Matkom – żołnierzom jest nieco łatwiej przystosować się do służby w wojsku. Wczesne wstawanie i ciężka praca przez cały dzień to ich codzienność, przecież przy małych dzieciach zapomniały, co to znaczy przespana noc.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Kobieta w wojsku
Kobieta w wojsku, to taki obywatel klasy „B”. Może nie tyle gorszy, co traktowany inaczej. Nie znaczy też, że lepiej, chociaż i tu bywają wyjątki.
W każdej jednostce jest inaczej i od tego trzeba zacząć, ponieważ każda z kobiet – żołnierzy ma zupełnie inne doświadczenia. Różnie traktowani są żołnierze zawodowi, a w inny sposób żołnierze przygotowujący się do bycia żołnierzem zawodowym. W pierwszym przypadku służba to codzienne, stosunkowo unormowane godziny spędzone w jednostce. Wykonywanie tego, co zostało określone w karcie mówiącej o zajmowanym stanowisku, a także wszelkich rozkazów przełożonych. Natomiast służba przygotowawcza, o której szerzej tu napiszę wygląda nieco inaczej.
Czytaj także:
Gen. Elżbieta Zawacka, jedyna cichociemna: Miałam szczęśliwe życie
Misja z dala od domu
Spotkałam się z kilkoma kobietami – matkami, które postanowiły coś zmienić w swoim życiu. Zrobić odważny krok i zostać żołnierzami Wojska Polskiego. Wszystkie w jakiś sposób związane z wojskiem. Albo były cywilnymi pracownikami w armii, albo ktoś z rodziny był żołnierzem. Skąd taki pomysł? Po pierwsze spełnianie marzeń, po drugie stabilizacja ekonomiczna, jaką niewątpliwie daje służba wojskowa.
Na pół roku zostawiły swoje dzieci i mężów, aby zrealizować trudne zadanie – przejść szkolenie wojskowe. W początkowym okresie, przez kilka tygodni były prawie zupełnie odizolowane od rodzin i zakoszarowane (zakwaterowane) na terenie jednostek szkolnictwa wojskowego. Z rodziną widziały się jedynie przez kilka godzin w niedzielę, zawsze w mundurach. Ich życie diametralnie się zmieniło. Codzienne wczesne pobudki, zaprawy poranne, szybkie posiłki, treningi, musztry.
Wszystko musiały robić wspólnie z całym kursem. Nie mogły podejmować samodzielnie żadnej decyzji, wszystko zostało podporządkowane rozkazom dowódcy, które na dodatek zmieniały się wyjątkowo często. Zmęczenie, przestawienie myślenia i najgorsze… tęsknota za domem, za bliskimi. Wszystko to każdej z nich dało w kość, ale nie poddały się i zostały żołnierzami składając Przysięgę Wojskową.
Od tego momentu mogły już widywać się z rodzinami częściej. Te, które mieszkały blisko miały nieco łatwiej, bo mogły jeździć do swoich dzieci codziennie, ale nie wszystkie miały to szczęście. Wtedy pozostawały jedynie weekendy spędzone w domach. Mało i dużo jednocześnie. Takie rozstanie dla większości z nich było ogromnym emocjonalnym wyzwaniem.
Do tej pory miały wszystko pod kontrolą. Wiedziały, co dzieje się z ich dziećmi, jak sobie radzą. Codziennie mogły przytulić synów i córki, zamienić z nimi kilka słów. Przez służbę wszystko się zmieniło i musiały sobie z tym poradzić. Pomogło wsparcie innych matek – żołnierzy, ale także zmęczenie i ciągłe wykonywanie zadań – dzięki temu nie miały czasu na myślenie o domu.
Czytaj także:
Rodzina na etacie: mama, tata, praca i dzieci
Pani żołnierz
Chociaż kobiety w wojsku służą już od trzydziestu lat, to niektórym mężczyznom nadal to nie odpowiada. Na szczęście są to niechlubne wyjątki na drodze pań. Na co dzień kobiety robią wszystko to, co mężczyźni. Te, z którymi rozmawiałam to silni, niezależni, zdeterminowani i nie liczący na specjalne względy żołnierze. Nieważne, czy chodzi o tzw. „rejony”, czyli mycie podłóg na pododdziale, noszenie sprzętu na zajęciach z taktyki czy też strzelanie.
Muszą i wykonują te same czynności co mężczyźni. To oczywiste. Czują się pełnoprawnymi żołnierzami, ale czasami trafiają na mur w postaci przełożonych. Jak może wyglądać taki mur? Czasami całkiem niewinnie. Prowadzący zajęcia wyznacza do zadań wyłącznie kobiety, wymaga od nich więcej, stawia przed nimi zadania dodatkowe. To da się przejść zazwyczaj z uśmiechem na twarzy. Są jednak także przypadki, gdzie panowie rzucają uwagi na temat płci, są bardzo nieprzyjemni. Gołym okiem widać, że mają problem z wojskową służbą kobiet. Podczas gdy one ani swoim zachowaniem, ani słowem nie liczą na specjalne względy.
Czasem się zdenerwują, ale zazwyczaj puszczają mimo uszu komentarze i po prostu robią to, co do nich należy. Są momenty, gdy jest im fizycznie po prostu trudniej. Są drobniejszej budowy, mają inne uwarunkowania fizyczne i noszenie sprzętu, który mają na sobie również panowie, jest dla nich nieco trudniejsze. Jednak czy to w jakikolwiek sposób wpływa na ich służbę? Raczej nie, a słabsze chwile przydarzają się każdemu, bez względu na płeć.
Matka stworzona do służby
Mogę śmiało wysnuć twierdzenie, że matkom – żołnierzom jest nieco łatwiej przystosować się do służby w wojsku. Wczesne wstawanie i ciężka praca przez cały dzień to ich codzienność. Przy małych dzieciach zapomniały co to znaczy przespana noc. Na służbie przygotowawczej nie muszą chociaż przygotowywać posiłków, te są im po prostu wydawane.
Są też regularne! Jednorazowe umycie podłogi w ciągu dnia brzmi jak marzenie przy maluchu, który ciągle rozmazuje coś na podłodze. Jedno, co się nie zmienia, to ciągle zimna kawa… tym razem jednak przez ciągłą zmienność decyzji i niekończące się zbiórki, a nie przez płacz malucha. Tylko ta ogromna tęsknota za rodziną jest czymś, co rodzi ciągle powtarzającą się myśl „Kiedy to się w końcu skończy?”.
Czytaj także:
Ile talentów mają kobiety? I dlaczego więcej, niż tylko gotowanie i sprzątanie?