Z jednej strony mówi się, że trzeba ze sobą dłużej pochodzić przed ślubem, aby się lepiej poznać, z drugiej zaś, że przechodzone związki nie kończą się dobrze. Zatem gdzie jest ta granica, której przekroczyć nie można, a jednocześnie znaleźć odpowiedni czas na zaręczyny?
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Biedny student kontra ustabilizowany pracownik
Wiele osób bierze pod uwagę czynnik ekonomiczny w podjęciu decyzji o ślubie. Młodzi chcą być niezależni, a już na pewno nie chcą siedzieć “na garnuszku” rodziców. Trudno się dziwić. Faktycznie – mieszkanie poza domem rodzinnym oszczędza wielu nieporozumień w relacjach z rodzicami czy teściami. Jak to się mówi – choćby nawet byli złoci, to najlepiej jednak oddzielnie.
Na pewno ukończenie studiów przed ślubem eliminuje stres związany z sesjami, koniecznością nauki, przebywania dużo poza domem, podczas gdy w rodzinie pojawi się mały człowiek. Później trochę trudniej się zmobilizować, chociaż osobiście znam przynajmniej kilka osób, które przy dziecku czy dzieciach kończyły studia czy zdobywały kolejne tytuły naukowe.
Jest wiele za i wiele przeciw – najważniejsze i kluczowe, aby żadna ze stron nie nalegała na ślub czy zaręczyny. Tak poważna decyzja powinna być podjęta wspólnie i w jedności, bo ta jedność owocuje w relacji małżeńskiej.
Kolejny rok mija, a ja niczyja!
Oprócz czynnika ekonomicznego bierze się także pod uwagę czynnik wiekowy. Najczęściej jest tak, że osoby, które poznały się w liceum czy na studiach, chodzą ze sobą dłużej i decyzję o ślubie odkładają aż do momentu ukończenia edukacji.
Ci zaś, którzy poznają się około 30. roku życia, chodzą ze sobą krócej i szybciej decydują się na zaręczyny i ślub (wiem z własnego doświadczenia).
Okres chodzenia ze sobą u osób starszych (starszych niż studenci ;)) jest zdecydowanie krótszy, ponieważ są one bardziej gotowe, by wejść w relację na stałe, najczęściej mają ustabilizowaną sytuację materialną, a także emocjonalnie są bardziej gotowe na sakramentalne “tak”.
Czytaj także:
Musiałam odwołać ślub. Byłam wściekła na Boga, że zastawił na mnie taką pułapkę
Zanim poprosisz o rękę, poproś o decyzję
Powyższe czynniki są oczywiście istotne w podejmowaniu decyzji o zakładaniu rodziny. Jednak kluczowym czynnikiem jest gotowość obojga stron. Zanim jeszcze miałam chłopaka, a później narzeczonego to wyobrażałam sobie, że on prosi “o rękę”, ja się zgadzam itp. Standard.
Później jednak zaczęłam myśleć w innych kategoriach. Tak ważna decyzja powinna być podjęta wspólnie. Sam moment zaręczyn, niespodzianka, to jak najbardziej leży po stronie chłopaka i fajnie, jak uda się zaskoczyć miło wybrankę okolicznościami tak cudownej chwili. Jednak decyzja o tym, czy w ogóle jesteśmy gotowi, żeby nasza relacja weszła na inny poziom – bardzo ważny – to kwestia absolutnej jedności.
To ważne, gdyż jest ona jednym z fundamentów relacji małżeńskiej, jak również radosnego przeżywania okresu narzeczeństwa. W przeciwnym wypadku może być obfitujący w niepewność, lęk i trudności w przygotowaniach do ślubu.
My, zanim się zaręczyliśmy, wiedząc, że oboje tego chcemy, zapytaliśmy Boga, czy On również tego chce. Podczas wspólnej modlitwy otworzyliśmy słowo, a tam fragment z Księgi Tobiasza o tym, że Tobiasz ma pojąć Sarę za żonę. Zatem nie pozostało już wtedy nic innego dla mojego wówczas chłopaka jak zaplanować, w jakich okolicznościach stać się narzeczonym.
Czytaj także:
Gdzie i jak się oświadczyć? 5 pomysłów i 10 prawdziwych historii zaręczyn
Nauki przedzaręczynowe
Normalną rzeczą jest, że narzeczeni biorą udział w naukach przedmałżeńskich. Niestandardową zaś, kiedy robią to jeszcze przed zaręczynami. Nie każdy pewnie się ze mną zgodzi, ale osobiście uważam, że dobrze jest dla zakochanych pójść na nauki jeszcze przed zaręczynami. Najlepiej na takie w formie warsztatowej, gdzie poruszane są istotne (nieraz trudne) tematy w trakcie dialogu pomiędzy chłopakiem a dziewczyną.
To na pewno ułatwi zrealizowanie wcześniejszego punktu – pozwoli przyjrzeć się swoim fundamentom i wizją przyszłego, wspólnego życia.
Chyba, że osoby będące w związku w jakiś sposób są formowane, np. we wspólnocie i mają te same wartości i fundamenty, wtedy nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wszystko działo się “normalnym” trybem.
Dlaczego uważam, że można podjąć nauki jeszcze przed zaręczynami? Dlatego, że to pomaga podjąć świadomą decyzję. Często chłopak się oświadcza, dziewczyna mówi “Tak!” i zaczyna się fala przygotowań do ślubu, wesela i trudno już ją zatrzymać… Nawet jeśli okazuje się, że pojawiają się poważne różnice w postrzeganiu wspólnego życia.
Gdybym miała jednym słowem określić, kiedy jest najlepszy moment na zaręczyny, nie mierzyłabym tego ani wiekiem, ani statusem ekonomicznym, ani nawet liczbą miesięcy czy lat spędzonych razem.
Najlepszym momentem na zaręczyny jest ten, w którym panuje absolutna JEDNOŚĆ w kwestii tego, że chcemy miłować się wzajemnie dopóki śmierć nas nie rozłączy.
Czytaj także:
Nie zmarnuj narzeczeństwa! 4 rady jak nie stracić cennego czasu