Casey Barker jest świeckim misjonarzem, który pomaga w kenijskiej szkole dla niesłyszących. Znaki szczególne? Ma zespół Downa i jest otwarty na każde wyzwanie!
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Szkoła dla niesłyszących im. św. Michała w Kitui w Kenii przyjęła w 2016 roku rodzinę Barkerów: rodziców i ich 27-letniego syna Caseya.
Dla wolontariuszy Fidesco przyjazd tej rodziny był prawdziwym błogosławieństwem: potrzebowali kogoś, kto zarządzałby szpitalem diecezji, a także logopedy, specjalizującego się w języku migowym. Rodzice pasowali do wymaganego profilu, a Casey okazał się niespodziewanym bonusem. Mimo że ma zespół Downa, jest doskonałym nauczycielem języka migowego w szkole!
Czytaj także:
Babcia Irma, 93-letnia wolontariuszka, została gwiazdą internetu! [zdjęcia]
Casey Barker. Skok w nieznane
Rodzina wspólnie podjęła decyzję, by wyjechać do Afryki i zostać świeckimi misjonarzami dla Fidesco. Casey przyznaje, że bał się porzucić amerykański styl życia, obawiał się tego skoku w nieznane. I rzeczywiście, gdy dotarli na miejsce przeżył szok. Miasto Kitui, gdzie zamieszkali, leży w biednym regionie, panuje tu straszna susza, gdy kończy się pora deszczowa, ludzie miesiącami nie widzą deszczu… Rodzinna Georgia Barkerów jest tak daleko! Kenijczycy przyjęli ich serdecznie, „jak Europejczyków”. Wszystko tu jest inne, zwłaszcza jedzenie – Casey szybko stracił na wadze.
Jego ojciec, Rick pracuje jako zastępca administratora w szpitalu w Mitali, pomaga personelowi medycznemu poprawić warunki funkcjonowania i finanse placówki. Mama Caseya, Diana uczy języka migowego dzieci w szkole św. Michała. Casey szybko polubił niesłyszących uczniów. Zaskoczyli go tym, że są niezwykle spontaniczni i przyjęli go tak serdecznie! „Naprawdę miałem wrażenie, że w ogóle nie rozumieją, że ja też jestem niepełnosprawny” – śmieje się Casey. Już nie mówią mu na powitanie: „Witaj, Europejczyku”, ale traktują jak kogoś stąd. Casey jest zachwycony: „Kiedy nie przychodzę, dzieci dopytują się, gdzie jestem i chcą mnie zobaczyć!”.
Czytaj także:
50 mam, 50 dzieci, 1 dodatkowy chromosom. Karaoke, które porusza do łez
Casey, wielki brat
Wśród uczniów są osoby niesłyszące i jednocześnie niewidome. Casey mówi o nich: „Są naprawdę cudowni”. Wymyśla dostępne dla nich gry, huśta na huśtawce i cieszy się z ich postępów. Ma za punkt honoru, by wprowadzać do wspólnoty szkoły „nowych”. Dla wielu dzieci szkoła św. Michała jest obcym, dziwnym światem, gdzie po raz pierwszy w życiu trafiają same, daleko od rodzin.
Niektórzy spośród uczniów w swoich środowiskach czuli się samotni, wykluczeni. „Zdarza się, że niepełnosprawne dzieci były kompletnie odrzucone albo chowane przed światem” – mówi Laura Droulers, odpowiedzialna za wolontariuszy w Afryce. Wyjaśnia, że „choroba tych dzieci jest postrzegana w Kenii jako klątwa. Żyją z dala od społeczeństwa i rówieśników, są więc bardzo wycofane, nieśmiałe”. Inaczej niż Casey, który imponuje otwartością.
Laura Droulers zapewnia: „Jest swobodny i nieprawdopodobnie uczynny, pomocny. Czuwa, by nikomu niczego nie brakowało”. Przystosował się doskonale do życia w Kenii i czuje się odpowiedzialny za nowych uczniów. Z jego pomocą szkoła św. Michała nie tylko odpowiada na potrzeby tych dzieci, ale też stara się zrobić wszystko, by się rozwijały i stawały bardziej niezależne.
Tekst pochodzi z francuskiej edycji portalu Aleteia