Z gniewem miewamy kłopot. Wpisany na listę grzechów głównych, daje mylne wrażenie, że jest całkowicie zakazany i wówczas żyjemy w przekonaniu, że gniewać się nie wolno. Z tego wynika mnóstwo kłopotów. Amputować bowiem gniew – to pozbawić człowieka energii do działania i zmiany.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Czy możemy się gniewać?
Myśląc o gniewie obawiamy się tak naprawdę owego tsunami, którym jest gniew niepohamowany. Awantury, zbrodnie w afekcie, a nawet wojny, rodzą się z gniewu, nad którym utracono kontrolę i który zdominował rozsądek i zmysł etyczny. W codziennym życiu złość też kojarzy się z zachowaniami, które ranią otoczenie.
Tymczasem gniew to jeden z najcenniejszych informatorów, jakich mamy. To on sygnalizuje fizyczne zagrożenie życia – tak mojego, jak moich bliskich. Na porządku dziennym odsłania przede mną wartości i potrzeby najpilniej strzeżone w moim sercu. Staje na straży tego, co we mnie najbardziej żywe.
Czytaj także:
Czy mogę gniewać się na żonę?
Wsłuchaj się w swój gniew
Jak więc pozyskać potencjał, jaki niesie, nie powodując zniszczenia relacji wokół mnie i utraty wzajemnego zaufania? Po pierwsze, nauczyć się słuchać własnego gniewu. Wrażliwie rozpoznawać jego pierwszy sygnał, bo jak w przypadku Hulka, bohatera z filmu Marvela, gdy tętno sięga 200 uderzeń na sekundę, jest już za późno na wyhamowanie.
Gniew wylany na otoczenie odcina mnie kompletnie i od innych, którzy skupiają się na obronie, i od moich własnych celów. Cokolwiek komunikuję krzykiem – że chciałbym, by inni mnie szanowali, słuchali, spełnili moją prośbę – automatycznie przestaje być słyszane („kiedy krzyczysz, nie słyszę, co mówisz”). Dlatego potrzeba umiejętności bycia ze sobą i swoimi uczuciami wtedy, gdy w ciele pojawiają się ich pierwsze sygnały (podniesione ciśnienie, uderzenie ciepła, ból w skroniach).
Gdy już wiesz, że zaczynasz się złościć, zadaj sobie pytanie: jaka moja potrzeba nie została zaspokojona? Potrzeba szacunku, gdy ktoś zajechał mi drogę? Potrzeba odpoczynku, gdy dzieci wieczorem biegają po domu, zamiast się myć i iść spać? Potrzeba słowności, gdy mąż się spóźnia z pracy, a mieliśmy właśnie wyjść do kina?
Jeśli wiesz, możesz poszukać rozwiązania, które pomoże Ci ocalić zarówno to, co dla Ciebie ważne, jak i drugiego człowieka. Jeśli najbliższy kwadrans czy nawet godzinę spędzisz na połajankach, narzekaniu czy wyzwiskach, sytuacja na pewno się nie poprawi.
Czytaj także:
Mój brat był alkoholikiem. Jego śmierć nauczyła mnie jak pokonać gniew
Wykorzystaj złość:
- Do asertywnego komunikatu. Jest on krótki i opanowany. „Widzę, że jeszcze biegacie po domu, a zegar pokazuje godzinę wpół do dziesiątej. Ogarnia mnie złość, bo jestem bardzo zmęczona i za moment nie będę mieć siły, by wam pomóc. Proszę, byście w 5 minut umyli się i wskoczyli w piżamy”.
- Do działania. Ubieram się i wychodzę do kina, zamiast czekać i pomstować, aż mąż wróci.
- Do zmiany. Jeśli generalnie zawsze na drodze się spieszę i drugi kierowca ze swoimi niebezpiecznymi zachowaniami trafia na moje spięte presją czasu nerwy, mogę w końcu postanowić wyjeżdżać z domu 20 minut wcześniej niż zwykle.
Złość jest potrzebna!
Gniew jest tak bardzo potrzebny, ponieważ strzeże granic – i moich, i ludzi, którzy zależą ode mnie. Ojciec rodziny, który nigdy się nie gniewa w pracy i pozwala na traktowanie siebie byle jak, wyładuje swoją złość w domu w bezpiecznych relacjach z najbliższymi, raniąc ich i pozbawiając swojej bliskości.
Istnieje jeszcze problem złości nieadekwatnej, czyli tej, której natężenie znacznie przekracza pozornie błahy powód. Na przykład wściekam się, bo szef mnie pominął w ważnej dla naszego zespołu rozmowie, ale przeżywam ten fakt jak katastrofę, nie zaś możliwą do naprawienia niezręczność.
Przy takim przeżywaniu złości potrzeba sięgnąć do swojej historii i znaleźć wydarzenia, które zostawiły rany tak głębokie, że dzisiaj reaguję wielkim wzburzeniem na sytuacje ledwie podobne do tamtych. Może rodzice pomijali mnie, a faworyzowali rodzeństwo? Może tata nas zostawił i nigdy nie rozpakowałem tej traumy? Na ogół bowiem złość, jaką przeżywaliśmy wtedy, nie została nigdy odkryta – i tyka w nas jak bomba zegarowa, wybuchając, gdy tylko coś trąci strunę dawnego cierpienia. I w tej sytuacji mój gniew mówi do mnie o czymś bardzo ważnym, co wymaga we mnie troski.
Czytaj także:
Czy jesteś dla siebie ważna?