Najpierw podbiły sieć filmikiem z celebracji Światowego Dnia Pingwina. Później rozpoczął się podbój mediów, by wreszcie, radością wiary i pełnym pokory poświęceniem, podbić serca tysięcy darczyńców. W ciągu nieco ponad roku zebrały 5 milionów potrzebnych na budowę nowego domu dla swoich 56 synów. Teraz walczą o to, by wyposażyć go w potrzebny do rehabilitacji sprzęt. Panie i Panowie, poznajcie siostry dominikanki z Broniszewic.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Karol Wojteczek: Pamiętam, że gdy pierwszy raz, przed Bożym Narodzeniem 2016 r., mój telewizyjny kolega zawitał do Was z kamerą, pełne byłyście niepokoju. Bałyście się, że prowadzony przez Was ośrodek zostanie zamknięty, a zżyci ze sobą chłopcy rozrzuceni będą po całej Polsce. Dlaczego tak właściwie musicie się przeprowadzić?
S. Tymoteusza Agnieszka Gil: Chłopcy są rodziną dla siebie nawzajem i przy okazji włączyli w nią nas. Dom, w którym obecnie mieszkają, to XIX-wieczny pałac, który nie ma zabezpieczeń ppoż. wymaganych w tego typu domach. A nie możemy tych zabezpieczeń zastosować ze względu na to, iż nie zgadza się na nie konserwator. Byłaby to zbyt duża ingerencja w bryłę pałacu.
Zresztą i tak już od pewnego czasu myślałyśmy o rozbudowie domu, ponieważ w obecnym zaczęło robić się ciasno. Nie mieściły się przy łóżkach chłopców sprzęty, takie jak koncentratory tlenu, pompy żywieniowe i ssaki. Czyli sprzęt podtrzymujący życie tych najbardziej chorych naszych synków.
Broniszewice. Marzenie o domu
Co takiego wydarzyło się przez ten ostatni rok z kawałkiem, że udało się spełnić marzenie o nowym domu, niedawno jeszcze tak odległe? Jak tego dokonałyście?
Najpierw odmówiono nam pomocy ze środków państwowych. Był to dla nas cios. I właśnie w tym czasie przyjechała do nas redakcja programu „Warto Rozmawiać”. Po 2-minutowym reportażu o Broniszewicach w ciągu miesiąca na konto budowy wpłynął milion złotych. To był szok. Później pojawiła się Radiowa Trójka oraz „Gość Niedzielny”. W Światowy Dzień Pingwina, kiedy zrobiłyśmy niespodziankę dla naszych znajomych i przeszłyśmy się korytarzem jak pingwiny, nieoczekiwanie Broniszewicami zainteresowały się kolejne media. Dzięki temu wszystkiemu otrzymałyśmy wsparcie od wielu zwyczajnych, choć dla nas niezwyczajnych osób. 😉
Czytaj także:
Dominikanki udają pingwiny. „Chcemy zrobić wszystko, by nasi synowie mieli dom”
Dom Chłopaków. Gdy niepełnosprawność przerasta rodziców
Kim są chłopcy, którym budujecie ten dom? W jaki sposób trafiają pod Waszą opiekę?
W Domu Chłopaków mieszka 56 chłopców niepełnosprawnych intelektualnie i fizycznie. Są to chłopcy z zespołem Downa, z dziecięcym porażeniem mózgowym, niewidzący, niesłyszący, niechodzący, cierpiący na autyzm i epilepsję. Trafiają do nas często jeszcze jako malutkie dzieci.
Najmłodszy nasz synek to 2-letni Mikołaj, a najstarszy z seniorów to 65-letni Józef. Opowiem może jeszcze historię Jarka: Jarek trafił do nas w zeszłym roku jako chłopiec z alkoholowym zespołem płodowym, nasz dom był piątym miejscem zamieszkania w jego 11-letnim życiu. Najpierw zrezygnowali z niego biologiczni rodzice, później rodzina zastępcza, dom dziecka, dom pomocy społecznej i w końcu Jarek trafił do nas. Byłam pierwszą osobą, która przywitała go w drzwiach. Jarek spontanicznie powiedział: „Będziesz moją mamusią”. I tak się stało, jestem jego mamusią. Wiele z naszych opiekunek i sióstr pełni zresztą opiekę prawną względem chłopców.
A co w takim razie z rodzicami biologicznymi reszty chłopaków?
Nie znamy do końca ich motywów, ale wydaje się nam, że niepełnosprawność synów wielu z nich przerosła i dlatego zwrócili się o pomoc do nas lub zrezygnowali z praw rodzicielskich, porzucając swoje dzieci w szpitalach. Na 56 chłopców jedynie 11 rodzin utrzymuje kontakt ze swoimi synami.
Jakie są najpilniejsze potrzeby chłopców? Jakiego rodzaju pomocy wymagają? Spektrum ich schorzeń i przypadłości jest, jak siostra wspomniała, niezwykle szerokie…
Podstawową potrzebą chłopców, jak i każdego człowieka, jest poczucie bezpieczeństwa i pewność, że jest się kochanym. Wierzę, że tutaj, w Broniszewicach, tego doświadczają. Kiedy któryś z chłopców wita mnie uśmiechem, wiem, że wszystko jest w porządku.
Chłopcy ze względu na swoją niepełnosprawność oraz wspomniane już wyżej choroby i zaburzenia wymagają też jednak stałej, specjalistycznej opieki. Podstawową opiekę sprawują opiekunki: z zakonu i świeckie. Współpracujemy również z lekarzami różnych specjalizacji. Mamy też psychologa i psychiatrę oraz siostry pielęgniarki, które z wielką czułością opatrzą każde zadrapanie.
Czytaj także:
Papież do młodych: Chowając się za fałszywymi tożsamościami, sami stajecie się „fejkiem”
Po co komu meble? Czekając na przeprowadzkę
Chłopcy doceniają ich pracę? Okazują im w jakiś sposób wdzięczność?
Rola każdego z tych pracowników jest niezwykle ważna w życiu chłopaków. Kazio na przykład uwielbia pomagać Pani Reginie w pralni, zawsze znajdzie się tam czas na rozmowę i wspólną herbatkę owocową. Mariusz i Andrzej kochają towarzyszyć naszym panom konserwatorom. W męskim towarzystwie czują się świetnie. Tam również zawsze jest chwila na kawę i pogadanie o męskich problemach. Bardzo ważne są też panie z kuchni. Chłopcy doskonale wiedzą kto kiedy ma dyżur i co jest na obiad, a co można jeszcze dostać poza obiadem. Każdy nasz pracownik ma do spełnienia niezwykłą rolę, ponieważ jesteśmy DOMEM i taka tutaj panuje atmosfera. Wszyscy się znają, wszyscy żyjemy w takiej dużej rodzinie.
A jak w takim razie chłopcy reagują na wieść o przeprowadzce? Budowa postępuje tuż za oknami ich pokoi…
Rzeczywiście, chłopcy ze swoich okien obserwują budowę i już nie mogą doczekać się przeprowadzki. Śmiejemy się często z nich, że mają podejście „prawdziwych facetów” twierdząc, że skoro dom już stoi, to przecież można tam mieszkać, po co komu meble. Samą przeprowadzkę planujemy na wakacje, a na 1 września serdecznie zapraszamy wszystkich przyjaciół i sympatyków na uroczyste otwarcie nowego domu.
5 milionów na budowę tego domu już siostry zebrały, ale zbiórka ciągle trwa. Co pozostało jeszcze do zrobienia?
5 milionów zebrane, za co bardzo dziękujemy wszystkim dobroczyńcom i mediom! To dzięki Waszym otwartym sercom było to możliwe. Obecnie trwa jeszcze wykańczanie wnętrz, zaczyna się już powoli malowanie pokoi, za miesiąc będą drzwi, a w kwietniu pierwsza dostawa mebli.
Cały czas zbieramy też środki na wyposażenie domu, wyposażenie łazienek w wanny, umywalki, uchwyty i podnośniki przystosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych oraz na całą część rehabilitacyjną łącznie z wyposażeniem. Kiedy zaczęłyśmy rozsyłać zapytania ofertowe i otrzymałyśmy odpowiedzi, byłyśmy zdumione cenami tych sprzętów. Taka na przykład wanna dla osoby niepełnosprawnej jest 8-krotnie droższa niż standardowa.
Czytaj także:
Adoptowała niepełnosprawnego chłopca i od lat nim się opiekuje. Papież do niej zadzwonił
Darczyńcy proszą o modlitwę
Wiem, że niektórzy darczyńcy odwiedzają Wasz ośrodek osobiście, przywożą potrzebne rzeczy, prezenty, ale też proszą chłopaków o modlitwę…
Wiemy z doświadczenia, że Pan Bóg naszym chłopakom niczego w ich niewinnym cierpieniu nie odmawia, gdy Go o coś proszą. Tuż przed Bożym Narodzeniem pewna Pani przyjechała do nas samochodem po brzegi wypełnionym prezentami. Zaczepiła wtedy naszych chłopców, prosząc ich o modlitwę w pewnej sprawie. W Święta otrzymałam od tej Pani telefon: „Siostro, wydarzył się cud. Od trzech lat pewna ważna sprawa w moim życiu nie mogła się rozwiązać. Poprosiłam Waszych chłopców o modlitwę w tej intencji i właśnie w te Święta ta sprawa została pomyślnie rozwiązana! Proszę podziękować ode mnie chłopcom!”.
Chłopcy kochają różaniec, przychodzą na niego do kaplicy i tam modlą się za swoich dobroczyńców. Wierzymy, że każdy z naszych dobrodziejów odczuwa to chłopięce spotkanie z Bogiem. Otrzymujemy telefony z podziękowaniami za rozwiązanie trudnych spraw. Bóg ma do chłopaków wielką słabość i cudownie, że inni mogą z tego skorzystać.
Jakie intencje kierują darczyńcami? Wiem bowiem, że pomocy udzielały również osoby, które wprost deklarowały Wam się jako niewierzące czy antyklerykalne…
Posłużę się tu pewną anegdotą. Jedna z sióstr z naszego zgromadzenia czekała kiedyś w kolejce do lekarza i zaczepił ją pewien pan: „Ooo, znam takie siostry, które chodzą w białych habitach, wspieram nawet budowę ich domu dla chłopaków”. A ona na to: „To my, to moje siostry”. Pan bardzo się ucieszył i mówi: „Nie jestem związany z Kościołem, ale jak widzę te siostry to chciałbym takiego Kościoła. Nie wiedziałem, że istnieje Kościół radosny, bezinteresowny”. Było to z jednej strony bardzo miłe, ale też przykre, bo ten pan nigdy nie doświadczył piękna Kościoła, którego my możemy doświadczać na co dzień.
Pojawił się również w naszym życiu pan Maciej, człowiek niewierzący, który jest przyjacielem chłopców oraz naszym dobroczyńcą. Sam zresztą stracił swojego niepełnosprawnego synka. Kocha nasz Dom i Chłopców, jak swój własny. Stale towarzyszy nam i pyta o potrzeby bieżące, którym stara się zaradzić.
Zatrzymać się przy każdym człowieku…
Zdaje się w ogóle, że Wasz rozgłos wyszedł poza środowiska czy media blisko związane z Kościołem. Tutaj jednym z pierwszych klocków domina był filmik z okazji Dnia Pingwina. Często dopada Was ta głupawka z przemęczenia? 😉 Nie macie czasem dość? Skąd czerpiecie energię? Macie na głowie chłopców wymagających stałej opieki, budowę domu i teraz jeszcze dziennikarzy…
Energię czerpiemy z wiary, od Boga. O tym jesteśmy głęboko przekonane. Czerpiemy ją również od chłopców, którzy wciąż motywują nas do działania, którzy swoją postawą często dają nam do myślenia, często zmieniają nasze myślenie czy nastawienie do wielu spraw. Pokazują nam, że każdy człowiek, który staje na naszej drodze to nie przypadkowa osoba, że przy każdym człowieku trzeba się zatrzymać, nawet jeżeli to setny dziennikarz. A jeżeli chodzi o głupawkę, to jak widać dopadła nas tylko raz, ale z dużym niezaplanowanym efektem. 😉 Oby jak najczęściej tak.
„Gdyby cały Kościół miał takie twarze, uśmiechy, serca, podejście do ludzi i życia, jak te trzy wspaniałe kobiety, byłoby tak przyjemnie, dobrze, energetycznie” – pisał po Waszej wizycie jeden z dziennikarzy. Czy Wasze „wyjście do ludzi”, poza pozyskiwaniem darczyńców, przynosi też owoce ewangelizacyjne?
Widzimy, że tak. Dostajemy bardzo dużo telefonów, maili, a nawet tradycyjnych listów, gdzie ludzie mówią nam o jakimś przełomie w ich życiu. Zwierzają się bardzo często, iż nie chodzili do Kościoła z powodu złych doświadczeń np. z jakimś księdzem. Proszą nas i chłopaków o modlitwę. To dla nas bardzo piękne momenty. Czujemy się wtedy spełnione.
Sekret szczęścia
Jak pokazać światu, że życie Waszych chłopców, po ludzku może niedoskonałe, wypełnione czasem cierpieniem i ograniczeniami, warte jest tyle samo co życie każdego innego człowieka i tak samo mają oni prawo do życia?
Robią to świetnie media. My otwieramy drzwi dla ich kamer, mikrofonów i powstają z tego niezłe arcydzieła, z chłopcami w rolach głównych: uśmiechniętymi, szczęśliwymi. Wydaje mi się, że to przemawia o wartości ich życia. Nie mówimy wiele, ale jesteśmy z nimi, pomagamy rodzicom zaopiekować się ich synami. I super, że media chcą to pokazywać. Więcej słów chyba nie potrzeba.
No właśnie, widziałem w Waszym domu chłopców przykutych do łóżek, którym uśmiech nie schodził z twarzy. Jak Wy to robicie?! Gdzie leży sekret ich szczęścia?
Myślę, że sekret szczęścia leży w MIŁOŚCI. Każdy człowiek, który czuje się kochany, jest po prostu szczęśliwy.
z s. Tymoteuszą Agnieszką Gil
z Domu Pomocy Społecznej
w Broniszewicach
rozmawiał
Karol Wojteczek
Zachęcamy również do śledzenia postępów z budowy nowego Domu Chłopaków i wsparcia zbiórki na rzecz jego wyposażenia na stronie www.domchlopakow.pl.
Czytaj także:
2050 polskich misjonarzy służy na świecie. Wylosuj jednego i wejdź na misyjny szlak