Im dziecko jest starsze, tym więcej decyzji podejmuje samodzielnie, nie pytając o radę rodzica. Wiemy, że niektóre z nich są błędne, a ich konsekwencje rozciągać się będą na całe życie. Zadajemy sobie wtedy pytanie, jak zawrócić je z niewłaściwie obranej ścieżki, jak nakłonić do zmiany zdania.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Począwszy od pierwszych klas szkoły podstawowej ścieżki dziecka i rodzica rozchodzą się coraz bardziej. Jako istoty niezależne, dokonują własnych wyborów. Tymczasem rodzic oczekuje, że dziecko będzie potrzebowało jego aprobaty, chociaż nie spodziewa się, że dziecko będzie akceptować jego decyzje. Mimo iż trudno odmówić rodzicowi racji, to taka jednostronna relacja nie będzie działać.
Dlaczego dzieci popełniają błędy?
Początkowo dziecko faktycznie o tę aprobatę zabiega, jednak czasem spotyka się z krytyką lub dobrymi radami, które są nieadekwatne do jego świata. Im więcej takich sytuacji się gromadzi, tym rzadziej dziecko opowiada o sobie. Niejako traci zaufanie do rodzica, który jego zdaniem rzadko docenia, zbyt często krytykuje, a dawanych rad nie można wykorzystać, ale trzeba ich wysłuchać.
Niekiedy dochodzi do sytuacji, kiedy o problemach naszej pociechy dowiadujemy się z mediów społecznościowych lub od rodziców rówieśników. Mamy świadomość, że każda próba pomocy spotka się z odrzuceniem. Kiedy dziecko już zupełnie wymyka się spod naszej kontroli, kiedy mimo naszych starań nic nie jest w stanie zmienić jego zachowania, wtedy prosimy Boga o pomoc. Czasem chcielibyśmy, aby, skoro nie rodziców, dziecko poradziło się chociaż Boga. Chcielibyśmy, aby to Bóg wskazał mu właściwą ścieżkę, ale czy nauczyliśmy go rozmawiać z Bogiem, słuchać i iść za Jego głosem?
Czytaj także:
7 mocnych rzeczy, które warto codziennie mówić swoim dzieciom
Jak dziecko uczy się mówić o problemach?
Wszystko, czego oczekujemy od dziecka, powinno ono wynieść z domu rodzinnego, a nauczyć się tego może jedynie przez obserwację rodzica. Jeśli więc chcemy, aby dziecko opowiadało o swoim dniu i problemach, sami to zróbmy. Jeśli chcemy, aby prosiło o radę, sami tak postępujmy. Jeśli chcemy, aby szło za głosem Boga, sami idźmy.
Okazuje się, że skoro dorośli nie dzielą się swoimi przeżyciami, dzieci również nie mają tego w zwyczaju. Tymczasem już od najmłodszych lat, matka czy ojciec wchodząc do domu, może opowiadać o swoim dniu. Wtedy dopiero możemy zapytać o dzień naszego dziecka. Najpierw dajmy przykład, pokażmy, jak to się robi, a następnie zachęćmy do tego samego malucha.
Jak rozmawiać o problemach?
Na rozmowę o problemach trzeba stworzyć dogodny czas. W zależności od powagi sprawy może to być podczas wspólnego posiłku lub po posiłku albo przed wspólną modlitwą. Kiedy moja rodzina co wieczór gromadzi się na czytanie Pisma Świętego, zaczynamy naszą modlitwę od podziękowania Bogu za to, co tego dnia się zdarzyło. Zastanawiamy się, czy Bóg starał się coś nam przekazać. Mówimy też o naszych problemach i prosimy wszystkich członków rodziny o modlitwę.
Nie oczekuję od dziecka, że rozwiąże moje problemy, ale pokazuje, że każdy z nas z nimi się boryka i zwierza się innym członkom rodziny. Liczę też na to, że Bóg do mnie przemówi przez słowa Pisma Świętego lub ustami drugiego człowieka. Swoim życiem i modlitwą daję przykład dziecku.
Ważne jest przy tym, aby nie narzucać swoich pomysłów i rozwiązań. Słuchając z wyrozumiałością i miłością, już niesiemy pocieszenie. Nie wiemy tymczasem, jaką drogą chce poprowadzić człowieka Bóg. Zamiast generować swoje własne rozwiązania, módlmy się z zaufaniem do Boga, aby zajął się wszystkim i pokazał najlepszą drogę.
Kto i jak może udzielać wskazówek?
Bóg z każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji, potrafi wyciągnąć dobro, dlatego powierzam Mu wszystkie trudności. Zna też moje pragnienia i najlepszy scenariusz na moje życie, w którym te marzenia realizuję. Pytam więc Go o drogę, którą powinnam zmierzać. Robię to na oczach moich dzieci, licząc na to, że na ten wzór zbudują swoją relację ze Stwórcą.
Kiedy otrzymam odpowiedź od Boga, opowiadam o tym moim bliskim. Pokazuję, jak interpretuję zdarzenia i myśli, przychodzące do mnie w trakcie modlitwy. Dzieci widzą, że niekiedy moi rodzice niedowierzają moim interpretacjom i inaczej, logicznie uzasadniają moje decyzje. Czasem nawet przekonują mnie do innego wyboru. Jestem wtedy wierna boskim wskazówkom, a po pewnym czasie okazuje się, że to była najlepsza decyzja.
Nie widzimy pełnego obrazu sytuacji, kiedy podejmujemy decyzję, ale Bóg widzi i prowadzi nas najlepszą możliwą ścieżką. Musimy ją tylko dostrzec, usłyszeć Jego wolę. Pokazując dzieciom, jak to działa w moim życiu, daję im fundament do budowania własnych sposobów komunikacji z Bogiem. Liczę, że nawet jeśli dziecko nie zapyta mnie o radę, to poprosi o to Boga oraz usłyszy i zrozumie Jego wskazówki. Każde dziecko ma przecież trzech rodziców. Zaprośmy więc Boga do wychowywania wraz z nami.
Czytaj także:
Metoda Montessori zmieniła moje podejście do wychowania dzieci
Czytaj także:
Jak wychowywać dzieci, a nie hodować? Podpowiada autor „Elementarza dla rodziców”