Jeśli wierzę w kochającego mnie Boga, który w swojej miłującej Opatrzności czuwa nad moim życiem, to po co miałbym próbować dowiadywać się czegoś o tym życiu „na zapas” i „na własną rękę”?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Kościół naucza, że korzystania z wróżbiarstwa nie da się pogodzić z wiarą. Dlaczego? Poniżej przedstawiamy pięć konkretnych powodów.
Grzech potępiony w Biblii
Uprawianie wróżbiarstwa i korzystanie z usług osób parających się tym fachem Biblia wyraźnie nazywa grzechem i jako taki potępia oraz nakazuje surowo karać. I to w wielu miejscach.
Pierwsze wzmianki na ten temat pojawiają się już w Torze, czyli Pięcioksięgu wśród przykazań i przepisów danych przez Boga Ludowi Wybranemu. Czytamy tam na przykład: „Nie będziecie się zwracać do wywołujących duchy ani do wróżbitów. Nie będziecie zasięgać ich rady, aby nie splugawić się przez nich” (Kpł 19,31).
Czytaj także:
Uwaga na samozwańczych egzorcystów! Jak rozpoznać tego prawdziwego?
Grzech wróżbiarstwa pojawia się następnie w wielu innych księgach. Zawsze wymieniany jest w katalogu głównych przewinień Izraela, które ściągają nań kolejne nieszczęścia i klęski. I tak jest właściwie aż do końca Pisma Świętego. Jego ostatnia księga, czyli Apokalipsa mówi o „uprawiających gusła” (termin obejmujący szerokie spektrum praktyk o charakterze magicznym) jako o tych, którzy znajdą się poza Nowym Jeruzalem w jeziorze siarki i ognia.
W co tak naprawdę wierzę?
Człowiek z oczywistych powodów pragnie poznać, przynajmniej w ogólnym zarysie, czekającą go przyszłość. Dlaczego więc na przestrzeni całego tekstu Biblijnego jego autorzy tak gwałtownie piętnują grzech, do którego skłonność wydaje się dość naturalna?
Chodzi o sprawę wręcz fundamentalną w życiu duchowym, a mianowicie o to, w co tak naprawdę wierzymy: w Boga, który jest Panem naszej historii (także tej najbardziej osobistej), czy też w to, co starożytni Grecy nazywali Fatum, czyli Losem rozumianym jako samoistna, niezależna od niczego i nikogo (nawet od bogów), nieubłagana siła?
Jeśli wierzę w kochającego mnie Boga, który w swojej miłującej Opatrzności czuwa nad moim życiem, to po co miałbym próbować dowiadywać się czegoś o tym życiu „na zapas” i „na własną rękę”?
Trudny dar wolności
Wiara w Fatum (jakkolwiek rozumiane) oprócz pewnej dozy tragizmu (zasadniczy brak wpływu na swój los) ma pewne „zalety”, których jednak nie sposób pogodzić z biblijną koncepcją człowieczeństwa. Jakie? Przede wszystkim uwolnienie od ciężaru odpowiedzialności za swoje życie, decyzje i ich konsekwencje. Bo skoro coś i tak „jest mi pisane”, to pośrednio wynika z tego, że cokolwiek się wydarzy, nie ja jestem temu winien.
To słynne i nagminnie powtarzane „tak miało być” – nijak nie idzie tego pożenić z wizją człowieka wyposażonego w trudny, ale stanowiący o jego szczególnej godności dar wolnej woli wspomaganej przez rozum. Tymczasem to do niej odwołuje się Bóg, zapraszając człowieka do przyjaźni z sobą.
Jestem odpowiedzialny za swoje decyzje, czyny, działania. Zostałem uzdolniony do przewidywania ich konsekwencji i dźwignięcia ich ciężaru. Inaczej byłbym bezwolną marionetką. Marionetki zaś mogą być bardzo sympatyczne i bardzo sprawnie się poruszać, ale nie są w stanie kochać (bo miłość to decyzja podjęta w wolności). A tak się składa, że Bogu chodzi właśnie i „tylko” o miłość.
Oczywiście, zdarzało i zdarza się nieraz, że Pan Bóg odsłania ludziom nieco z tajemnic przyszłości. Zawsze jednak jako pewien „możliwy scenariusz”, którego realizacja zależy od tego, jak człowiek wykorzysta swoją wolność. Często w formie wezwania do nawrócenia za pomocą uprzytomnienia nam, do czego prowadzi nasze złe postępowanie. Nigdy jako nieunikniony „wyrok”.
Czytaj także:
Przekroczenie dozwolonej prędkości jest grzechem. Proboszcz pisze do parafian
Wejście w kompetencje Boga, czyli pycha
W Katechizmie (patrz. KKK 2116) głównym argumentem przeciwko wróżbiarstwu jest zarzut pychy. Sięganie po wróżby jest tu postrzegane jako mniej lub bardziej zawoalowane pragnienie panowania nad czasem, historią i ludźmi.
To zaś są kompetencje Boga, a nie człowieka. Stwórcy, a nie stworzenia. Pragnienie zdobycia „szybkiej i łatwej” wiedzy o przyszłości jest zatem kolejną odsłoną próby „bycia jak Bóg”, czyli pokusy, którą Szatan uwiódł pierwszych ludzi.
Pomoc złych duchów: otwieranie się na nie
Ostatni argument dotyczy naszego duchowego bezpieczeństwa. Różni wróżbici, wieszcze i przepowiadacze przyszłości mogą obwiesić ściany swoich „gabinetów” świętymi obrazami i raz po raz odwoływać się do religii i wiary, czy też twierdzić, że ich mniej lub bardziej autentyczne zdolności są „darem Bożym”.
Kryje się w tym jednak zasadniczy fałsz. Skoro Pan Bóg nie działa w ten sposób, to umiejętności, jakimi dysponują nie mogą pochodzić od Niego. Od kogo więc pochodzą (o ile nie są jedną wielką blagą i wykorzystywaniem ludzkiej naiwności)?
Odpowiedzi nie trzeba długo szukać. Komu miałoby zależeć na odwodzeniu człowieka od ufnej relacji z kochającym go Bogiem i od tego, kim jest w Jego zamyśle, jeśli nie Księciu Kłamstwa, czyli Złemu? Zaś korzystanie z jego usług rzadko kiedy bywa bezpieczne, a prawdziwego pożytku i dobra nie przynosi nigdy.
Czytaj także:
Czy 666 to liczba Szatana? Sprawdzamy, co o tym mówi Apokalipsa