Czy kryminalista może się nawrócić? Kim są więźniowie i dlaczego trzeba pamiętać, że to nasi bracia? Odpowiada o. Kazimierz Tyberski OMI, współautor książki „Mój brat morderca”.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Ojciec Kazimierz Tyberski spędził 20 lat na posłudze w więzieniu wśród morderców, gangsterów, gwałcicieli, złodziei i oszustów. Prowadził dla nich zajęcia komputerowe, a z czasem też GOD – Grupę Oddziaływania Duszpasterskiego, chodził z nimi na pielgrzymki z Iławy do Częstochowy. Teraz postanowił opowiedzieć swoje doświadczenia w książce „Mój brat morderca”.
Wydawnictwo Fides: O czym jest książka „Mój brat morderca”?
Kazimierz Tyberski OMI: Pierwsza część jest poświęcona mojej osobie, mojemu powołaniu i temu, jak Pan Bóg działał w moim życiu. Byłem człowiekiem obojętnym religijnie. To całe działanie Boga – jak do mnie dotarł, jak potrafił przemienić i zachęcić, żebym właśnie podjął drogę życia zakonnego i kapłańskiego – było przygotowaniem do tych 20 lat, które spędziłem w pracy za kratami. A druga część to moje doświadczenia z więzienia. Takie małe cuda. Chciałem, żeby czytelnik wszedł razem ze mną do więzienia. Bo to jest rzeczywistość, którą mało kto zna.
Czytaj także:
Clayton Fountain – morderca, który został mnichem
Z księdzem w więzieniu
Czyli czytelnik ma wejść do więzienia, i co dalej?
Czytelnik ma zobaczyć ten świat, o którym się nie mówi, gdzie w zasadzie cały czas trwa walka. Więzienie to nie są mury ani kraty, więzienie to jest drugi człowiek. I właśnie pokazuję w tej książce, jak można dotrzeć do drugiego człowieka. Bo uważam, że w każdym człowieku jest dobro. Tylko brakuje nam cierpliwości, żeby z tym człowiekiem zejść na dno jego serca, na dno jego jestestwa, i tam tę iskierkę dobra odgrzebać. A kiedy pomożemy mu tę iskierkę dobra w sobie rozpalić, wtedy się dzieją niesamowite rzeczy. Morderca prosi o łaskę przebaczenia ludzi, którym zawinił. Bierze na siebie konsekwencje popełnionego zła.
Jak wyglądała Ojca praca z więźniami?
Pokazuję ludzi, z którymi można dużo zrobić, jeśli da się im inicjatywę i zaufanie. Pielgrzymki, na które chodziliśmy na Jasną Górę, opierały się na zaufaniu. Ci ludzie nigdy mnie nie zawiedli, wręcz przeciwnie – ci, którzy przeszli pielgrzymkę, zmieniali swoje życie. Około 50 ludzi szło na pielgrzymkę z Iławy w ciągu tych 12 lat i tylko dwóch z nich wróciło do więzienia. Skuteczność była więc duża.
Czytaj także:
Będą mieli dobre sny dzięki… więźniarkom
Mój brat morderca
Kim są więźniowie, o których Ojciec opowiada?
To są ludzie, którzy w swoim życiu popełnili nieraz nawet wielkie zbrodnie, ale każdy z nich to jest człowiek. Ważne jest, żeby spojrzeć na więźniów innymi oczyma. Bo my, jako ludzie wierzący, musimy zdawać sobie z tego sprawę, że to jest nasz brat, który może się nawrócić. Więzienie nie jest odwetem, ale ma być miejscem refleksji i przemiany człowieka.
Skąd tytuł „Mój brat morderca”?
Przywołałbym scenę ukrzyżowania. Na krzyżu umiera Chrystus, a po boku ma dwóch łotrów. Jednego nazwaliśmy „dobrym łotrem”. Ale żadnego dobrego łotra nie przybija się do krzyża. To był naprawdę wielki przestępca, wielki zbrodniarz, skoro go skazano na najbardziej haniebną śmierć, jaka była. I ten człowiek w ostatniej chwili swojego życia żałuje i Chrystus mu wybacza. My o tym zapominamy, że pierwszy mieszkaniec Królestwa Niebieskiego, które założył Chrystus, to jest właśnie nie kto inny, jak łotr. Żaden „dobry łotr”. Po prostu łotr. Stąd płynie ogromna nadzieja dla każdego z nas, dla tych porządnych, dla tych, którzy się dobrze mają, dla tych, którzy się źle mają. Wszyscy jesteśmy braćmi, którzy mogą dostąpić zbawienia, dzięki łasce i miłosierdziu Chrystusa. Wszyscy jesteśmy braćmi, nawet ten, który jest w więzieniu. To jest mój brat.
Książka „Mój brat morderca” o. Kazimierza Tyberskiego pod red. Sylwestra Szefera, ukazała się nakładem Wydawnictwa Fides 14.02.2018 (portal Aleteia objął publikację patronatem).
Czytaj także:
Bóg znalazł go w więzieniu, a on poszedł z Biblią do domu publicznego