Przeceniamy mężczyzn wtedy, gdy uważamy, iż są sensem lub dopełnieniem naszego połamanego życia. Gdy nie potrafimy się cieszyć sobą, przyjaciółmi, relacjami nienacechowanymi seksualną więzią.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Żyjemy dla nich, z nimi albo bez nich. Toczymy o nich wojny, wygrywamy, przegrywamy. Mężczyzna – ojciec, brat, ukochany, przyjaciel, towarzysz drogi lub cel, drogocenny łup, powietrze. W pogoni za nim (za miłością?) potrafimy złamać w sobie każdą, nawet najgrubszą kość. Potrafimy rzucić szkołę, pracę, całe życie i z małym tobołkiem na plecach uciec w siną dal. W świetle zachodzącego słońca lub – to wersja zdecydowanie hardcorowa – płonących domów, w których poparzone żony i dzieci skaczą w nie wiadomo co, próbują ocaleć.
Czytaj także:
Słownik kobiet: Wariatka
Chciałabym powiedzieć, że… przeceniamy mężczyzn
Na tym motywie powstały chyba wszystkie mniej lub bardziej wyszukane powieści, filmy i seriale. Ona – szukająca miłości i on – ideał, książę ze snu, w garniturze, na koniu, z sześciopakiem lub bez, w ferrari, w okularach lub z gitarą. Ona biega za nim przez sześć sezonów, on – w końcu daje się złapać. Ona – pragnie przyklejenia, bliskości, jak kartka do kartki, on – daje jej do siebie przylgnąć. Od teraz jest inaczej, jakoś tak świetlniej, kolorowiej. Życie w końcu ma sens.
Przepraszam za powyższą ironię, ale z całą mocą mojego wielokilogramowego ciała chciałabym powiedzieć, że przeceniamy mężczyzn. I to prawie we wszystkim.
Najpierw w tym, jaki mogą mieć wpływ na nasze życie. Bo nie ma najmniejszej wątpliwości, że przecież mają. Że są dla nas ważni. Chodzi mi o coś innego – o znaczenie mityczne. Mężczyzna bywa jak Złoty Graal, dla którego warto poświęcić wszystko. Zewrzeć szyki. Wyszminkować się, schudnąć, nabłyszczyć. Pękałam ze śmiechu, czytając opis odruchów uruchamiających się w kobietach, kiedy w ich towarzystwie pojawi się facet, opis autorstwa czujnej obserwatorki życia, Kasi Nosowskiej: „Natychmiast da się zaobserwować rozkojarzenie, przygryzanie warg, nawijanie loka na palec, ewentualnie przerzucanie z lewej na prawą całej czupryny, bujanie nogą, zsuwanie buta z pięty, zabawę łańcuszkiem lub kolczykiem. Istny festiwal uwodzenia”.
Nie napiszę, że w jakikolwiek sposób mnie to dziwi, bo przecież wiadomo, że nie dziwi, że tak mamy, że to o nas. O dziewczynach, które zapominają o istnieniu najlepszej przyjaciółki, gdy w ich życiu (w końcu!) pojawia się „ON”.
Czytaj także:
Słownik kobiet: seks
Miłość mężczyzny i kobiety powinna być spotkaniem
Przeceniamy mężczyzn wtedy, gdy uważamy iż są sensem lub dopełnieniem naszego połamanego życia. Gdy nie potrafimy się cieszyć sobą, przyjaciółmi, relacjami nienacechowanymi seksualną więzią. Przeceniamy mężczyzn wtedy, gdy wyrywamy swoje serce i oddajemy je im w kanibalistycznym geście miłości. Gdy cierpimy za nich, dla nich, przez nich. Gdy się na to godzimy.
Przeceniamy mężczyzn, przeżywając ich jako wybawicieli, odnowicieli lub inne wcielenia fałszywych mesjaszy. To prawda, że miłość do nich robi z nami coś kluczowego, że przemienia. Cały „myk” w tym, żeby poszukać konkretu. Ja znalazłam go w odkryciu, że miłość kobiety i mężczyzny jest spotkaniem. Ono stanowi ożywcze natchnienie dla naszych dwóch, pozornie skłóconych światów. Zbliżyć się, poszukać środka i pozostać w kontakcie z tym, jaka i kim jestem – to chyba najgłębszy dowód miłości.
My, współczesne kobiety, z postedenowym kompleksem Ewy chcącej mężczyźnie nadskoczyć, przypodobać się, wypolerować buty, wyprać garderobę, naszykować jedzenie, umilić czas, odciążyć, i to w imię czego? Wzajemności. Jakiej? Jakiejkolwiek.
Czytaj także:
Słownik kobiet: Nie
Pijcie z tej samej butelki, ale nie z tego samego kieliszka…
Trochę gorzki jest dzisiejszy słownik. Ale być może właśnie tak gorzka jest opisywana w nim kobieca dys-kondycja. Tak dużo kobiet opowiedziało mi historię swojej zdradzonej miłości. Pokładały w niej wszystko. A potem przyszła ta inna, spojrzała i on za nią poszedł. I tyle.
Czasem musimy zdekonstruować w sobie całą neurotyczną, rozkochaną wizję romantycznej miłości, aby zobaczyć, kim tak naprawdę jest mężczyzna. Żeby zobaczyć, że jest drugim człowiekiem. Trochę innym. Obcym, cudzoziemcem, mówiącym w języku, którego potrzebuję się nauczyć. Że posiada własny bagaż doświadczeń. Że celem jego życia nie jest stanie się uprzedmiotowioną, skumulowaną wersją wszystkich moich zaspokojeń. Że to wszystko jest o wiele bardziej skomplikowane i piękne.
Moja przyjaciółka przekazała mi kiedyś wiersz, którego nie potrafię odnaleźć. Być może ktoś z Was zna autora? Zapamiętałam dwie linijki. Brzmią dla mnie jak wielka mądrość. Brzmią jak miłość, która w swej istocie jest najpiękniejszą łagodnością. Jest zauważaniem Drugiego:
Pijcie z tej samej butelki, ale nie z tego samego kieliszka.
Jedzcie z tego samego bochenka, ale nie z jednej kromki.