Róży, świetlice dla mam i spotkania dla ojców, grupa skautowska i wolontariat dla nastolatków.
Czytaj także:
8-letni Antonio umiera na raka: „Mamo, Matka Boża przyszła po mnie”