Czy biskupi nie powinni się wypowiadać na temat spraw publicznych, a politycy z kolei powinni zostawić swoje przekonania religijne w domu?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Kościół i państwo nie wchodzą nawzajem w swoje kompetencje. Ta zasada, potwierdzona w konkordacie, wynika z ich odrębnych celów i zakresu działania. Kościół prowadzi ludzi do zbawienia, a zadanie państwa skupia się na zapewnieniu bezpieczeństwa i wszystkiego, co potrzebne obywatelom do życia tu i teraz.
Sfera polityczna i religijna są od siebie niezależne. Oczywiste jest więc dla nas, że norma religijna nie może stać się prawem państwowym; nikt nie dostanie kary np. za nieobecność na niedzielnej mszy świętej. Hierarchowie Kościoła nie mogą też nakazać wiernym, na kogo głosować. Z kolei władze państwowe nie mają prawa ingerować np. w obsadę stanowisk kościelnych.
Czy Kościół miesza się do polityki
Autonomia sfery politycznej i religijnej nie dotyczy jednak norm moralnych, które obowiązują w każdej dziedzinie życia; życie publiczne z pewnością nie pozostaje „poza dobrem i złem”. Co więcej, etyka w polityce jest bardzo istotna, gdyż osoby na wysokich stanowiskach swoim postępowaniem dają przykład innym – pozytywny lub negatywny.
Biskupi i księża mają pełne prawo przypominać politykom o konieczności kierowania się etyką, tym bardziej, jeśli ci politycy deklarują się jako katolicy. Swojej wiary nie zostawia się przecież jak płaszcza na wieszaku przed wejściem do sali sejmowej. Człowiek spójny wewnętrznie wyznaje takie same poglądy, modląc się w niedzielę w kościele, w domu i na sejmowej mównicy.
Zadaniem Kościoła jest prowadzenie ludzi do zbawienia. Więc jeśli stanowione prawa czy gorszące postępowanie osób publicznych prowadzą ludzi do złego, Kościół ma wręcz obowiązek sprzeciwiać się i napominać. Jak mówi Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes, zadaniem Kościoła jest wydawanie „oceny moralnej nawet w kwestiach dotyczących spraw politycznych, kiedy domagają się tego podstawowe prawa osoby lub zbawienie dusz (…)”.
Demokracja potrzebuje wartości
Pozytywną cechą demokracji jest wielość opinii i możliwość swobodnej dyskusji. Katolicy, jak i wszyscy obywatele, mogą mieć bardzo różne opinie w wielu sprawach: ekonomii, polityki międzynarodowej, kwestii socjalnych, finansowania partii, obronności itd. Jedni są bardziej na prawo, inni na lewo, jedni mają większą wrażliwość socjalną, inni stawiają na wolny rynek, jedni są zwolennikami jak najszerszej demokracji, inni woleliby rządy silnej ręki – i wszyscy mieszczą się w Kościele. Na tym polega pluralizm.
Jednak uwaga – katolik, który żyje swoją wiarą i traktuje ją poważnie, nie zagłosuje na ugrupowanie polityczne proponujące rozwiązania wyraźnie przeciwne moralności i wierze. To byłaby sprzeczność sama w sobie, podwójne życie. Dlatego też warto przed oddaniem na kogoś głosu dowiedzieć się, co dany kandydat czy partia proponuje, i rozważyć to w sumieniu.
Większość spraw publicznych podlega swobodnej dyskusji. Istnieją jednak takie podstawowe kwestie, co do których nie ma kompromisów. Zgadzamy się, przynajmniej w europejskim kręgu kulturowym, że należy dążyć do pokoju, a nie wojny, zapewnić wolność religijną, starać się eliminować nędzę. Pokój, wolność, rozwój gospodarczy, godność człowieka to powszechnie przyjmowane wartości, których nikt nie podważa. Demokracji potrzebne są wartości, gdyż bez nich zamienia się w totalitaryzm, jak mówił Jan Paweł II w Centesimus annus.
Niekwestionowaną wartością powinno być również życie ludzkie w każdej jego fazie, a także małżeństwo i rodzina. I to nie jest kwestia wiary. Albo każdy ma prawo do życia od początku (czyli poczęcia) do śmierci, albo nie; albo małżeństwo mężczyzny i kobiety, i rodzina są fundamentem społeczeństwa albo nie. Prawda jest jedna, niezależnie od tego, co naucza Kościół.
„Laickość” bowiem oznacza przede wszystkim postawę kogoś, kto respektuje prawdy wypływające z naturalnej wiedzy o człowieku żyjącym w społeczności, niezależnie od tego, że prawdy te są zarazem częścią nauczania określonej religii, albowiem prawda jest jedna. Błędem byłoby utożsamianie słusznej postawy autonomii, jaką katolicy powinni przyjmować w życiu politycznym, z postulatem niezależności od nauczania moralnego i społecznego Kościoła (por. Nota doktrynalna o niektórych aspektach działalności i postępowania katolików w życiu politycznym, 24 listopada 2002 r., pkt. 5).
Politycy katoliccy?
Warto zaznaczyć, że Kościół jest wspólnotą wierzących w Chrystusa, dlatego w takim samym stopniu członkiem Kościoła jest arcybiskup, co wierny świecki. Mają po prostu inną rolę.
Natomiast w polityce czy szerzej – w sprawach publicznych, świeccy działają na własną odpowiedzialność, a nie jako „urzędowi katolicy”. Ich decyzje są decyzjami, za które ponoszą osobistą odpowiedzialność, tak samo ugrupowania polityczne ponoszą odpowiedzialność za swoje posunięcia. Jeśli ktoś deklaruje się jako katolik, to nie oznacza, że jego rozwiązania są „katolickie”! Nie ma katolickich rozwiązań; mogą być lepsze lub gorsze, ale nie katolickie. To byłoby mieszanie porządków Kościoła i państwa.
Również nazywanie partii politycznej katolicką czy chrześcijańską wydaje mi się ryzykowne, choć w tej sprawie są różne zdania. Po prostu w takich ugrupowaniach mogą się zdarzyć przekręty czy pewne niejasności, co od razu staje się amunicją dla przeciwników Kościoła.
Politycy katolicy wcale nie potrzebują „zasłaniać się” Kościołem w wypowiedziach publicznych i używać argumentów typu „ja tak uważam, gdyż tak mówi Kościół”. Nauczanie Kościoła dotyczące spraw niepodważalnych, takich jak prawo do życia, wartość małżeństwa mężczyzny i kobiety, wolność religijna itd., odwołuje się do prawa naturalnego, czyli tego niepisanego „katalogu” norm moralnych, które każdy ma wpisany w sumienie i serce – wierzący i niewierzący. Nie jest przecież potrzebna łaska wiary, by rozumieć, że nie należy zabijać, kraść czy że rodzice mają prawo wychowywać dzieci według własnych przekonań.
Wiara może jednak odegrać wspaniałą pozytywną rolę w działalności publicznej czy politycznej, dlatego że mobilizuje do działania, inspiruje, by starać się zmieniać otaczającą rzeczywistość na lepsze, by nie być biernym i wziąć sprawy w swoje ręce.
Czytaj także:
Czy Kościół może i powinien wtrącać się do polityki?
Czytaj także:
Czy chrześcijanin może być zwolennikiem konkretnej partii politycznej?