separateurCreated with Sketch.

Adam Woronowicz o ojcu Kolbe: Mówili o nim „szalony Maks” [wywiad]

DWIE KORONY
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Wszystko, co robił, robił dla Niepokalanej, jak sam mówił. Jednocześnie mówili o nim „szalony Maks” – wspomina Adam Woronowicz, odtwórca roli zakonnika w filmie „Dwie Korony”.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Przy wejściu do Konsulatu Generalnego RP w Barcelonie, gdzie przeprowadziliśmy wywiad, ochroniarz był tak zaskoczony widząc Adama Woronowicza, wielką gwiazdę w kraju, z którego pochodzi, że nie mógł powstrzymać się przed zadawaniem mu różnych pytań. Dało się zauważyć, w życzliwości i cierpliwości aktora, że jest przyzwyczajony do sławy i do radzenia sobie z nią poprzez skromność i dyskrecję.

Aleteia: Jak przedstawiłby pan postać świętego Maksymiliana Kolbe – tak dobrze znanego Polakom, ale nieco mniej reszcie świata – osobie, która nie wie, kim był?

Adam Woronowicz: Mówiąc w skrócie, o. Maksymilian Maria Kolbe był zakonnikiem, założycielem Niepokalanowa, klasztoru oddalonego kilkadziesiąt kilometrów od Warszawy. Przed wojną wydawał w ogromnych nakładach prasę katolicką, marzył o ewangelizacji Azji, co zaprowadziło go na misje do Japonii. W czasie II Wojny Światowej znalazł się w obozie koncentracyjnym w Auschwitz, gdzie w lipcu 1941 roku postanowił oddać życie za jednego ze współwięźniów, zgłaszając się za niego do bunkra głodowego. Więzień ten miał żonę i dzieci. Ojciec Kolbe w taki sposób zginął śmiercią głodową.

Adam Woronowicz o filmie „Dwie Korony”

W jaki sposób zrodził się projekt „Dwie Korony”?

Pomysł pojawił się po pielgrzymce papieża Franciszka do Polski w 2016 roku. W trakcie tej wizyty papież odwiedził Auschwitz. Wszedł do celi Maksymiliana Kolbe i trwał w niej w zupełnej ciszy. Komentowały to wydarzenie wszystkie media, agencje prasowe i zaczęto zadawać sobie pytanie, kim był Kolbe. W Polsce jest to osoba znana i wydawało nam się, że świat również zna tę historię. Okazało się, że nie. I wtedy właśnie reżyser Michał Kondrat postanowił odpowiedzieć na to pytanie, kręcąc o o. Kolbe film. Na początku wydawało mu się, że film będzie dotyczył wyłącznie tego, co wydarzyło się w Auschwitz. Ale kiedy zaczął poznawać historię o. Kolbego, odkrył postać rzeczywiście wyjątkową. Prawdziwego wizjonera, który wyprzedził swoje czasy.

Co skłoniło pana do przyjęcia tej roli?

Na pewno bardzo się ucieszyłem, że będę mógł zagrać Maksymiliana Kolbe, postać, którą znałem od dziecka. Ale kiedy zacząłem poznawać dobrze tę historię, to chciałem uciekać.

Ze względu na presję, by sprostać postaci?  

Tak, choć na początku nie czułem, że mnie ta rola przerasta. Jednak w miarę poznawania tej historii, tego jak złożoną i wyjątkową postacią był Maksymilian Kolbe, to rzeczywiście, patrząc na nasze możliwości produkcyjne, zdałem sobie sprawę, że odegranie tej roli jest dużo bardziej skomplikowane.

Jak zagrać o. Maksymiliana Kolbe?

Jak przygotowywał się Pan do roli?

Oprócz tego, że wraz z Michałem Kondratem byliśmy w Auschwitz, to także wiele razy odwiedziłem Niepokalanów. W tamtejszych archiwach przechowywane są zdjęcia, dokumenty, które pomagały mi zbliżyć się do tej postaci. Choć wiadomo, że to wszystko to za mało, żeby zbudować postać tak złożoną. Należałoby zapytać osoby, które go znały, jak się zachowywał, jaką był osobowością…  Ale na podstawie tego, co mieliśmy, musieliśmy utkać, uszyć tę postać, wydobyć ją.

Co było najtrudniejsze w zbudowaniu postaci?

Trudno było zagrać tę postać, ponieważ jest ona niezwykle złożona. Z jednej strony święty, który spogląda na nas z obrazów, a z drugiej – normalny człowiek, który miał swoje wady. Wszystko, co robił, robił dla Niepokalanej, jak sam o tym mówił. Jednocześnie mówili o nim „szalony Maks”. Takie postacie jest zawsze trudno złapać, uchwycić, wymykają się, jest w nich tajemnica.

Kiedy już zanurzył się pan w rolę, co w o. Kolbe zrobiło na panu największe wrażenie?

Pamiętam, że kiedy przyjeżdżałem do Niepokalanowa, jeszcze jako mały chłopak czy wielokrotnie potem, to patrzył na mnie z wizerunku taki wychudzony zakonnik w obozowym pasiaku, z numerem 16670. I spotkanie z tym filmem, z tą osobą, sprawiło, że ja w swej głowie zdjąłem ten pasiak. Ponieważ trochę tak jest, że ten ostatni epizod jego życia sprawia, że całe wcześniejsze dzieło, to wszystko co zrobił, ginie. A był to człowiek naprawdę niezwykły, który jeszcze przed II wojną światową chciał w Niepokalanowie otworzyć telewizję, radio, budować lotnisko, ewangelizować Azję. W Niepokalanowie miał najnowocześniejsze maszyny drukarskie. Stworzył największy, ówczesny klasztor na świecie, było tam 800 braci.

Woronowicz o roli ks. Popiełuszki i o. Kolbe

Grał już pan kanonizowanego męczennika, Jerzego Popiełuszkę, w filmie „Popiełuszko. Wolność jest w nas”. Jakie są różnice, a jakie podobieństwa, między tymi dwoma bohaterami?  

Były to dwie zupełnie różne postacie, żyjące w dwóch różnych okresach w historii naszego kraju. Ale ksiądz Popiełuszko był pod wrażeniem o. Maksymiliana. Wiemy, że jako dziecko czytał „Rycerza Niepokalanej”. Nie wiem, być może w jakiś sposób chciał podzielić ten sam los męczeństwa. Historia pokazała, że tak się stało. Można powiedzieć, że obaj byli męczennikami systemów totalitarnych: jeden faszyzmu, a drugi komunizmu zza żelaznej kurtyny. Z zewnątrz wyglądało to inaczej, ale kraje, które marksizm odczuły na własnej skórze, oceniają go negatywnie – było to duże cierpienie wielu narodów. Chociaż można powiedzieć, że ks. Jerzy miał bardzo pro-socjalne idee, walczył o godność robotników, ludzi wyrzucanych z pracy przez system, który był systemem właśnie komunistycznym. Paradoks.

Co jest, według pana, najbardziej wartościowym elementem filmu?

To, że pokazuje, że są szczegóły czy epizody z życia Maksymiliana Kolbe, które były dotąd nieznane również nam, Polakom. Być może poświęcamy zbyt wiele uwagi tylko jednemu wydarzeniu – temu, co wydarzyło się w Auschwitz. Ale poza tym, że film odkrywa tę postać, to pokazuje też w pewien sposób charakter naszej religijności, tej polskiej, która jest bardzo maryjna. To przejawiało się poprzez osobę Maksymiliana, a potem na pewno przez Jana Pawła II, który – notabene – beatyfikował i kanonizował o. Kolbe.

Jeśli nie widzisz wideo, kliknij TUTAJ

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Tags: