Nigdy, ale to nigdy nie jest za późno, by stać się lepszym rodzicem. Zawsze jest nadzieja i szansa na poprawę, ocieplenie relacji, jaka Was łączy.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Na przyjęciu sylwestrowym, na którym byliśmy w tym roku, było około 70 osób. Dlatego, gdy w tym tłumie złapała mnie urocza, blondwłosa nastolatka, tylko po to, by wyszeptać mi na ucho „ma pani śliczne córeczki!”, totalnie zdobyła moje serca. Cóż to za inteligentna i kulturalna młoda dama, pomyślałam ;).
Wszystko stało się zupełnie jasne i klarowne, gdy poznałam jej mamę. Bystrym okiem wyłowiłam ją bez trudu – tak jak córka miała długie złote włosy, i tak jak ona, non stop się uśmiechała. Przez chwilę przyglądałam się im obu, dojrzewająca i dojrzała kobieta, patrzące na siebie z radością i zaufaniem. W ich gestach i czułości widać było bliską więź.
Zaintrygowało mnie to, w końcu tyle się już nasłuchałam przestróg, jak to „się dopiero zacznie”, gdy moje córki wejdą w okres dojrzewania. Podeszłam więc czym prędzej się przedstawić. Moje zdumienie tylko wzrosło, gdy okazało się, że Waleria (tak miała na imię), to naprawdę Mama przez duże M – ma siedmioro dzieci.
Nie czekałam więc dłużej i zadałam nurtujące mnie pytanie: Jak Ty to robisz, że mimo tylu dzieci, masz tak bliską relację ze swoją córką, i to nastolatką?! Na przyjęciu było głośno, więc Waleria nachyliła się do mnie i z tajemniczym uśmiechem powiedziała: „Mam swoje sekrety… To trzy proste zasady”.
Jej odpowiedź, poparta naocznym świadectwem, bardzo do mnie trafiła, więc za jej zgodą postanowiłam podzielić się nią również z Wami.
Czytaj także:
Córeczka tatusia. Rozpieszczona królewna czy odważna wojowniczka?
Nie stawiaj warunków
Wbrew pozorom, nie jest to nawoływanie do bezwarunkowej zgody na każdy, nawet najgłupszy pomysł naszego dziecka. To wezwanie do dialogu. A dialog zakłada podobne pozycje obu stron, bez narzucania siłą autorytetu – bo i cóż to za autorytet, zdobyty przemocą.
Niektórzy rodzice stawiają ultimatum w stylu: dopóki mieszkasz z nami, masz robić to, co ci każę. Jeśli nie będzie rozumiało czemu mu czegoś zabraniasz, pewnego dnia Twoje dziecko rzeczywiście dojdzie do wniosku, że lepiej po prostu będzie się wyprowadzić.
Rozśmieszaj je
Wiesz, co bawi Twoją córkę? Jeśli nie, koniecznie to wybadaj. I wykorzystaj! Doprowadzaj ją do śmiechu tak często, jak to tylko możliwe. Śmiejcie się razem, żartujcie, róbcie sobie małe psoty, opowiadajcie historie, które rozbawią Was do łez. Wspólne radości doskonale skracają dystans i rozładowują napięcie. Śmiech to w tym przypadku nie tylko zdrowie, ale też dobry cement przyjaźni i zaufania.
Czytaj także:
Żona, mąż, córka, pracownik – to nie życiowa rola, to tożsamość
Bądź nocnym słuchaczem
To jest superważne – zaznaczyła Waleria – to mój najmocniejszy punkt. Wieczorem, tak, właśnie wtedy, gdy już marzysz tylko o swej cieplutkiej pościeli, udaj się do pokoju córki. Po prostu usiądź. Pogładź ją po włosach, zapytaj, co czyta. Jeśli nie jest przyzwyczajona do wieczornych odwiedzin, może nie będzie łatwo za pierwszym, drugim czy trzecim razem, ale za którymś Cię zaskoczy.
W nocnych rozmowach jest coś magicznego. Te przy zgaszonym świetle lub przy nocnej lampce. Dają jakąś wyjątkową intymność, tajemnicę, która otwiera na szczere zwierzenia.
Zapytałam ją, czy nie sądzi, że czwartym punktem powinno być – „buduj więź od małego”. Przecież nie zaprzyjaźnisz się z nastolatkiem z dnia na dzień. Jeśli nie będzie mógł liczyć na Twą obecność, gdy jest mały, czemu miałby zwrócić się do Ciebie, gdy będzie starszy?
Waleria odpowiedziała, że to prawda, że przyjaźń wymaga czasu. Trzeba jednak pamiętać, że nigdy, ale to nigdy nie jest za późno, by stać się lepszym rodzicem. Zawsze jest nadzieja i szansa na poprawę, ocieplenie relacji, jaka Was łączy, nie zasłaniaj się tym, że jest już za późno. Tak więc… do roboty!
Czytaj także:
List do (przyszłego) narzeczonego mojej dorosłej (kiedyś) córki