Czy edukacja domowa to szkoła w domu, w której to rodzic jest nauczycielem? Czy nie jest ona szkodą dla socjalizacji dziecka? I w końcu – dlaczego coraz więcej rodzin się na nią decyduje? O tym w rozmowie z Aleteią opowiada Anna Marszałek.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Czy słyszeliście o edukacji domowej? W rozmowie z Anną Marszałek przybliżamy temat edukacji domowej w Polsce, tworząc mały poradnik dla rodziców, którzy zastanawiają się, jakie kroki podjąć, by edukować dzieci w domu, ale jednocześnie jest to rozmowa dla tych, którzy są zainteresowani rozpracowaniem stereotypów wszelkiej maści o edukacji domowej. Bowiem czy edukacja domowa to szkoła w domu, w której to rodzic jest nauczycielem? Czy nie jest ona szkodą dla socjalizacji dziecka? I w końcu – dlaczego coraz więcej rodzin się na nią decyduje?
Marlena Bessman-Paliwoda: Edukacja domowa to jakby połączenie dwóch światów. Czym ona faktycznie jest?
Anna Marszałek*: Zacznijmy od tego, że edukacja domowa nie jest jakimś dziwnym wymysłem. To jedna z możliwości, jaką daje nam ustawa, kiedy dziecko nie chodzi do szkoły, a uczy się w domu. W Polsce mamy obowiązek edukacji, a nie obowiązek chodzenia do szkoły.
Jak zacząć edukację domową formalnie? Do jakich drzwi po kolei mam zapukać?
Najważniejszy jest wybór szkoły. I do szkoły idziemy z kompletem dokumentów: podaniem do dyrektora placówki, opinią z poradni psychologiczno-pedagogicznej oraz oświadczeniem dotyczącym zapewnienia warunków do kształcenia i zobowiązaniem dotyczącym przystępowania przez dziecko do rocznych egzaminów klasyfikacyjnych. Druki dokumentów najczęściej można pobrać na stronie szkoły.
Co robimy w poradni?
To jest rozmowa dziecka z pracownikami poradni. Tu jest ważne, aby podkreślić, że to ma być opinia poradni, to nie jest zgoda na edukację domową. Zdarza się, że poradnie piszą, że wyrażają zgodę lub nie na edukację domową.
W kwestii poradni nastąpiła zmiana. Wcześniej rodzice mogli dowolnie wybrać poradnię – prywatną lub publiczną. Teraz takiego wyboru nie ma i musi być to rejonowa poradnia publiczna. Problem tu jest taki, że nie wiemy, kto będzie z naszym dzieckiem rozmawiał. Poza tym, terminy w publicznej poradni czasami są odległe, więc warto tutaj wcześniej się zorientować i złożyć tam wniosek o opinię.
Poradnie są przeciwko edukacji domowej?
Może inaczej: nie zawsze wiedzą, czym edukacja domowa jest, mimo że taka możliwość jest w ustawie. Mają zatem wątpliwości co do samej edukacji domowej, ale tutaj dużo zależy od osoby na jaką trafimy. Zresztą, naprawdę widać zmianę z roku na rok.
Dyrektor może się nie zgodzić na edukację domową naszego dziecka, bo np. sam nie jest do niej przekonany lub nie wie, co robić dalej z uczniem w edukacji domowej?
Decyzja jest w ręku dyrektora, jednak – co ważne – nie musimy wybierać najbliższej nam szkoły. Szkoła przez nas wybrana musi być na terenie województwa, gdzie jest nasze miejsce zamieszkania (zamieszkania, nie zameldowania). Ukuło się już nawet pojęcie „szkoła przyjazna edukacji domowej”. Są takie szkoły, które edukacji domowej są przychylne, ale też organizują dzieciom ED warsztaty, wyjazdy, czasami kupują książki. To zależy już od szkoły.
Można się spotkać z niezrozumieniem w szkole, dlatego warto zastanowić się nad jej wyborem. Na Facebooku jest grupa, gdzie rodzice wymieniają się informacjami o szkołach, które są właśnie edukacji domowej przyjazne. Warto wcześniej zapytać i się poradzić, gdzie w danym województwie jest taka szkoła. To do tej szkoły będzie trzeba dowieźć dziecko na egzamin.
Kiedy mogę zacząć edukację domową? Czy muszę czekać na początek roku szkolnego?
Może to być każdy moment roku szkolnego, to już zależy od decyzji rodzica. To często kwestia kompletowania dokumentów.
Czy jako rodzic muszę być pedagogiem, mieć określony kurs, by moje dzieci mogły uczyć się w domu?
Wykształcenie rodzica nie ma tu żadnego znaczenia. Nie jest brane pod uwagę, czy ma wykształcenie pedagogiczne. Nie musi mieć nawet wykształcenia wyższego. Co ciekawe, w Stanach Zjednoczonych, gdzie edukacja domowa jest znacznie bardziej popularna niż w Polsce, prowadzono badania nad różnymi aspektami edukacji domowej i tak na przykład ustalono, że wykształcenie rodzica nie ma wpływu na to, że ich dzieci mają określone wyniki w nauce. Mało tego, dzieci uczące się w domu mają lepsze wyniki w nauce niż dzieci uczące się w szkole.
Mam już decyzję i zielone światło na prowadzenie edukacji domowej. Co dalej – mam wcielić się w rolę nauczyciela? Pokutuje przeświadczenie, że edukacja domowa to taka szkoła w domu, a rodzic to typowy nauczyciel.
Ile rodzin, tyle podejść do edukacji domowej. Ten pierwszy miesiąc warto dać sobie więcej luzu. Może wspólne wyjście do muzeum, wycieczka? Trzeba dać sobie, dziecku, całej rodzinie czas na wejście w nowy tryb.
Ten czas jest potrzebny, by też inaczej spojrzeć na edukację jako taką. Rodzice w edukacji domowej określają to jako „odszkolnienie”. Chodzi o to, by nie myśleć o edukacji w takim szkolnym ujęciu, nie robić szkoły w domu, ale spojrzeć na edukację jako przygodę, wspólnie spędzony czas, możliwość budowania relacji.
Dyscyplina, nawyki, walka z lenistwem (rodzica także, a może szczególnie) to są wyzwania dla edukacji domowej. Jak się zdyscyplinować, by z edukacji uczynić przygodę?
W tej domowej dyscyplinie ważne jest wyrobienie sobie nawyków. U nas na przykład jemy wspólnie długie śniadanie, podczas którego czytam książki na głos, potem się modlimy, dzieci sprzątają ze stołu i wypełniają poranne obowiązki, a chwilę później idziemy na nasze zajęcia, które codziennie wyglądają inaczej. Ta konsekwencja przynosi owoce. Rodzina po prostu funkcjonuje już inaczej.
Warto tu sobie uzmysłowić to, że małe dzieci, w klasach 1-3 potrzebują tak naprawdę 20-30 minut dziennie takiego czasu nauki i to nawet nie przez pięć dni w tygodniu. Podstawę programową można zrealizować w 2-3 miesiące.
Starsze dzieci potrzebują już więcej pracy własnej, ale też znacznie szybciej niż dzieci szkolne przejmują one odpowiedzialność za swoją edukację. Mają większą dyscyplinę wewnętrzną, ale też świadomość, że muszą (chcą) wiedzę zdobywać. Zazwyczaj tego uczymy się dopiero na studiach. Są dni, kiedy dzieci są w stanie skupić się 10-15 minut, a w inne 3 godziny, bo np. budują makietę, muszą wyszukać potrzebne informacje i faktycznie je to pochłania.
Tu ponownie podkreślę: ile rodzin, tyle podejść do edukacji domowej – jedni mają określony plan, według którego pracują, są też tacy, którzy są bardziej elastyczni. To naprawdę kwestia rodziny i wyboru. I to jest piękne.
Po drodze wychodzi nam dużo stereotypów o edukacji domowej. Kolejny to taki, że podejmując się edukacji domowej swoich dzieci, zaburzamy ich socjalizację.
Dzieci uczące się w domu mają kontakt z innymi ludźmi – bardzo szybko stają się samodzielne. Odwiedzają urzędy, poczty, sklepy, mają kontakty z rówieśnikami, z rodziną. Tak samo jak każde inne dzieci mogą korzystać z różnych zajęć dodatkowych. Brak socjalizacji dziecka to żaden argument, bo dziecko nie jest separowane. Ono po prostu inaczej zdobywa znajomości i w innych miejscach nawiązuje relacje. Często ma tych okazji do budowania głębszych relacji o wiele więcej niż dzieci szkolne, bo ma po prostu więcej czasu.
Czy trzeba mieć oddzielne pomieszczenie na „domowe zdobywanie wiedzy”? W Stanach Zjednoczonych są rodziny, które mają urządzone takie pomieszczenia jak klasy w szkole.
Nie jest to konieczne. Fajnie, jeśli takie miejsce jest, ale wystarczy wspólny stół, odpowiednio uprzątnięty dla komfortu nauki.
Oczywiście, że można urządzić sobie pomieszczenie jak klasę. Takie rozwiązanie nie jest zaprzeczeniem edukacji domowej. Tu chodzi tylko o urządzenie miejsca i przestrzeni do nauki – książki na wyciągnięcie ręki, skarby lasu, potrzebne akurat do nauki z przyrody. To ma sens organizacyjny. Samo to, jak urządzi się pomieszczenie to kwestia wtórna – pierwsza i najważniejsza jest relacja, więź, szacunek, obserwacja, rozwijanie pasji itd.
Szkoła dostaje subwencję na edukację dziecka, a rodzice? Jak wygląda finansowanie edukacji domowej?
Subwencję dostaje szkoła i to szkoła może w pewien sposób wesprzeć rodziców. Może to być poprzez bony na pomoce edukacyjne, warsztaty dla dzieci, wycieczki, zloty edukacji domowej, kursy dla rodziców. Oczywiście, jeśli uczniowie dostają darmowe podręczniki, to dotyczy to także dziecka uczącego się w domu.
Pytając rodziców, co myślą o edukacji domowej, często wskazywali, że edukacja domowa jest dla bogatych. To prawda?
A ja słyszałam, że edukacja domowa jest dla biednych, bo nie stać ich na superszkoły! (śmiech).
Edukacja domowa raczkuje w Polsce, może dlatego tyle mamy stereotypów.
Niestety, tak jest. Dlatego chcemy uświadamiać i rodziców, i szkoły. Trzeba wziąć po uwagę, że w edukacji domowej nie robimy wyprawki dziecku – mam wrażenie, że jak dziecko „idzie do ludzi”, to jesteśmy bardziej skorzy do wydawania pieniędzy na to, co nie jest tak naprawdę potrzebne. Rodziny z edukacją domową omija cały „stres wrześniowy”.
Warto tu podkreślić, że często jest tak, że jeden z rodziców nie pracuje, zajmując się edukacją dzieci lub ten system pracy rodziców wygląda nieco inaczej niż standardowo. Poza tym często są to rodziny wielodzietne, co wpływa dodatkowo na kwestie finansowe. Co jednak warte podkreślenia, są to rodziny, które chcą bardziej być niż mieć.
Co ciekawe, w Polsce mamy bardzo długą historię edukacji domowej. Dzieci uczyły się przecież w domach w czasie zaborów, w okresie II wojny światowej istniało tajne nauczanie, a w okresie PRL-u historii Polski uczono w domach.
Kto mnie, jako rodzica sprawdza, czy cokolwiek robię z dziećmi?
Nie ma żadnych kontroli w trakcie roku. Na koniec roku jest egzamin z podstawy programowej i to jest jedyne sprawdzenie nas.
Jak wygląda kwestia egzaminów?
To wydarzenie dużo bardziej stresujące dla rodziców niż dla samych dzieci. Obserwujemy u dzieci uczących się w domu, że bardzo chętnie chcą pokazać, czego się nauczyły w ciągu roku. Oczywiście, egzamin inaczej może kojarzyć się dzieciom, które chodziły kiedykolwiek do szkoły, ale to też na początku. Egzamin dla samych dzieci jest raczej budujący. Formalnie egzamin jest pisemny i ustny.
Czas egzaminów jest wartościowy jak się okazuje i dla dzieci, i dla rodziców, a także dla samych pedagogów, którzy go przeprowadzają. Czasami są zaskoczeni wiedzą dzieci, a także sposobami, jakie rodzice przyjęli, by dane zagadnienie dzieciom przedstawić.
Do kiedy dziecko może uczyć się w domu?
Aż do matury. Egzamin maturalny zdaje się razem z innymi uczniami w szkole, w której nasze już duże wtedy dziecko jest zapisane. W Stanach Zjednoczonych jeszcze kilka lat temu uczelnie wyższe chętnie przyjmowały studentów po ED, dziś jest tak, że same się takim uczniom reklamują i zachęcają, by wybrać ich uczelnię. To tylko pokazuje, jaką jakość może nieść za sobą edukacja domowa.
Nie masz wrażenia, że w Polsce jest to na etapie przecierania szlaków?
Masz rację, jest tak. Jednak jeszcze pięć lat temu o edukacji domowej w Polsce mało kto słyszał, dziś już jest coraz lepiej – coraz więcej rodzin jest w edukacji domowej, ale też świadomość jest już inna. Wszystko idzie w dobrą stronę. Warto wiedzieć, że ma się wybór.
Anna Marszałek – mama czwórki dzieci, które nigdy nie chodziły do szkoły. Razem z siostrą Agnieszką Pleti prowadzi podcast o edukacji domowej “Więcej niż edukacja”, jest także redaktorką magazynu kreatywnej edukacji “Kreda”.
Czytaj także:
Edukacja domowa. Subiektywny bilans “zysków i strat”
Czytaj także:
Edukacja narodowa? A może domowa?
Czytaj także:
Wszystko, co potrzebujesz wiedzieć o edukacji alternatywnej, a nawet nie wiesz, jak o to zapytać