separateurCreated with Sketch.

Ewangelia pasuje do każdej kultury. Siostry zakonne, które idą na krańce świata

SIOSTRY ZAKONNE
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Łukasz Kobeszko - 28.07.18
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
"Zamierzamy otworzyć nowy dom w Kramatorsku (ziemie wschodniej Ukrainy, dotknięte wojną). Modlitewna i charytatywna obecność na terenach, przez które przetoczyła się przemoc i tragedia wojny to spore wyzwanie. Sieroty, kalectwo, uchodźcy, zaginieni, osamotnione matki, młodzież bez perspektyw. Pomagamy tam każdemu".
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Z siostrą Marią Zarwanicką SSVM rozmawia Łukasz Kobeszko.

Łukasz Kobeszko: Siostry działają w Ukraińskim Kościele Greckokatolickim, ale oryginalnie wasze zgromadzenie powstało w obrządku łacińskim?

S. Maria Zarwanicka SSVM: Powiedziałabym, że to również nasz charyzmat (śmiech)! Siostry Służebnice Pana i Dziewicy Maryi z Matará (ukr. Cестри Служебниці Господа і Діви Марії з Матара) stanowią część większego zgromadzenia pod nazwą Rodzina Wcielonego Słowa (łaciński skrót SSVM). Jest ono stosunkowo młode, bo istnieje od połowy lat osiemdziesiątych XX wieku.

Męska gałąź zakonu powstała w 1984 roku w Argentynie. Pierwsze zgromadzenie żeńskie – 4 lata później. Działamy nie tylko na Ukrainie, ale praktycznie na wszystkich kontynentach.

Czyli jesteście zgromadzeniem birytualnym, posługującym się zarówno obrządkiem zachodnim, jak i wschodnim?

Nasza ukraińska gałąź jest obrządku bizantyjsko-ukraińskiego, gdyż działamy wśród grekokatolików. Inne odnogi, np. w Ameryce Południowej, są obrządku łacińskiego, choć otwierają się na kultury rdzennych mieszkańców tego regionu, głównie Indian.

Jak scharakteryzowałaby siostra duchowość swojego zgromadzenia? Każdy, kto się z wami spotyka zwróci uwagę, że wszystkie z sióstr noszą pierwsze imię Maria...

Jest ona przede wszystkim maryjna i opiera się na nabożeństwie do Bogurodzicy. Realizujemy duchowość „niewolników Matki Bożej”, o której mówiło wielu świętych, np. Ludwik Grignon de Montfort. Obok standardowych trzech ślubów: czystości, ubóstwa i posłuszeństwa, składamy czwarty ślub, nazywany „macierzyńską niewolą miłości”.

To Bogurodzica w swoim całkowitym oddaniu Jezusowi, Kościołowi i ludzkości jest naszym głównym wzorem. Stąd nasze zakonne imiona: każda z sióstr przyjmuje jako pierwsze imię Maria i dopiero następnie obiera kolejne. Ja na przykład przyjęłam imię Marii Zarwanickiej. Druga jego część to nie moje świeckie nazwisko, lecz nazwa ikony Bogurodzicy znajdująca się w sanktuarium w Zarwanicy na Podolu. Dzisiaj jest to narodowe sanktuarium Ukrainy.

Charakterystyczny jest również tzw. krzyż z Matará, który nosimy na habitach. Powstał on pod koniec XVI wieku i został wyrzeźbiony z drewna przez Indianina z plemienia o tej nazwie, zamieszkującego obszary dzisiejszej północno-zachodniej Argentyny.

Sama konstrukcja naszego zgromadzenia jest oryginalna – w jego ramach mamy do czynienia zarówno z siostrami prowadzącymi typowo kontemplacyjny charakter życia za klauzurą, jak i zakonnicami podejmującymi dzieła apostolskie oraz charytatywne. Ta równowaga i wzajemne wsparcie obydwu „skrzydeł” jest bardzo zdrowa. Integralną częścią naszego zgromadzenia jest również trzeci zakon, dla osób świeckich.

Ikony, Indianie, Ameryka Łacińska, Ukraina, duchowość wschodnia i zachodnia – macie prawdziwie wielokulturowe tradycje (śmiech).

Głównym zadaniem apostolskim i misyjnym naszego zgromadzenia jest inkulturacja chrześcijańska. Tuż przed wniebowstąpieniem Chrystus wyraźnie powiedział apostołom: „będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi” (Dz 1,8).

Gdyby uczniowie zastanawiali się, czy chrześcijaństwo będzie kompatybilne z kulturą swojej epoki, a święci Cyryl i Metody bali się, że Słowianie nie zrozumieją Biblii, Kościół pozostałby małą wspólnotą w Palestynie. Idziemy więc aż na krańce świata, do ludzi każdej kultury. Żadna z nich nie jest gorsza od innych! Ewangelia i chrześcijaństwo pasują do każdej kultury, każdej cywilizacji!

Ale nie zapominajmy, że apostolstwo nie ogranicza się tylko do głoszenia Ewangelii, ale zawsze wiązało się z dziełami miłości: pomocą ubogim, chorym, matkom i dzieciom, pracą wychowawczą. To wszystko staramy się robić.

Czy działają siostry głównie w zachodniej części Ukrainy, gdzie dominuje grekokatolicyzm?

Mamy na Ukrainie 10 domów zakonnych. W miejscowości Bursztyn, nieopodal Stryja (na terenie greckokatolickiej archidiecezji iwanofrankowskiej) od dekady działa nasze główne, ukraińskie centrum. Składa się ono z domu zakonnego Świętej Zofii – Mądrości Bożej, mającego charakter typowo monastyczny i kontemplacyjny oraz domu rekolekcyjnego, prowadzącego działalność katechetyczną i charytatywną. Jest ona skierowana do wszystkich trzech grup wiekowych: dzieci, młodzieży oraz dorosłych.

W Bursztynie budujemy również, z błogosławieństwem naszego arcybiskupa Światosława Szewczuka, dużą cerkiew, która – jak mamy nadzieję – stanie się sanktuarium. Na to dzieło zbieramy w tej chwili fundusze od ludzi dobrej woli. Działamy również we Lwowie, na Zakarpaciu, w Odessie i zamierzamy otworzyć nowy dom w Kramatorsku.

To ziemie wschodniej Ukrainy, dotknięte tlącym się od 2014 roku konfliktem...

Modlitewna i charytatywna obecność na terenach, przez które przetoczyła się przemoc i tragedia wojny to rzeczywiście spore wyzwanie. Sieroty, kalectwo, uchodźcy, zaginieni, osamotnione matki, młodzież bez perspektyw. Pomagamy tam każdemu, nie pytając, czy należy do naszej Cerkwi, czy jest rzymskim katolikiem, prawosławnym oraz jakie ma poglądy polityczne.

Właśnie w takich sytuacjach doświadczamy prawdziwie chrześcijańskiej miłości, nawrócenia, pojednania, ludzkiej życzliwości i solidarności. Paradoksalnie, właśnie w tym miejscu można zobaczyć dobro. Świat to nie tylko konflikty, o których słyszymy codziennie w mediach. Na poziomie relacji międzyludzkich, w codziennym życiu, towarzysząc ludziom dotkniętych skutkami zła widzimy również, jak subtelnie rodzi się dobro.

A jak wyglądają relacje sióstr z Kościołem prawosławnym? Mamy w Polsce świadomość, że sytuacja religijna na Ukrainie jest bardzo skomplikowana i niewolna od sporów. Prowadzicie działalność ekumeniczną?

Osobiście nie czuję się osobą kompetentną, aby oceniać relacje naszych Kościołów na poziomie ogólnokrajowym i państwowym. Mogę jednak mówić o tym, czego doświadczam na poziomie życia codziennego. Zarówno katolicy, jak i prawosławni borykają się w naszym kraju z identycznymi problemami: ekonomicznymi i bytowymi, kryzysem rodziny, w tym ojcostwa, macierzyństwa i rozwodami, ogromną w porównaniu z Polską liczbą aborcji, nałogami, przemocą, brakiem wzorców moralnych.

Te wspólne problemy oraz doświadczenia wojny nas zbliżają, przede wszystkim na normalnym, ludzkim poziomie. Gdybyśmy sugerowali się tylko tym, o czym mówią media i sieci społecznościowe, to moglibyśmy odnieść wrażenie, że najważniejsze są konflikty i pretensje. Tymczasem, na płaszczyźnie codziennych relacji międzyludzkich nie widać zasadniczo większych problemów na tle różnic eklezjalnych, mamy dobre relacje zarówno z wiernymi, jak i duchowieństwem oraz biskupami prawosławnymi, spotykamy się, rozmawiamy.

Życie to codzienne kontakty, wzajemna pomoc. Wiadomo, wszędzie, gdzie są ludzie, nawet należący do tego samego Kościoła, pojawiają się czasem spory i nieporozumienia, ale nie można ich absolutyzować. Jak już wcześniej powiedziałam – świat się na nich nie kończy! Ekumenizm zaczyna się na tym najbardziej ludzkim, podstawowym poziomie, trwa poprzez modlitwę i miłość bliźniego.

Siostry przyjechały po raz pierwszy do Polski. Jaki jest cel waszej wizyty?

Rzeczywiście, to pierwsza „wizyta oficjalna”. Sama jednak byłam w Polsce z grupą naszych podopiecznych na Światowych Dniach Młodzieży w 2016 roku. Mamy bardzo pozytywne wrażenia. Po prostu lubimy przebywać z ludźmi, poznawać ich życie, opinie oraz troski.

Chcemy, abyście wy także poznali nas. Podobnie jak dwa lata temu, gościliśmy w parafii prowadzonej przez salwatorianów w Warszawie. Jesteśmy wdzięczni za wszelkie modlitwy, ofiary i pomoc materialną. Jesteśmy pod wrażeniem prężności wiary w Polsce, ale również cieszy mnie, że nasi polscy przyjaciele zauważają i doceniają rozwój duchowy Ukrainy.

Nasze wzajemne relacje to także trudna historia oraz teraźniejszość – Ukraińcy to najszybciej rosnąca w Polsce grupa migrantów zarobkowych, potrzebujących również opieki duchowej. Może to będzie kolejne wyzwanie dla sióstr?

Obecnie musimy dokończyć dzieła, które zainicjowaliśmy. Jesteśmy jednak powołane do misji apostolskiej i pomocy wiernym wszędzie, gdzie tego oczekują. Na dzisiaj mogę powiedzieć tyle, że przyszłość naszego zgromadzenia jest w rękach Boga. Jeżeli uzna On, że gdzieś się przydamy, z pewnością zatroszczy się już o resztę spraw technicznych (śmiech).

Co do pojednania pomiędzy naszymi narodami – sądzę, że tak jak w przypadku wszystkich relacji międzyludzkich: trzeba ze sobą być, rozmawiać, odwiedzać się, słuchać i pomagać. Lepszego programu służącego pojednaniu i zrozumieniu nikt jeszcze nie wymyślił.

Siostry z Ukrainy można wspomóc indywidualnymi darowiznami. Numery kont znajdują się na tej stronie.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.