Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Najpierw trzeba się wspiąć po wielu schodach w głębi sklepionego beczkowo tunelu. Po wyjściu z niego otwiera się widok na piękną, barokową fasadę kościoła i widok na okolicę. To na tym wzgórzu, nazywanym Łysą Górą, w XVII w. jednemu z mieszkańców wioski objawił się św. Antoni z Padwy. Miejscowość nosi nazwę Radecznica (Roztocze), a wizjoner był tkaczem o imieniu Szymon.
Święty franciszkanin rozmawiał z Szymonem kilka razy na szczycie góry, ale także pojawił się u jej stóp, przy źródle, które pobłogosławił. Prosił tkacza, by na miejscu objawień postawiono kościół, i obiecał, że w tym miejscu dzięki jego wstawiennictwu ludzie doświadczą wielu łask. Historia potwierdziła prawdomówność Antoniego (a przy okazji i tkacza).
Opisane wydarzenia miały miejsce w czasie kolejnego konfliktu zbrojnego Rzeczpospolitej, tym razem z Rosją, w 1664 r. Wyniszczony walkami kraj, a szczególnie ludzie ubodzy, którzy zawsze najbardziej cierpią w ich wyniku, potrzebowali duchowego wsparcia. Zapewne dlatego Antoni przyszedł do nich i zapewne dlatego, zanim Szymon wystarał się o uznanie kultu, do Radecznicy zaczęły ciągnąć tłumy. Wystarczyły informacje o pierwszych cudach, a już na wzgórzu stanął drewniany krzyż, pod którym zaczęli się zbierać pątnicy.
Na szczęście nie zabrakło mądrego biskupa, który zadbał o kult, ale też o jego sprawdzenie. Mowa o sufraganie (biskupie pomocniczym) chełmskim Mikołaju Świrskim. Zakupił on ziemie, na których rodziło się właśnie samowolne sanktuarium, zbudował tam drewnianą kaplicę i malutki klasztor, do którego wprowadzili się bernardyni.
Bracia franciszkanie założyli księgę cudów. Miała je zbadać specjalna komisja teologów stworzona przez biskupa diecezji chełmskiej. W 1679 r. przesłuchała ona kilkadziesiąt osób będących świadkami wydarzeń, zbadano cuda zapisane w księdze i ostatecznie uznano prawdziwość objawień.
W międzyczasie ruch pielgrzymkowy rósł w przyśpieszonym tempie. Bernardyni postanowili postawić murowaną świątynię i udało im się znaleźć fundatorów, za główną uważana jest Elżbieta z Drohojowskich Kopczyńska. Już w 1694 r. kościół został konsekrowany i wraz z otoczeniem stanowi jedną z architektonicznych perełek Roztocza.
Ruch pielgrzymkowy swoje największe natężenie zyskał w XIX w. Na odpusty 13 czerwca do Radecznicy ciągnęły tłumy po kilkadziesiąt tysięcy ludzi rocznie. Co ciekawe, nie byli to wyłącznie katolicy obrządku łacińskiego – Antoni wypraszał łaski i przyciągał także unitów i prawosławnych. Przez to Radecznica stała się miejscem jednoczenia Kościoła, zanim ktokolwiek słyszał o ekumenizmie.
Sytuacja zmieniła się po powstaniu styczniowym, kiedy bernardynów skasowano. Wrócili dopiero na początku XX w. Radecznica stała się wtedy centrum nie tylko duchowym, ale także kulturowym. Prowadzono tam wykłady, powstała szkoła męska, nawet zaczęto wydawać własne pismo.
Niestety, wkrótce wybuchła następna wojna a po niej władze komunistyczne próbowały zniszczyć kult, ale bez powodzenia. Śladem tych czasów jest szpital psychiatryczny, który mieści się w dawnych zabudowaniach klasztornych. Miał on „zepsuć” dobre imię miasteczka, które miało się kojarzyć odtąd z chorobami psychicznymi, a nie uzdrowieniem.
W sanktuarium wciąż dzieją się cuda, Antoni wyprasza zdrowie, czasem nawet sam o jego przywróceniu mówi swoim podopiecznym. Niektóre są tak spektakularne (jak cofnięcie się wszystkich zmian u dziecka urodzonego z toksoplazmozą), że nie do uwierzenia.
Wierni odwdzięczają się świętemu swoją hojnością – kiedy w 1995 r. pożar wypalił całe wnętrze kościoła, tak szybko zebrano potrzebne fundusze i podjęto prace, że do końca roku dokonano ponownej konsekracji świątyni.
Niedawno kościół otrzymał od papieża Franciszka godność bazyliki mniejszej. Myślę jednak, że bez względu na status świątyni, nigdy nie zabraknie tam wiernych i łask. W końcu Antoni obiecał!