Kto z nas nie czytał „Winnetou”? Kto nie oglądał „Tańczącego z Wilkami”? Kto choć raz w życiu nie chciał pobiegać z łukiem niczym walczący o wolność Indianie? Dzisiaj rzecz o jednym z nich. Pouczająca historia drogi, jaką może przejść dusza szukająca Boga.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Przepastne pola. Rozległe trawiaste równiny. Gdzieniegdzie bardzo delikatnie pofałdowane, jakby na wzór naszych bieszczadzkich połonin. I wszędzie trawa, trawa, trawa. Idealne warunki do wypasu bydła. Także bizonów. To Pine Ridge – w Dakocie Południowej, niemal w samym środeczku Stanów Zjednoczonych. Sami mieszkańcy Pine Ridge nazywają swój dom „Oglala Oyanke”. To Indianie z plemienia Lakotów Oglala. Pine Ridge stanowi dziś ich rezerwat. Niespełna pół roku temu brali udział w mszy świętej celebrowanej na swojej ziemi. W jej trakcie uroczyście zainaugurowano beatyfikacyjny proces Czarnego Łosia.
Czarny Łoś – szaman i jego „koszule duchów”
Czytaliście „Winnetou”? Oglądaliście „Małego Wielkiego Człowieka”? Czy słynnego „Tańczącego z Wilkami”? Indianie, obozy pełne charakterystycznych tipi, piękne rumaki i bitwy o wolność. Dzisiejszy bohater także brał udział w takich bitwach. Mało tego – już jako trzynastolatek zaliczył swój pierwszy skalp. Na białym człowieku. Potem nie było wcale lepiej.
Czarny Łoś, bo o nim mowa, brał udział w walkach podczas tzw. masakry nad Wounded Knee, gdy wojskowe oddziały białych otworzyły ogień do broniących się Indian Lakota. Zabito także kobiety i dzieci. Przybywający na pomoc Czarny Łoś został ranny, ale zdołał się uratować.
Miał prawo czuć się winny. Polegli w liczbie 150 Indianie zaufali, że wyposażeni w tzw. „koszule duchów” otrzymane od Wielkiego Łosia uchronią się od śmierci. Nie uchronili się. Kto wie, czy właśnie nie wówczas, parający się do tej pory magią szaman po raz pierwszy nie zwątpił w drogę, którą obrał.
Czytaj także:
Magia indiańskich plemion – niegroźna zabawa?
Szaman miał uzdrawiać
O tym, że będzie szamanem, dowiedział się mając ledwie 9 lat. To wtedy, zapadłszy na tajemniczą chorobę, straciwszy na kilka dni przytomność, otrzymał wizje. Widział zjawy i duchy, o których opowiadano mu przy ognisku. Lokalny czarownik stwierdził, że to znak. Ma zacząć zajmować się uzdrawianiem. Zaczął angażować się w ruch „Tańca Duchów”.
Jego członkowie wierzyli, że dzięki magicznym obrzędom uratują swoich współplemieńców oraz wygonią ze swojej ziemi białych. To właśnie wtedy Czarny Łoś zaczął szyć wspomniane „koszule duchów”. Miały chronić walczących przed pociskami. Dopiero po latach dowie się, jak bardzo się pomylił.
Gdy ruch oporu Lakotów został zdławiony, a sami Indianie musieli cofnąć się do stworzonych dla nich rezerwatów, Czarny Łoś zatrudnił się w cyrku. Tam wraz z trupą (do której należał m.in. Siedzący Byk, współautor indiańskiego zwycięstwa pod Little Bighorn) odtwarzał dla zgromadzonej gawiedzi świat, za którym tak bardzo tęsknił. Jego życie weszło w kolejny ostry zakręt.
Jak szaman nawrócił siebie i innych
Wreszcie poznaje Annę. Indiańską chrześcijankę. Będzie jego drugą żoną (pierwsza umiera przedwcześnie). Jego życie wchodzi w kolejny okres zmian. Rozpoczyna się okres fascynacji Bogiem. Jego świeża wiara od razu zostaje wystawiona na ciężką próbę. Umiera trójka jego dzieci (dwóch synów z pierwszego małżeństwa, a następnie jedno z małżeństwa z Anną). Wkrótce potem umiera i Anna. Samego Czarnego Łosia dopada gruźlica. Jednak świadkowie jego życia ani razu nie słyszą, żeby użalał się nad swoim losem. Nie narzekał. Nie pomstował.
Rzecz jasna, porzucił także magiczne praktyki szamanizmu. Przyjął chrzest. Na niedzielną Eucharystię przychodził nawet wówczas, gdy gruźlica bardzo poważnie utrudniała mu życie. Dodatkowo pracował jako świecki katecheta. Dla indiańskich ziomków stał się świadkiem. Nawrócony szaman przekonał do wiary przynajmniej 400 Indian swego klanu.
Jego proces beatyfikacyjny może świadczyć o tym, że to dopiero początek.
Czytaj także:
Napisał pierwszy na świecie przewodnik turystyczny. Wcześniej ledwo uszedł z życiem!