separateurCreated with Sketch.

Egzorcysta, który miał wykonać zdjęcie… ukrzyżowanemu Jezusowi

CHRONOWIZOR, ERNETTI

Sfałszowane zdjęcie Jezusa wykonane chronowizorem.

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Karol Wojteczek - 11.07.18
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Tajna komnata w podziemiach Watykanu, dwunastu wybitnych naukowców niczym współcześni apostołowie otaczających następcę św. Piotra, tajemniczy wynalazek i pokaz, który na zawsze mógłby odmienić nasze wyobrażenia o wydarzeniach na Górze Czaszki.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

To nie scena otwierająca nowy bestseller Dana Browna, i aż dziw bierze, że po historię nie sięgnęli jeszcze filmowcy ani powieściopisarze (przynajmniej na nic takiego nie trafiłem). Wydarzenia z poprzedniego akapitu rozegrać się miały naprawdę w… no właśnie, tutaj już internetowi tropiciele spisków przestają być zgodni, a amplituda podawanych na forach dat sięga Piusa XII z jednej i Jana Pawła II z drugiej strony.

Co więc wiadomo na pewno? Na pewno istniał ks. Marcello Pellegrino Ernetti, benedyktyn, wenecki egzorcysta, pasjonat nauk fizycznych i… i tu w zasadzie pewniki się kończą. Najpopularniejsza (czyt. „najczęściej powielana na forach”) wersja żywota ks. Ernettiego zakłada, że przy udziale wspomnianego wyżej tuzina naukowców (on sam wymieniał m.in. Fermiego czy von Brauna) udało się kapłanowi stworzyć chronowizor, czyli urządzenie służące, w pewnym uproszczeniu, odtwarzaniu scen z przeszłości. Tak w 1972 r., w jedynym prawdopodobnie wywiadzie, mówił o nim dziennikarzowi mediolańskiego “La Domenica des Corriere” sam Ernetti:

Wpadłem na pomysł, oparty na założeniu przyjmowanym przez wszystkich naukowców, że fale dźwięku, raz wyemitowane, nie giną, tylko zostają w otoczeniu. Można je więc zrekonstruować, podobnie jak energię, która nie ginie. Weźmy dźwięk: każda fala dźwięku to energia, która pochodzi z określonego źródła, dzieli się na coraz mniejsze jednostki, jednak nie ulega zniszczeniu, tylko podlega tym samym procesom, które znamy z teorii względności. Materia rozkłada się nie tylko na atomy, ale i na mniejsze cząsteczki, i może zostać zrekonstruowana przy użyciu odpowiednich procedur.

Brzmi logicznie? Dla takiego laika w dziedzinie fizyki jak ja – całkiem całkiem. Dzięki użyciu chronowizora ks. Ernetti dostąpić miał zaszczytu podziwiania m.in. założenia Rzymu, wykonania opery „Tiestes” Enniusza czy zniszczenia Sodomy i Gomory (o przemówieniach Napoleona czy Mussoliniego już nawet nie wspominając). Doniosłość tych wydarzeń blednie jednak wobec faktu, że wenecki egzorcysta podejrzeć miał również… krzyżową śmierć i zmartwychwstanie Jezusa.



Czytaj także:
Kiedy wiara w Trójcę Świętą jest herezją? 25 odcinek Katopedii

Ta zresztą reminiscencja przyczynić się miała do zguby Ernettiego i przepadku jego wynalazku, który, po projekcji u Piusa XII (najczęściej wymienia się tu r. 1952 lub 1956) zarekwirowany został ponoć przez watykańskie tajne służby (świadków oczywiście zastraszono i zmuszono do milczenia). Ojciec Święty miał być bowiem przerażony niezgodnością prawdziwych okoliczności ukrzyżowania Chrystusa z ich opisem ewangelicznym (Chrystus m.in. rzekomo naubliżać miał zgromadzonemu na miejscu kaźni tłumkowi gapiów) i potencjalnymi konsekwencjami ujawnienia tych rozbieżności opinii publicznej.


OWŁOSIONA MARIA MAGDALENA
Czytaj także:
Dlaczego Marię Magdalenę przedstawia się jako… owłosioną kobietę? Katopedia zna odpowiedź!

Podstawowy problem z weryfikacją prawdziwości opowieści ks. Ernettiego jest taki, że niemal wszystkie informacje o jego wynalazku mają swe źródło w książkach jego przyjaciela, kontrowersyjnego kapłana Brune’a Francoisa, polskim czytelnikom znanego przede wszystkim z zahaczającego o mediumizm zamiłowania do kontaktów ze zmarłymi.

Co jednak z nielicznymi pozostawionymi przez samego ks. Ernettiego „dowodami” jego podróży w czasie? Cóż… Pełen, spisany ponoć w trakcie projekcji, tekst „Tiestesa”, okazał się zawierać słowa i zwroty nieznane łacinie z II w. p.n.e., a zdjęcie, jakie wenecki egzorcysta wykonać miał w trakcie odtwarzania Męki Pańskiej uwieczniało w rzeczywistości… twarz Chrystusa z rzeźby w bazylice w Collevallenza.



Czytaj także:
Zmarła 300 lat temu “święta” otwiera oczy na nagraniu? [wideo]

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.