26 września 2017 r. pomyślnie zakończył się proces beatyfikacyjny o. Serafina Kaszuby – mało w Polsce znanego franciszkanina. A bez wątpienia jest on wart poznania. Niech pokaże to jego życie, którego główna część toczyła się na Ukrainie i w Kazachstanie.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Na Ukrainie o. Serafin dzielił los innych Polaków od 1939 r. Przykładem, sytuacja w 1943 r., kiedy to z grupą wiernych uciekł przed UPA do miejscowości Medwedowo, gdzie mieszkała Teofila Ostrowska. Ona właśnie w nocy „kładła się jak pies przed pokojem ojca Serafina, by nikt nie mógł wejść inaczej, jak tylko stąpając po niej, by wtedy krzykiem go ostrzec. Była gotowa na wszystko, by go obronić”.
Serafin trwał z Polakami przez cały okres okupacji niemieckiej. A gdy Wołyń stał się radziecki, został proboszczem w Równem. Na początku podlegał represjom jeszcze ze strony UPA. Przykładowo: któregoś dnia, po odprawieniu mszy św., złapali go partyzanci, wywieźli, rozebrali do naga i zostawili w rowie.
Gdy zniknęła już UPA, o. Kaszubę gnębiły miejscowe władze. Aby go usunąć, wymyślono sprytny plan. W styczniu i kwietniu 1958 r. ukazały się mianowicie 2 artykuły szkalujące Sługę Bożego. „Pisano o podejrzanych relacjach z jakąś kobietą, o nadużyciach alkoholowych i oszustwach finansowych”.
Czytaj także:
Krzesimir Dębski o rzezi wołyńskiej: Najbardziej boli kłamstwo [wywiad]
Ojciec Serafin – “podpolnik”
Wspomniane artykuły dały pretekst do wydania 11 kwietnia 1958 r. urzędowego zakazu wykonywania czynności kapłańskich i pozamykania kościołów, w których czynności te się odbywały. Franciszkanin stał się wtedy „podpolnikiem”, czyli wędrownym, „podziemnym” księdzem.
Jako „podpolnik”, o. Serafin poruszał się już nie tylko po Wołyniu, ale docierał nawet na Podole i Polesie. Gdy sądził, że śledzi go milicja, wyjeżdżał poza Ukrainę. Gdy wracał, wierni gorąco go przyjmowali, a z ust do ust przekazywano sobie wieści o wędrownym kapłanie. Zaznaczmy jednak, że artykuły atakujące go przyniosły pewien skutek. Jak sam pisał: „Z każdym dniem zacieśnia się koło moich przyjaciół… Reszta obrzuca mnie błotem i szuka innego duszpasterza”.
Być może te obelgi przyspieszyły jego decyzję, aby udać się do Kazachstanu. Był w nim 5 lat. Spotkały go tam różne przykrości, np. został wrzucony do studni, w której na szczęście nie było wody. W końcu – 22 grudnia 1966 r. – o. Serafina aresztowano i skazano na 11 lat pobytu w domu dla inwalidów i nieuleczalnie chorych. 8 lutego 1967 r., mimo dużego mrozu i obfitych opadów śniegu, z pomocą dwóch Polek udało mu się jednak stamtąd zniknąć. Niezrażony wrócił do swej działalności duszpasterskiej.
Czytaj także:
Bł. Władysław Bukowiński. Polski ksiądz w heroicznej walce z ateistycznymi pustyniami ZSRR
Do chwilowego powrotu do Ojczyzny, skłoniła Sługę Bożego dopiero śmierć ukochanej siostry. 19 kwietnia 1968 r. przekroczył polską granicę. W Stalowej Woli odwiedził groby ojca i sióstr, w Sędziszowie Małopolskim i Krakowie był w znanych sobie klasztorach franciszkańskich, a we Wrocławiu spotkał się z siostrzeńcami. Tam też poddał się leczeniu gruźlicy płuc. „Był pacjentem zdyscyplinowanym, a przy tym mocno uduchowionym… Odprawiał nabożeństwa w kaplicy szpitalnej, miał z chorymi pogadanki duchowe”, a wieczorem odmawiał z nimi modlitwy.
Po wyzdrowieniu, odpowiadając na prośby katolików z Kazachstanu, ruszył z powrotem. Długa droga i trudne warunki klimatyczne Azji Środkowej pogorszyły jednak jego stan. Kłopoty zdrowotne miały zresztą prześladować o. Kaszubę do końca życia. Mimo tego działał nie tylko w Kazachstanie, lecz też na Syberii. A w ostatnich latach życia, spotkał go jeszcze mocny, a niezasłużony cios.
Władze bowiem, dały pozwolenie na otwarcie kaplicy w miejscowości Taincza. Pod warunkiem jednak zobowiązania się miejscowych do tego, że nie pozwolą oni nigdy Słudze Bożemu na odprawienie mszy w owej kaplicy. Nie wolno im było o wspomnianym zobowiązaniu też powiedzieć. Wierni, których duszpasterzem od paru lat był właśnie o. Kaszuba, dotrzymali obietnicy danej władzom. Jej ofiarą padł jednak nasz bohater, który nie rozumiejąc zachowania bliskich mu ludzi, cierpiał bardzo.
Wkrótce potem, 20 września 1977 r. zmarł. Jego grób we Lwowie stał się miejscem modlitwy wielu chrześcijan.
Wszystkie cytaty pochodzą z książki R. Modelskiego „Serafin Kaszuba. Kapłan do szpiku kości”, Kraków 2017.
Czytaj także:
Polski kapucyn blisko beatyfikacji. Zmarł w trakcie odmawiania brewiarza