– Każda z nas wstaje rano, ma potargane włosy, sińce pod oczami i nie zawsze zjada tę piękną instagramową owsiankę na śniadanie. Czasem są to parówki…” – o pułapkach (nie)perfekcyjnego internetowego życia, celebrowaniu codzienności i spacerach z Bogiem opowiada autorka bloga Kameralna.com.pl
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Kocham celebrować życie. Bycie tu i teraz jest moją receptą na szczęście. Odpoczywam przy soulowej muzyce i czerpię garściami podczas podróży. Jak każda kobieta lubię modę i cały czas poszukuję własnego stylu – pisze o sobie Dorota Zalepa, autorka bloga Kameralna.com.pl i Mistrzyni Świata w taekwondo. W rozmowie z Dominika Cichą dzieli się swoim przepisem na życie w rytmie slow.
Dominika Cicha: Zaglądam na twój Instagram: pięknie podany jaglany pudding z kokosem, świeże róże w wazonie, równiutko ułożone płyty. I od razu mam ochotę sprzątać.
Dorota Zalepa: Mój Instagram jest ładny, estetyczny. Nie wrzucam zdjęć bałaganu, ale wierz mi, moje mieszkanie jest normalne, przeciętne. Robię zdjęcia, gdy wszystko jest posprzątane, ale już zaraz walają się zabawki dziecka, dokumenty czy gazety.
Jak nie wpaść w tę internetową pułapkę perfekcjonizmu? Wydaje nam się, że życie blogerek jest idealne. Porównujemy je do naszego i… zaczynamy tonąć w kompleksach.
Trzeba znaleźć złoty środek między życiem internetowym a realnym. Codzienność blogerów czy celebrytów, choć w internecie wygląda na perfekcyjną, wcale taka nie jest. Kiedy zdamy sobie sprawę z niedoskonałości, możemy czerpać z nich siły. Właśnie dzięki temu, że nie jesteśmy perfekcyjni, jesteśmy wyjątkowi i możemy coś od siebie dać światu.
Na niedoskonałości trzeba sobie umieć pozwolić?
To są smaczki naszego życia. Sama jestem perfekcjonistką, ale blogowanie uczy mnie, żeby nią nie być. Trenując taekwondo przez wiele lat, ćwiczyłam każdą technikę do upadłego, żeby osiągnąć jak najwyższe laury. I rzeczywiście je osiągałam, bo praca nad sobą i trening dają efekty. Jednak czasem dobrze jest zrobić coś, co nie jest do końca idealne. Ja też miewam dni, kiedy odczuwam spadek nastroju. Jestem człowiekiem, a nie cyborgiem czy robocikiem, który nie ma uczuć.
Liczy się autentyczność
Nie oszukujesz swoich czytelników. Piszesz wprost, że masz chandrę.
W życiu są wzloty i upadki, cierpienia i porażki. Nawet jeśli dążymy do życia w rytmie slow, nie zawsze będziemy szczęśliwi. Dlatego na blogu stawiam na szczerość, otwartość i prawdę. Nie buduję swojego fałszywego wizerunku, bo czytelnicy zaraz to wyczują. Podkreślam, że mimo że jestem osobą dążącą do perfekcji – mam to w genach – blog uczy mnie, by pokazywać nawet coś, co nie jest doskonałe.
Ta autentyczność jest dziś chyba kluczem do blogowego sukcesu.
Mamy trochę przesyt doskonałości: magazynów modowych z idealnie szczupłymi modelkami, idealnych domów, dzieci, partnerów itd. A życie wygląda zupełnie inaczej. Każdy wstaje rano, ma potargane włosy, sińce pod oczami, nie zawsze zje tę piękną instagramową owsiankę na śniadanie – czasem są to parówki.
Jak radzisz sobie z hejterami?
Przez całą karierę blogową zetknęłam się z nimi zaledwie kilka razy i jestem bardzo szczęśliwa z tego powodu. Dużą rolę odgrywa tu szacunek do czytelnika i jego czasu. Staram się odpowiadać na ich komentarze, maile. Zawsze znajdzie się ktoś, kto ma ochotę wbić szpilkę. To boli, ale staram się wyciągać z tego jakąś lekcję.
Czytelnicy widzą na blogu zaledwie skrawek twojego slow life. Jak ono wygląda w praktyce?
Prowadzę firmę wspólnie z mężem, zajmuję się domem, wychowuję dzieci, piszę blog i nie zawsze mam czas na wszystko. Dlatego staram się pilnować dyscypliny pracy. O godzinie 18.00 wyłączam komputer i spędzam czas z bliskimi. W ciągu dnia staram się wyrwać godzinkę na przygotowanie zdrowego posiłku, spacer czy rozmowę z dzieckiem. Rodzina, wiara i zdrowy styl życia – to moje priorytety. Oczywiście, obowiązkami dzielę się z mężem. Posiłek przygotowuje ten, kto ma więcej czasu.
Na wszystko jest czas
Zanim stworzyłaś swoje Kameralne miejsce w sieci, prowadziłaś bardzo intensywny tryb życia. Mistrzostwo Europy i Świata – Twoja kariera sportowa robi wrażenie. Tęskniłaś wtedy za spokojem?
Żyłam bardzo szybko, na walizkach. Było dużo stresu i adrenaliny. Praktycznie nie było mnie w domu. Nie miałam życia poza treningami. Wszystko było podporządkowane sportowi – miałam nawet indywidualny tok studiów. Nie pozwalałam sobie na ustępstwa, bo musiałam to potem odpracować na treningach. Dopiero kiedy sport się zakończył – co było dla mnie bardzo trudne – zaczęłam mieć czas na relację z bliskimi, żeby wyjść do kina, kogoś poznać, ubrać się w coś innego niż dres: założyć sukienkę, szpilki, pomalować usta. Uczyłam się tego. Nie muszę już ciągle osiągać nowych sukcesów, jak wcześniej.
Potrafiłaś cieszyć się z tych osiągnięć?
Dawały krótką satysfakcję. Zdobędzie się Mistrzostwo Europy, potem Świata i co dalej? Przygotowujemy się na olimpiadę. Człowiek nie raz podejmował nadnaturalny trud. Ale najważniejsze nie jest podium, tylko ta droga, którą pokonujemy.
Często wracasz do tych wspomnień? Tęsknisz za treningami?
Kiedy zakończyłam karierę sportową, musiałam zamknąć drzwi. Albo wszystko, albo nic. Nie potrafiłam trenować rekreacyjnie. Miałam w sobie żyłkę sportowca – rywalizację, chęć pokonywania siebie. Mogłam zostać trenerką, ale podjęłam decyzję, że to koniec i zaczęłam szukać nowej drogi. Na początku było trudno. Wydawało mi się, że nic oprócz sportu nie potrafię. Ale dbałam też o to, żeby skończyć studia i różne kursy, nauczyć się języków.
Slow life
Jesteś dowodem na to, że slow life można się nauczyć.
Taki styl życia jest dla każdego. To nie jest żadna sztywna filozofia, której trzeba się trzymać. To nasza postawa wobec życia. I wcale nie chodzi o życie powoli, w zwolnionym tempie. To może być życie szybkie, jeśli ktoś lubi takie tempo. Slow life to życie zgodnie z własnym rytmem, zwalnianie np. podczas jedzenia posiłków i celebrowanie życia, a przyspieszanie wtedy, gdy jest to konieczne. Stałe punkty slow life to uważność, życie tu i teraz, ustalenie sobie priorytetów. To życie w zgodzie ze sobą, poszukiwanie własnego ja i poznawanie siebie.
Dzięki blogowi dowiedziałaś się czegoś o sobie?
Blogowanie dało mi bardzo dużo, rozwinęłam się. Wykorzystałam tu swoją cierpliwość i systematyczność, których nauczyłam się w sporcie, dlatego słomiany zapał mi nie groził. Nauczyłam się walki z perfekcjonizmem i przestałam porównywać się z innymi. Czasami jest to dobre – bo od lepszych się uczymy, ale w pewnym momencie trzeba się od tego odciąć. Wtedy zauważamy swoją pracę i cenimy ją jako wartościową.
Szczęście w prostocie
Piszesz, że szczęścia szukasz w prostocie. A gdzie szukasz prostoty?
W życiu. Staram się jak najmniej je komplikować. Stawiam na proste relacje z ludźmi, proste wybory, intuicję i stawanie w prawdzie. Z doszukiwania się drugiego dna biorą się problemy.
A internet?
Jako blogerka korzystam także z sieci. Nowoczesne technologie są dla nas, ale z drugiej strony trochę nam to życie odbierają. Internet nie może nas pochłaniać. Może pomóc nam poznać ludzi, a nawet miłość swojego życia. Ale nasze życie będzie pełne, jeżeli zaczniemy stawiać na to, co w realu. Internet nigdy nie da nam tego, co może dać nam druga osoba czy nowe doświadczenie.
Slow life to także slow fashion. Jak być wiernym sobie w… garderobie? Tego też musiałaś się nauczyć, czy może od małego kochałaś klasyczne ubrania?
Zawsze lubiłam modę. Gdy byłam nastolatką, zawsze dodawałam jakiś akcent – kolorowe rajstopy, podkradałam koszule z szafy taty. Na maturę poszłam w jego marynarce. Dosyć szybko wystrzeliłam w górę, więc musiałam kupować ubrania na dziale męskim, a za krótkie rękawy były normą. Ale teraz nie mam już aż takiego problemu. Nie podążam za trendami. Stawiam na rzeczy dobrej jakości, klasyki. Warto szukać własnego stylu, wiedzieć, że mamy dobrze skrojoną szafę i czuć się z nią dobrze.
Często doradzasz czytelniczkom. Pomagasz im stworzyć wymarzoną slow garderobę i dzielisz się doświadczeniem. Twój post o ubraniach dla wysokich kobiet nie raz mi się przydał… Miałaś kompleksy z powodu wzrostu?
Najgorzej było w podstawówce. Wieczorki taneczne, dyskoteki – dla mnie to była trauma, bo nie miałam za dużego powodzenia w tańcu. Ale wyzbyłam się tego w liceum, kiedy poszłam na treningi. W sporcie wzrost stał się atutem i teraz nie przywiązuję do tego wagi. Kiedy założę buty na obcasie, jestem ciut wyższa od męża, ale jemu to nie przeszkadza.
Bóg w internecie
Myślisz, że ubrania są przedłużeniem naszej osobowości?
Na pewno są wyrażeniem siebie, a także sztuką. Ale trzeba pamiętać, że wartość człowieka tkwi w człowieku, a nie w rzeczach.
Nie ukrywasz, że ogromnym wsparciem dla ciebie jest rodzina. Twoja mama pewnie się wzrusza, gdy czyta, jak pięknie o niej piszesz.
Była dla mnie inspiracją do szukania szczęścia. Jest zawsze uśmiechnięta, nawet gdy jej coś dolega. Pełna energii, zawsze w ruchu. Jest już na emeryturze, ale cały czas się rozwija. Chodzi na kursy, szkolenia, dużo podróżuje. Gdy pytam ją, co daje jej siłę, odpowiada: Bóg. Zaczyna dzień modlitwą i modlitwą go kończy. Ważny jest też dla niej drugi człowiek. Jest ciepła, otwarta i sama nie boi się prosić o pomoc. Jeśli dajemy dobro, ono do nas wraca. Od starszych ludzi możemy się dużo uczyć – oni wiedzą, co jest w życiu naprawdę ważne.
Trudno jest przyznać się do Boga w internecie?
Dzisiaj wydaje się, że trzeba być dyplomatycznym, apolitycznym, żeby kogoś nie urazić albo nie stracić czytelników. Ale ja w którymś momencie stwierdziłam, że jeśli nie będę szczera, to prowadzenie bloga nie ma sensu. Jak mam pisać o swoim życiu, jeśli pominę ważny aspekt wiary?
Jak znajdujesz dla Niego czas?
Nie musimy ustalać sobie: teraz musi być pół godziny czy godzina na modlitwę albo codzienna wizyta w kościele. Możemy modlić się podczas różnych czynności, np. spaceru. Mamy taki rytuał z synkiem, że odmawiamy krótką modlitwę w drodze do szkoły. To buduje rodzinę, małżeństwo. Niedawno zaczęłam odmawiać Nowennę Pompejańską. To niezły wyczyn, ale możliwy. Ostatnio tyle się mówi o medytacji. A różaniec jest jej najlepszą formą.