A nawet dwóch…
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
(…) przywiązany jest łańcuchem w parterowej sali kliniki – ma rogi, ogon i pyszczek młodego cielęcia, bodzie i bryka, kto tylko do niego dostąpi. (…) we wtorek chciano „dyabełka” ochrzcić w kościele św. Mikołaja – równocześnie błyskawica rozdarła obłoki i przeleciała nad wieżą kościelną, a świątynia zatrzęsła się w posadach.
Wielu z Was zdziwi się zapewne przeczytawszy, że fragment powyższy nie pochodzi z opowiadania żadnego z naśladowców Andrzeja Sapkowskiego. Jest to bowiem autentyczny wyimek z relacji krakowskiego „Ilustrowanego Kuriera Codziennego” z 26 czerwca 1920 r. Relacji, która – choć prześmiewcza i zdystansowana – opisywała jednak wydarzenia do pewnego stopnia prawdziwe.
Jak najbardziej prawdziwa była bowiem masowa histeria mieszkańców Krakowa. Ale prawdą było też to, że w podwawelskim grodzie urodziło się w 1920 r. dziecko nie do końca podobne do innych noworodków. I nie była to pierwsza tego rodzaju historia w tym mieście…
Już bowiem w r. 1544 w Krakowie narodzić miał się „(…) diabeł jako potwór arcystraszliwy, z płomiennymi błyszczącymi oczyma, z byczymi nozdrzami, grzbietem obrośniętym psią sierścią, z małpim pyskiem na piersi, z kocimi ślepiami na podbrzuszu, z ponurymi łbami psimi na łokciach i na stopach, z łabędzimi nogami i podwiniętym ku górze ogonem półłokciowym”.
Tak przynajmniej 177 lat później opisywał stworzenie ks. Gabriel Rzączyński, jezuita i prekursor nauk zoologicznych w naszym kraju. Ile w jego opisie prawdy i czy rzeczywiście odnosił się on do jakiegoś realnie narodzonego dziecka trudno dziś orzec, ale tak czy inaczej dzięki żarliwym modłom i pokucie mieszkańców miasto zostało ocalone, a narodzone wówczas monstrum zniknęło bez śladu. Na 376 lat…
Gdy bowiem u bram świeżo odrodzonej Polski stawała (utożsamiana zresztą z piekielnymi zastępami) Armia Czerwona, „diabeł” narodził się w Krakowie po raz kolejny. A urodzić go miała… 10-letnia żydowska dziewczynka. Wedle zaś kolejnej plotki monstrum udać się miało nawet specjalnym pociągiem w tournée po stolicach naszych największych podówczas wrogów – Niemiec i sowieckiej Rosji, gdzie planowano diabełka zmacerować w, jakże by inaczej, spirytusie! (choć nie wiadomo, czy zabieg taki miałby szanse powodzenia, skoro stwór wykazywał podobno odporność nawet na cyjanek 😉 ).
Czytaj także:
Czy trzeba być na własnym ślubie? Katopedia zna odpowiedź!
Dopiero w dzień po pierwszej relacji popularny „Ikac” opublikował wyjaśnienia dr. Adolfa Fleska, które ostudziły nieco niezdrową ciekawość krakowian. Zgodnie z jego eksplikacją na oddziale ginekologicznym Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie doszło najprawdopodobniej do narodzin dziecka z wadą rozwojową w postaci uwydatnionej kości ogonowej lub szczególnego rodzaju guza (np. potworniaka, który w swojej substancji tkankowej zawierać może np. włosy, zęby lub płytki paznokciowe). Wiemy również iż ogon w szczątkowej postaci sporadycznie pojawia się u ludzi jako atawizm (i np. w Indiach obdarzone tą przypadłością osoby czczone bywają jako reinkarnacje jednego z bóstw).
Czytaj także:
Zabija więcej osób niż wojny czy kataklizmy. Z roku na rok ofiar przybywa
Informacja o niezwykłych narodzinach wydostała się poza teren uniwersyteckiego szpitala zapewne przez niedyskrecję któregoś z niewykwalifikowanych medycznie pacjentów bądź członków personelu i – wyolbrzymiona do granic absurdu – zainicjowała eksplozję wzburzenia w społeczności krakowskich mieszczan. Tyle że, w przeciwieństwie do XVI w., tym razem nie udali się oni do kościołów, a szturmować próbowali szpital, by, dzięki groźbie bądź przekupstwu, choć przez moment popatrzeć na „diabełka”. Chyba dobrze, że im się nie udało ;-).
Czytaj także:
Nawrócony szaman – przekonał do wiary setki Indian. Będzie błogosławionym