Gdybyśmy jednak postanowiły trochę przy sobie postać, dowiedziałybyśmy się, że przez ten cały czas nasze wnętrze jest czystym, wielkim urodzajem. Że podczas fazy folikularnej, cyklicznej wiosny, możemy dokonywać niezwykłych przemian. Budować mosty, przenosić góry, iść za pragnieniami serca.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Jesteśmy pełne przemian. Jesteśmy jak wiosna, lato, jesień i zima. Wypuszczamy zielone pędy, dojrzewamy jak jeżyny w lecie, opadamy na ziemię i zapadamy w głęboki sen. Nasze ciała dokonują niezwykłego i całkowitego przeobrażenia. Oczekują, są gotowe, tracą i regenerują się. Niestrudzenie. Co miesiąc.
Mówimy o nim przyciszonym głosem
O kobiecym cyklu wciąż mówi się przyciszonym głosem albo tak, żeby nie brano go zbytnio na poważnie. Kobiety, bezgłośnie i z automatu, dostosowują się do zorientowanych na mężczyzn wymagań w przestrzeni domowej, zawodowej, publicznej.
Świat nauczył się generować nieczułość wobec dogłębnych przeobrażeń dokonujących się w kobiecych ciałach.
Nie wierzymy w mądrość cyklu. Czujemy się zagubione i zaledwie dryfujące po powierzchni kobiecej świadomości. Myślimy, że musimy śmiać się z żartów na temat PMS-u i zmienności hormonów. Czujemy się targane przez emocje lub dziwnie wyciszone. Nie wiemy, dlaczego. Nie wiemy o sobie praktycznie nic oprócz tego, że na kilka dni w miesiącu szafka w łazience musi być zaopatrzona w tampony albo podpaski.
Bo w sumie do tego sprowadza się nasza znajomość ciała – razu pewnego dostajemy okres, miesiączkę lub przeżywamy trudne dni, „te” dni, ewentualnie (jeżeli jesteś entuzjastą Techników Magików) odwiedziny ciotki Irmy.
Czytaj także:
Cykl miesiączkowy – ani tabu, ani legenda: „obserwuj się, jesteś częścią ziemi i nieba!”
Nie doświadczamy cyklu – on po prostu „jest”
Nie doświadczamy cyklu – on po prostu „gdzieś tam jest”. Jak jakiś bajkowy stwór lub Yeti. Łudzimy się, że mamy wszystko, czego nam potrzeba – znajomych, wspólnotę, pracę, uczelnię, rodzinę – choć tak naprawdę nie posiadamy najważniejszego, tj. kontaktu z samą sobą. Z istniejącym w nas światem – pełnym przeobrażeń, piękna, agresji i pokoju.
Omijamy siebie same. Gdybyśmy jednak postanowiły trochę przy sobie postać, dowiedziałybyśmy się, że przez ten cały czas nasze wnętrze jest czystym, wielkim urodzajem. Że podczas fazy folikularnej, cyklicznej wiosny, możemy dokonywać niezwykłych przemian. Budować mosty, przenosić góry, iść za pragnieniami serca.
Dostrzegłybyśmy też w sobie zimę, stany cienkie jak lód, wszystkie chłody i nieutulenia serca. Nie bez powodu faza lutealna zapełnia prawie połowę naszego cyklu. Jestem przekonana, że została nam dana po to, abyśmy znalazły w życiu dość czasu na wielkoduszne przyjmowanie siebie.
Raz na zawsze porzuciłybyśmy też cholernie głupie myśli, jakoby miesiączka była czymś „nieczystym”. Wiedziałybyśmy bowiem, co wypuszczamy z siebie w trakcie okresu. Że są to wspaniałe, niezwykle odżywcze tkanki, które chciały stać się (ewentualnym) domem dla nowego życia.
Czytaj także:
Słownik kobiet: Ciało
Mądrość kobiet, szacunek mężczyzn
Jeśli się nam poszczęściło, znalazły nas w naszym życiu mądre kobiety, które z radością wprowadziły nas w istotę naszego cyklu. Opowiedziały o comiesięcznej drodze, o podróży w głąb siebie, pomogły nam się z tym wszystkim oswoić i nauczyły nas z nią żyć.
Jeśli spotkałyśmy w naszym życiu dojrzałych mężczyzn, dali nam odczuć, że ich świat jest ekspansywny tylko do połowy – ta druga należy do kobiet. Ci mężczyźni uszanowali nas w naszym samopoczuciu, kondycji i dynamice faz.
Myśl o prawdziwej kobiecie rozpoczyna się wraz z akceptacją jej natury. Cykl jest jej totalną afirmacją. Dopóki nie zostanie dostrzeżony, uznany i uwiarygodniony w przestrzeni budowania międzyludzkich relacji, dopóty kobiety nie będą mogły poczuć się na tym świecie naprawdę wolne.
Czytaj także:
Słownik kobiet: Obfitość