separateurCreated with Sketch.

Św. Dominik Savio: Łatwo jest zostać świętym… Zacznij od tego

DOMINIK SAVIO
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Elżbieta Wiater - 09.03.18
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Młody Dominik zapragnął zostać świętym. Opracował cały plan postu i umartwień. Po kilku dniach był wycieńczony, przybity i przekonany, że jest skazany na klęskę…

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Dominika Savio

To była czwarta ciąża mamy Dominika Savio. Któregoś dnia kobieta poczuła się źle i z czasem jej stan coraz bardziej się pogarszał. Doszła do etapu, kiedy marzyła już tylko o tym, żeby móc jeszcze przed śmiercią uściskać swojego syna, który przebywał w oratorium ks. Bosko, a więc ok. czterdziestu kilometrów od domu.

Ku jej zdziwieniu któregoś dnia drzwi domu się otworzyły i stanął w nich Dominik. Podbiegł szybko do niej i mocno uściskał, obejmując za szyję, po czym ucałował i wyszedł. Całe wydarzenie wydawałoby się snem, gdyby nie wstążka na szyi matki, na której zawieszony był obszyty starannie kawałek płótna. I to, że mama Dominika od razu wyzdrowiała.

Skąd chłopiec wiedział o sytuacji w domu? A przede wszystkim, skąd była w nim ta pewność, że Maryja chce uzdrowić jego matkę i to za pośrednictwem właśnie takiego sakramentalium? Wychowawca Dominika, (także święty) Jan Bosko był pewien, że to owoc głębokiego życia religijnego jego podopiecznego. Zresztą właśnie tą myślą kierowany pozwolił chłopcu pojechać do rodzinnego domu.

Łatwo jest zostać świętym

Wszystko zaczęło się od kazania ks. Jana, w którym mówił o tym, że łatwo zostać świętym. Chłopiec na te słowa się rozmarzył i umknęła mu część, że tak powiem, metodologiczna kazania, więc wymyślił sobie swój własny sposób. Opracował cały plan postu i umartwień, ale ominął ważny punkt: nie skonsultował tego ze spowiednikiem. Po kilku dniach był wycieńczony, przybity i przekonany, że jest skazany na klęskę.

Zauważył to ks. Jan i zapytał Dominika, co się dzieje. Wysłuchał jego opowieści o pragnieniu, jakie rozpalił w sercu podopiecznego i próbach jego realizacji. Pierwsze pochwalił, drugie polecił zmodyfikować – droga do świętości jest zwyczajna, zaczyna się od starannego wypełniania codziennych zadań i robienia tego z miłością i wrażliwością na drugiego człowieka.

Chłopiec ma być chłopcem, a nie młodocianym mistrzem przesadnej ascezy. W jego życiu ma być miejsce na radość, zabawę, naukę, a jedyne, o co trzeba się troszczyć, to aby pamiętać o modlitwie i ofiarowywaniu Bogu wszystkiego, co się nam w życiu przydarza.

Wielki efekt niewielkim kosztem

Dominik Savio przyjął rady wychowawcy całym sercem i z wielką prostotą. Codziennie starannie i ze skupieniem służył do mszy, opiekował się młodszymi i słabszymi chłopcami w oratorium, pomagał w nauce tym, którzy tego potrzebowali. Kiedy przychodził czas postu, pościł, a kiedy czas zabawy – bawił się.

Równolegle bardzo szybko dojrzewał duchowo. Wkrótce stał się mistykiem. I choć jego przeżycia duchowe pozostały w dużej mierze tajemnicą, część z nich miała swoje odbicie w jego zachowaniach, jak choćby historia ze szkaplerzem dla matki. Zachowała się też inna podobna opowieść.

Otóż pewnego dnia przyszedł do ks. Jana i zaczął nalegać, żeby ten wziął stułę i wszystko, co potrzebne do udzielenia sakramentu chorych oraz wiatyku i poszedł z chłopcem. Dominik zaprowadził księdza, idąc z całkowitą pewnością, do jednego z domów w miasteczku i tam zastukał do drzwi. Okazało się, że mieszka za nimi umierający protestant, który na łożu śmierci zapragnął się nawrócić, ale nie miał jak prosić o przyprowadzenie kapłana.

Żyjąc krótko, przeżyć czasów wiele

Dominik zmarł, mając 15 lat, w wyniku ciężkiej choroby. Zdawał sobie sprawę z tego, że umiera – już żegnając się przed wyjazdem do domu z wychowawcą i chłopcami w oratorium, powiedział, że już tam nie wróci.

Rzeczywiście zmarł na wiosnę 1857 r. Umierając, powiedział do swego taty, że widzi piękne rzeczy. Zostawił po sobie świadectwo, że rzeczywiście łatwo zostać świętym oraz szkaplerz, któremu wiele kobiet na świecie zawdzięcza poczęcie i zdrowy przebieg ciąży. Jasny ślad szybującej szybko ku niebu gwiazdy.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!