To, co ostatecznie zdecydowało o kształcie jego kapłaństwa, wydarzyło się w 1932 r. Wtedy przy kratkach jego konfesjonału uklękła s. Faustyna Kowalska, mówiąc, że rozpoznaje w nim spowiednika, o którym powiedział jej w widzeniu Jezus…
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Pochodził z litewskiej szlachty zagrodowej, którą od bogatszych chłopów różniło jedynie posiadanie herbu. Decyzja młodego Michała o wyborze seminarium duchownego, z jednej strony, ucieszyła jego rodziców, a z drugiej – wymagała dużego wysiłku finansowego. Zresztą, rozpoczęte w 1910 r. studia mógł kontynuować tylko dzięki zapomodze rektora.
Czytaj także:
O. Józef Andrasz SJ: zapomniany spowiednik św. Faustyny. Ruszył proces beatyfikacyjny
Wojenka, wojenka
Już wkrótce okazało się, jak świetna to była inwestycja. Kleryk przyjął święcenia w czerwcu 1914 r., a miesiąc później wybuchła I wojna światowa. Skierowany do pracy w Taboryszkach, świetnie sobie radził w katechizacji, a nawet mimo toczących się walk zakładał na tamtym terenie nowe szkoły.
Z tego powodu zainteresowali się nim okupanci, niestety, w negatywnym sensie. Doszło do tego, że pod naciskiem niemieckich władz został zmuszony do opuszczenia swojej pierwszej parafii.
W 1918 r. doceniono jego talent pedagogiczny i organizacyjny, wysyłając na studia na Uniwersytet Warszawski. Niestety, rozchorował się i do Warszawy dotarł w chwili, kiedy ze względu na wojnę z bolszewikami zawieszono zajęcia na uczelni. Nie chcąc marnować czasu, ks. Sopoćko zgłosił się na kapelana wojskowego przy szpitalu polowym.
Z wojskiem był związany przez następne kilka lat, dzieląc swój czas między studia i posługę wśród żołnierzy. Jego katechezy były na tak wysokim poziomie, że dowództwo zdecydowało o ich wydaniu i rozpropagowaniu wśród wszystkich oddziałów.
Student i duszpasterz
Studia kontynuował, z przerwą na kampanię 1920 r., najpierw na Wydziale Teologicznym (gdzie obronił magisterium), a potem jednocześnie studiując na Wyższym Instytucie Pedagogicznym. Łączył to oczywiście z pracą duszpasterską. Ze względu na nią studia doktoranckie z teologii kończył zaocznie, a po obronieniu doktoratu zaczął przygotowania do habilitacji.
Do końca lat dwudziestych wciąż był duszpasterzem żołnierzy, studiował, uczył się języków obcych, wykładał. Mianowano go ojcem duchownym seminarium. Jednak to, co ostatecznie zdecydowało o kształcie jego kapłaństwa, wydarzyło się w 1932 r.
Wtedy został spowiednikiem sióstr Matki Bożej Miłosierdzia i przy kratkach jego konfesjonału uklękła s. Faustyna Kowalska, mówiąc, że rozpoznaje w nim spowiednika, o którym powiedział jej w widzeniu Jezus.
Obraz i kościół
Ksiądz Michał oczywiście zareagował najpierw nieufnością. Jednak zarówno jego wiedza na temat rozwoju duchowego człowieka, jak i spójność teologiczna tego, co mówiła mu jego niewykształcona penitentka upewniły go co do prawdziwości danych jej objawień. Spowiadała się u niego bezpośrednio cztery lata, potem utrzymywali kontakt listowny.
Zgodnie z poleceniem Jezusa powstał pierwszy obraz Bożego Miłosierdzia i został umieszczony w kościele św. Michała, którego rektorem w międzyczasie został ks. Sopoćko. On też podjął pierwsze kroki mające na celu budowę kościoła pw. Bożego Miłosierdzia, lecz pokrzyżowała je kolejna wojna.
Czytaj także:
Nowy film oparty na nieznanych listach bł. ks. Michała Sopoćki
Zaufanie pomimo wszystko
Podczas okupacji Bóg czuwał nad ks. Sopoćką, bezpiecznie przeprowadzając go przez kolejne próby aresztowania. Po zakończeniu wojny musiał, niestety, opuścić Wilno. Osiadł w białostockim i tam kontynuował, prowadzone także w ciągu wojny, prace nad rozwijaniem teologii miłosierdzia.
Propagator koronki i obrazu
Jednocześnie jeździł z rekolekcjami i katechezami, na których opowiadał o objawieniach, i promował modlitwę tekstem koronki do Bożego Miłosierdzia. Nauczanie to okazało się bardzo bliskie jego słuchaczom a „skuteczność” złączonej z nim modlitwy sprzyjało jej upowszechnianiu.
Po dwóch wojnach, które zdziesiątkowały dwa kolejne pokolenia i w sercach żywych zostawiły głębokie rany, prawda o miłosierdziu Boga i modlitwa z prośbą o nie były jak leczniczy balsam.
Niestety, wkrótce treść objawień zaczęła być nadinterpretowana. Władzom kościelnym też nie do końca podobało się to, że kult rodził się oddolnie, więc nie do końca panowały nad jego rozwojem. Miało to swoje przykre także dla ks. Sopoćki, konsekwencje.
Zakaz kultu
W 1959 r. Stolica Apostolska wydała „Notificationes” zakazujące propagowania objawień s. Faustyny oraz kultu Miłosierdzia. Ksiądz Michał nie poddał się jednak i choć podporządkował się zakazowi, to nadal prowadził badania teologiczne nad tą kwestią.
W 1959 r. wyszedł pierwszy tom jego dzieła „Miłosierdzie Boże w dziełach Jego”, kolejne trzy w następnym roku. Spokojnie, fachowo uzasadniał poprawność teologii zawartej w objawieniach jego penitentki.
Jego wytrwałość przynajmniej częściowo została nagrodzona jeszcze za jego życia. W 1965 r. inny Boży szaleniec rozpoznający w „Dzienniczku” słowo Boga do współczesnego świata, abp Karol Wojtyła, rozpoczął proces informacyjny s. Faustyny. Cofnięcia notyfikacji w 1978 r. ks. Sopoćko już nie dożył – zmarł schorowany w 1975 r.
Mimo że za życia nie doczekał się żadnych większych honorów, Kościół nadrobił tę zaległość po jego śmierci. W 2008 r., 26 września, papież Benedykt XVI wyniósł go do chwały ołtarzy.
Czytaj także:
22 lutego: Dzień, w którym Jezus objawił Faustynie obraz „Jezu ufam Tobie”