Mówił o sobie, że został wynajęty przez Pana Boga, żeby obalać stereotypy na temat osób z niepełnosprawnościami oraz bariery niepozwalające im normalnie funkcjonować w codziennym życiu. I robił to od ponad dwudziestu lat z pasją i oddaniem, wspólnie z założoną przez siebie Integracją.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Żyć z niepełnosprawnością
Co to znaczy żyć z niepełnosprawnością, Piotr wiedział bardzo dobrze. Od trzydziestu sześciu lat był niemal całkowicie sparaliżowany. Jako szesnastolatek niefortunnie skoczył do wody na główkę i złamał kręgosłup. Był rok 1982 – zupełnie inna rzeczywistość niż dzisiaj, również dla człowieka z niepełnosprawnością.
Nie tylko brak internetu, który wiele ułatwia i umożliwia (choćby zdobycie informacji), ale na każdym kroku bariery – architektoniczne i mentalne. W zupełnie inny niż dzisiaj sposób postrzegano wtedy osoby z niepełnosprawnościami czy jak je wówczas dość powszechnie nazywano… inwalidów i kaleki. Piotr niejednokrotnie słyszał na swoim osiedlu: „Jezu, taki był fajny chłopak, a teraz kaleka”. „Tego rodzaju słowa (…) – mówił w rozmowie opublikowanej w jesiennej Więzi – porażały mnie. Czułem się gorszy, wybrakowany, jakbym był człowiekiem drugiego, a nawet trzeciego sortu. (…) Po powrocie ze szpitala, gdzie spędziłem sześć hardcorowych miesięcy, przeżywałem najcięższe chwile w swoim życiu. Chciałem ze sobą skończyć”.
Dzięki wsparciu wspaniałych rodziców, nauczycieli, przyjaciół, ale też dzięki wielkiej woli walki szukał swojego miejsca w tym nowym życiu, które odtąd miał spędzić na wózku. Przed wypadkiem uczył się w technikum samochodowym i namiętnie trenował koszykówkę.
Wziął przykład z Amerykanki, Joni Eareckson-Tady, która uległa takiemu samemu wypadkowi jak on. „Joni – opowiadał – zainspirowała mnie do szukania odpowiedzi na pytanie, jak spędzić dany mi tutaj na ziemi czas, żeby go nie zmarnować i żeby zostawić po sobie jakiś dobry ślad. Szukanie tej odpowiedzi zajęło mi trochę, ale było to bardzo twórcze”.
Studiował, uczył się pisać i malować ustami. Uczył się także japońskiego – z myślą, że może zostanie tłumaczem. Jego żywiołem było jednak przebywanie wśród ludzi, zachowywał się jak urodzony lider i wizjoner. Powtarzał: „Muszę być między ludźmi, to dopiero mnie inspiruje i daje mi radość”.
W maju 1994 r. razem z kolegą, Bolkiem Bryńskim, również człowiekiem z niepełnosprawnością, założyli magazyn „Integracja. Pismo dla osób niepełnosprawnych, ich rodzin, przyjaciół, a także dla tych, którzy jeszcze niedostatecznie rozumieją niepełnosprawność”.
Integracja
Pierwszy numer „Integracji” ukazał się zaledwie trzy miesiące później. Czarno-białe pismo liczyło 8 stron, a jego nakład wynosił… 15 tys. egzemplarzy. Składowane było w niewielkim mieszkaniu państwa Pawłowskich, a dystrybuowane przez ich znajomych i znajomych znajomych. „Przychodzą listy od czytelników – wspominał Piotr – czyli jesteśmy potrzebni! Na te listy trzeba jednak odpowiadać. I wtedy zgłasza się do nas Janka Graban – kobieta, która wprawdzie nie mówi, ale natychmiast się porozumiewamy i bardzo szybko zaprzyjaźniamy”.
Janka Graban nadal odpisuje na listy przychodzące do magazynu „Integracja”. O niej, Michale Walewskim (swoim asystencie) i samym sobie Piotr mówił – jesteśmy jak trojaczki.
Dziś magazyn „Integracja” to dwumiesięcznik, który ukazuje się w 30 tys. egzemplarzy i liczy kilkadziesiąt stron. Pismo jest zaledwie jednym z wielu działań Stowarzyszenia Przyjaciół Integracji. Piotr Pawłowski razem ze swoim niezwykłym zespołem stworzyli również największy portal o tematyce niepełnosprawności: Niepełnosprawni.pl, który gromadzi trzymilionową społeczność i prowadzi kilka serwisów tematycznych, m.in. sprawniwpracy.pl. Przygotowali głośne – nagradzane na międzynarodowych festiwalach – kampanie społeczne, których celem jest likwidowanie barier architektonicznych, cyfrowych i mentalnych.
Mają na swoim koncie mnóstwo inicjatyw na rzecz osób z niepełnosprawnościami. Działania Integracji doprowadziły do bardzo konkretnych zmian prawa i świadomości społecznej, już obaliły krzywdzące stereotypy na temat niepełnosprawności. I będą – jak zapewniają pracownicy osieroconej przez Piotra Integracji – robić to dalej, inspirowani pasją, którą zarażał ich zmarły szef.
Piotr protestował przeciw postrzeganiu ludzi z niepełnosprawnościami przez pryzmat choroby i tzw. pochylania się nad nimi. Powtarzał: „Przecież ograniczenie w jakimś wymiarze – to, że nie widzę, nie chodzę czy nie mówię, mam zespół Downa czy spektrum autyzmu – nie powoduje, że jestem wybrakowanym człowiekiem. Potrzebuję, jak każdy normalny człowiek, kontaktu z innymi, relacji przyjacielskich, pragnę kochać i być kochanym. Wielu z nas chce i może być profesjonalnym pracownikiem, dobrym mężem czy żoną, czułym bratem, siostrą czy przyjacielem, troskliwym rodzicem”.
Przede wszystkim wiara
Błyskotliwy, wysoki i przystojny (190 wzrostu), zawsze elegancki (jeden z najbardziej eleganckich mężczyzn, jakich znam), promieniujący wewnętrznym światłem – znakomity ambasador osób z niepełnosprawnościami. Nie tylko sam był człowiekiem bez barier, ale razem z Integracją takie osoby wyszukiwał i pokazał nam – sprawnym. No, właśnie, czy naprawdę sprawnym? Przecież w pewnym wymiarze swojego istnienia każdy z nas zmaga się z jakąś niepełnosprawnością. „Czy naprawdę jesteśmy inni?” – pytał Piotr, a to pytanie zadawała także jedna ze wspaniałych kampanii społecznych Integracji.
Piotr, jak mało kto, smakował życie i cieszył się nim. „Praca, którą wykonuję – mówił – jest moją pasją. Mam również szczęście i przywilej spełniać się w życiu osobistym. Jestem mężem wspaniałej kobiety. Moja żona Ewa jest położną, wyróżnioną przez swoje pacjentki nagrodą Położna Roku. Od początku naszej znajomości bardzo wspierała moje zaangażowanie w tworzenie Integracji, sama też włączała się w jej rozwój. Nie możemy mieć dzieci, ale dla mnie Integracja jest poniekąd córką. Jestem człowiekiem działania, jednak bez Ewy na pewno nie byłbym w miejscu, w którym jestem. Mógłbym może osiągnąć wiele zawodowo, w sferze działalności społecznej, nie mógłbym jednak uczciwie powiedzieć, że jestem szczęśliwy”.
Zawsze podkreślał, że w jego budowaniu życia od nowa ogromne znaczenie miała wiara. Z pokorą i niezwykłym zaufaniem współpracował z Łaską. Swoją niepełnosprawność traktował nie jako przeszkodę, ale drogę. Chyba rozumiał i akceptował, że to nie droga jest trudna, ale trud jest drogą. I w takiej właśnie drodze potrafił odkrywać sens i cieszyć się pięknem świata.
Czytaj także:
Odszedł Piotr Pawłowski. „Człowiek o niezwykłej odwadze życia”
Czytaj także:
Śmierć, z której rodzi się życie… O śp. Agnieszce Pisuli – mamie 4 dzieci, lekarce – opowiada jej mąż
Czytaj także:
W ciągu dwóch lat poroniłam trzy razy. Historia Kasi