separateurCreated with Sketch.

Wychowanie – co ma wspólnego z dążeniem do ideału?

OJCIEC Z SYNEM
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Maciej Gnyszka - 08.06.18
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Wakacyjny wyjazd. Na basenie wpływamy z synem pod grzyba, z którego leje się woda, a który nazywamy grzybem atomowym. Postanawiam zażartować: Maksio, jesteśmy podgrzybki, bo wpłynęliśmy pod grzyba. „Jesteśmy raczej cząstki elementarne w atomie uranu w bombie atomowej!”. Najwyraźniej jest coś na rzeczy w tym, że rodzice przy dzieciach dziecinnieją, a dzieci dorośleją. W każdym razie to zdarzenie dało mi do myślenia. Myślenia nad istotą Paidei…

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Paideia, czyli siostra Aletei

Skoro Paideia to siostra Aletei, najpierw warto wyjaśnić, skąd pochodzi to ostatnie imię. Czy wiesz, skąd się wzięła nazwa tego portalu? Wywodzi się od greckiego, a nawet starogreckiego słowa ἀλήθεια, które znaczy “prawda”.

No dobrze, ale dlaczego nazywam Paideię siostrą Aletei, i w dodatku tytułuję ją wielką literą? Ponieważ również słowo paideia pochodzi ze starogreki – po grecku to παιδεία. Co oznacza? To doskonałe pytanie. Odpowiedź jednak nie jest łatwa. Można by rzec, że słowo paideia odpowiada naszemu wychowaniu. Ale jest sporo prawdy w tym, że diabeł tkwi w szczegółach.

Bo nie chodzi o jakieś wychowanie ani o jakąś edukację, ale o to, jak do tej kwestii podchodzili starożytni Grecy. A podchodzili bardzo poważnie. Łatwiej nam będzie zrozumieć paideię, gdy sięgniemy po tytuł słynnej książki Wernera Jaegera, poświęconej temu zagadnieniu (polecam, swoją drogą). Brzmi on: “Paideia. Formowanie człowieka greckiego”.

I już jesteśmy w domu. Słowo formowanie może nam, współczesnym, słabo pasować do troski o dzieci i ich przyszłość, ale dobrze oddaje istotę sprawy. Dlaczego? Ponieważ pokazuje, że starożytni Grecy poprzez paideię rozumieli wychowanie zmierzające do określonego celu – do osobowego ideału.

Właśnie dlatego tytułuję Paideię wielką literą. My, katolicy, doskonale rozumiemy, że wychowanie dzieci jest dążeniem do ideału właśnie. Jako rodzice chcemy pomóc naszym pociechom w odkrywaniu talentów, a potem rozwijaniu ich. Chcemy wyposażyć dzieci w „narzędzia”, które w przyszłości pozwolą im odnaleźć ich własną drogę do świętości, prawda?

No dobrze, ale jak taka Paideia wygląda w praktyce?


MATKA UPOMINA CÓRKĘ
Czytaj także:
Do czego prowadzi wolnościowe wychowanie?

 

Kiedy Syn przekracza Twoje wyobrażenia

Dialog z cyklu #MójSynJestNajsłodszy, który przytoczyłem na wstępie, miał miejsce podczas moich niedawnych wakacji (bardzo niedawnych:). Mój syn ma “tylko” 5,5 roku. Cudzysłów jak najbardziej na miejscu, bo syn nie przestaje mnie zadziwiać. Aż trudno mi wyrazić słowami, jak bardzo jestem z niego dumny.

I nie tylko z powodu błyskotliwej riposty na mojego “podgrzybka”. Również dlatego, że syn okazał się bardzo pojętnym uczniem sztuki pływania. W zasadzie każdego kolejnego dnia widziałem, jak wielkie czyni postępy. A przecież nic wielkiego by się nie stało, gdyby mając 5,5 roku nie potrafił pływać i nurkować, prawda?

Syn przekroczył moje wyobrażenia. A także dał mi do myślenia. Nad Paideią właśnie. Bo z naszych wakacyjnych przygód płynie życiowa lekcja, która znajduje zastosowanie nie tylko w przypadku wychowywania dzieci. Może powiedzieć, że ta lekcja sprawdza się w każdym przypadku, gdy mamy do czynienia z rozwijaniem człowieka – z dążeniem do ideału.

 

Czego nauczyłem się od Syna podczas wakacji?

Stwierdzenie “Powinniśmy uczyć się od naszych dzieci” pewnie byłoby nieco na wyrost. Jednak z całą pewnością prawdą jest to, że powinniśmy wyciągać wnioski z tego, jak uczymy nasze dzieci. I nie tylko dzieci.

Rozwijanie kogoś, czy też uczenie, bez względu na to, czy to jest nasze dziecko, wspólnik, pracownik czy klient, to NIE JEST ciągnięcie za uszy według jakiegoś harmonogramu. Jeżeli naprawdę zależy nam na rozwijaniu drugiego człowieka, powinniśmy raczej zrobić tak: najpierw pociągnięcie – potem patrzenie, co się wydarzy – znowu pociągnięcie – i ponownie obserwowanie rezultatów.

Bo często z tego, co się wydarza, bierze się zmiana planu na ciągnięcie za uszy. Może właśnie dlatego lubię to słowo – paideia? Niestety, w naszej szkole (pewnie podobnie jest w większości państwowych szkół na świecie, niezależnie od kraju i kultury) częściej mamy do czynienia ze sztywnym przywiązaniem do programu, który przecież powinno się zrealizować. Tylko czy aby na pewno powinno się?

A może jednak rolą prawdziwego nauczyciela (przy czym nauczycielem może być rodzic, szef, kapłan czy nawet trener) jest uważne obserwowanie i UCZENIE SIĘ swojego podopiecznego?

Jak Ci się wydaje?


DZIEWCZYNKA Z LIŚCIEM
Czytaj także:
Wiesz, jaki jest klucz do wychowania dziecka?


KRYTYKA W WYCHOWANU
Czytaj także:
Wychowanie przez krytykę – motywuje czy podcina skrzydła?

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!