Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Urodził się 24 stycznia 1921 r. Jego ojcem był Józef Zawadzki – profesor Politechniki Warszawskiej, a matką Leona z domu Siemieńska – pedagog, działaczka oświatowa i... niezwykle piękna kobieta! „Maleńki Dzidzio [Tadeusz] – pewnie po matce – odziedziczył niebywałą wprost urodę i wdzięk” – czytamy*. Od Leony przejął on zresztą nie tylko cechy fizyczne, lecz też psychiczne, zwłaszcza zaś pewną powściągliwość w okazywaniu uczuć.
To podobieństwo syna do mamy stało się podstawą mocnej i pogłębiającej się ich przyjaźni. Jednak gdy Tadeusz dorósł, mocniej związał się z ojcem, który sam siebie określał mianem „kompana” swoich dzieci.
Tadeusz Zawadzki "Zośka"
Dzięki temu mocnemu, dającemu oparcie związkowi z rodzicami, Tadeusza już w wieku kilkunastu lat cechowała spokojna pewność siebie. Choć dodajmy, że wynikała ona i z tego, że już od dziecka – jak stwierdził tata – syn miał „rzadką właściwość interesowania się wszystkim, co go otaczało, czy były to rzeczy ważne czy błahe”. Co nie mniej istotne, jeżeli dostrzegał coś, co wymagało poprawy, od razu starał się to naprawić. I zwykle udawało mu się, gdyż „do wszystkiego się brał i wszystko mu wychodziło”. „Wychodziło”, bo jeśli nawet czegoś nie umiał, to szybko się uczył.
Nic więc dziwnego, że w szkole im. Stefana Batorego koledzy wybierali go zwykle do samorządu. Jednocześnie Tadeusz od 12. roku życia działał w harcerstwie, sprawując w nim kolejne funkcje.
Wreszcie wybuchła wojna. Tadeusz razem z innymi starszymi harcerzami wykonał wojskowy rozkaz ewakuacji młodzieży męskiej za linię Wisły. Wędrówka trwała aż do 17 września. Wtedy harcerski batalion marszowy (był w nim nasz bohater) zatrzymał się. Wkrótce zadecydowano o samorozwiązaniu i powrocie w małych grupach. „Zośka” (nazywany tak już w liceum) szczęśliwie doszedł do Warszawy.
Ta wrześniowa wyprawa okazała się niezwykle ważna. Tak o niej bowiem napisał sam Tadeusz:
Wrzesień spędzony na wspólnej wędrówce, przeżycia tak silnie działające na nas, wchodzących dopiero w życie, zostawiły nam wzajemną sympatię, zaufanie i zainteresowanie, które miało w latach wojny dopiero coraz to narastać.
Krótko mówiąc: dzięki wyprawie za Wisłę koledzy stali się przyjaciółmi.
Akcja pod Arsenałem
I tak wkroczyli w wojenną rzeczywistość. Odnaleźli się w niej dzięki aktywności na 3 płaszczyznach: zarobkowej, harcerskiej i wojskowej. Najważniejsza była oczywiście ta ostatnia. I dlatego Tadeusz (wraz z przyjaciółmi) wstąpił do Szarych Szeregów, czyli konspiracyjnego ZHP przygotowującego do walki.
I zaznaczmy, że w ciągu ponad 2,5 roku podziemnej działalności „Zośki”, bez wątpienia najważniejszą była dla niego Akcja po Arsenałem (26 marca 1943 r.). A choć skończyła się ona powodzeniem, to jednak zginęło w niej 2 przyjaciół Tadeusza, a odbity „Rudy” umarł wkrótce potem. I dlatego przygnębiony „Zośka” powiedział:
Umieściłem swoich przyjaciół na tamtym świecie, a sam chodzę po tym. I taki ma być wynik akcji?
Kolejnym ciężkim przeżyciem było dla niego odbicie więźniów na stacji Celestynów (20 maja 1943 r.). Znowu bowiem zginęło 2 harcerzy. Jeszcze gorszą okazała się próba wysadzenia mostu pod Czarnocinem (6 czerwca 1943 r.), kiedy to poległo 3 przyjaciół. W efekcie parę dni po akcji Tadeusz był tak rozbity psychicznie, że powiedział: „Dlaczego giną inni wokół mnie, a mnie nic, kompletnie nic się nie dzieje!”. Czy "Zośka" pragnął umrzeć? Jeżeli tak, to jak zwykle jego życzenie się spełniło.
20 sierpnia 1943 r. bowiem śmierć dosięgła również i jego. Zabity strzałem prosto w serce, poległ w czasie ataku podczas akcji „Taśma” – serii napadów na posterunki stojące na granicy Rzeszy i Generalnego Gubernatorstwa (GG).
„Taśma” miała pokazać niezgodę Polaków na podział ich Ojczyzny z jednej strony, z drugiej zaś – ułatwić przemyt broni z GG na tereny Rzeszy.
*Wszystkie cytaty pochodzą z książki Anny Zawadzkiej i Jana Rossmana „Tadeusz Zawadzki. Zośka”, Oficyna Wydawnicza Interim 1991