Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Jest 22 lutego 1931 r. Helena Kowalska, która w zgromadzeniu Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia przyjęła imię Faustyna, przebywa w klasztorze w Płocku. Wtedy po raz pierwszy widzi Jezusa w charakterystycznej postawie i geście błogosławieństwa, które dziś znamy wszyscy dzięki (głównie) obrazowi z krakowskich Łagiewnik.
Objawienie prywatne, które zostało jej dane mocą łaski Boga, zapoczątkowało kult Bożego Miłosierdzia – choć upłynęło dużo czasu, zanim uznano je za autentyczne. Dziś mija 93 lat od tego wydarzenia.
Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz
Gdyby współsiostry i przełożone Faustyny wiedziały, że jej wizja zmieni oblicze całego Kościoła, z pewnością oszczędziłyby jej docinków i innych upokorzeń. Bóg jakoś lubi wybierać na swoich „pomocników” osoby niewiele po ludzku znaczące, niepozorne i proste (Faustyna pracowała w Płocku w kuchni i piekarni). Być może po to, by podkreślić swą autonomiczną siłę, potęgę i wszechmoc. Nie ułatwił Faustynie zadania, ale cel – jak Pan obiecał – został osiągnięty.
W „Dzienniczku” pod datą 22 lutego 1931 r. czytamy:
Wieczorem, kiedy byłam w celi, ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady. W milczeniu wpatrywałam się w Pana, dusza moja była przejęta bojaźnią, ale i radością wielką.
Po chwili powiedział mi Jezus: „Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu ufam Tobie. Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie. Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie. Obiecuję także, już tu na ziemi, zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, a szczególnie w godzinę śmierci. Ja sam bronić ją będę jako swej chwały”.
Ja pragnę, aby było Miłosierdzia święto
Dalej znajdujemy relację z przyjętego sakramentu pokuty i pojednania. Kilka dni po tamtym objawieniu święta notowała:
Kiedy o tym powiedziałam spowiednikowi, otrzymałam taką odpowiedź, że to się tyczy duszy twojej. Mówi mi tak: Maluj obraz w duszy swojej. Kiedy odeszłam od konfesjonału – usłyszałam znowu takie słowa: „Mój obraz w duszy twojej jest. Ja pragnę, aby było Miłosierdzia święto. Chcę, aby ten obraz, który wymalujesz pędzlem, żeby był uroczyście poświęcony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, ta niedziela ma być świętem Miłosierdzia”.
Faustyna miała w tym czasie trzech spowiedników. Nie udało się ustalić, od kogo pochodziła niezbyt fortunna rada ujęcia polecenia Jezusa jako… metafory. Do widzenia nieufnie odniosła się także przeorysza, s. Róża Kłobukowska ZMBM, a potem i zawiadomiona przez nią przełożona generalna zgromadzenia, s. Michaela Moraczewska ZMBM.
Jezus upomina się o obraz
W kolejnych rozmowach z Faustyną Jezus wielokrotnie ponawiał później polecenie z 22 lutego. Promienie wypływające z Jego serca sekretarka widziała w listopadzie 1932 roku w Walendowie, gdzie odbywała rekolekcje. O obraz upomniał się w Wielkim Poście 1933 r. i wracał do tematu w następnych latach, czego zapis jest w całym „Dzienniczku”.
W wyniku niezrozumienia i narastających przeciwności, w czasie spowiedzi przed ślubami wieczystymi, Faustyna poprosiła ks. Józefa Andrasza SJ, aby zwolnił ją z obowiązku wypełnienia trudnej „misji”. Mądry spowiednik jednak odmówił, przekonując ją do uważnego słuchania wewnętrznego głosu.
Zwrot nastąpił wraz z wyjazdem siostry Faustyny do klasztoru w Wilnie, gdzie spotkała idealnego kierownika duchowego, bł. ks. Michała Sopoćkę. I to w Wilnie obraz został namalowany – ściśle według wskazówek doglądającej prac s. Faustyny.
Pierwszy obraz zostaje w Wilnie
Warto dodać, że z początku wzięła ona dosłownie słowa „wymaluj pędzlem” i podjęła próbę stworzenia obrazu samodzielnie. Bóg nie dał jej koniecznego ku temu talentu plastycznego, podobnie jak s. Bożenie z tego samego zgromadzenia, poproszonej przez Faustynę o pomoc.
Obraz „Jezu ufam Tobie” namalował mało znany artysta, absolwent krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, Eugeniusz Kazimirowski. Zdecydował przypadek (może nieprzypadkowy). Malarz mieszkał w tej samej kamienicy, przy ul. Rossa 2, co ks. Sopoćko – tylko piętro wyżej. Prace trwały od 2 stycznia do lipca 1934 r. Podpis „Jezu ufam Tobie” dodano na specjalnej tabliczce, na ramie pod płótnem.
Obraz został po raz pierwszy wystawiony publicznie w 1935 r. w Wilnie. Już 3 lata później, 5 października 1938 r., s. Faustyna umiera w Krakowie – Łagiewnikach. Z powodu negatywnej oceny objawień świętej i braku akceptacji ze strony władz kościelnych dla szerzenia kultu Bożego Miłosierdzia, aż do czasu pontyfikatu św. Jana Pawła II, obraz Kazimirowskiego pozostaje w Wilnie – do teraz.
Inny obraz w Krakowie
W kaplicy klasztoru w Łagiewnikach wisi wizerunek Jezusa Miłosiernego z 1944 r. autorstwa Adolfa Hyły. Powstał po śmierci mistyczki; był poprawiany według wskazówek ks. Michała Sopoćki.
Hyła był malarzem przeciętnym. Liczba wizerunków Jezusa Miłosiernego stworzonych przez niego na zamówienie kolejnych „klientów” zadziwia – według badaczy jest ich ok. 230. Spod jego pędzla wychodził zatem mniej więcej jeden obraz Jezusa na miesiąc – malarz zmarł w 1965 r.
Dziwne są drogi Pana, ale jak On sam powiedział zmartwionej obrazem s. Faustynie: „Nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce mojej”. A że Jezus z Łagiewnik jest przystojniejszy i w większym stopniu przypomina modela niż ten autorstwa Kazimirowskiego? Czy możemy mieć pewność, że Maryja miała tak regularne rysy twarzy i sylwetkę, jak na dziełach mistrzów?
Korzystałam z książki: Ks. P. Szweda MS i ks. A. Witko „Obraz Miłosierdzia Bożego i jego tajemnica”, Kraków 2012