Ktoś mógłby powiedzieć: ot, szczęśliwy splot przypadków. Takie sytuacje przecież się zdarzają. Ale lokalna społeczność nie ma wątpliwości: „to przedziwny cud”.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Pod koniec października 2018 r. Nowozelandczyk Guss Hutt, który spędzał wakacje na plaży Matata Beach, wybrał się na ryby. Nie wiedzieć czemu, postanowił usiąść nad brzegiem oceanu 100 metrów dalej niż zwykle.
Nagle zobaczył kształt unoszący się na wodzie. “Lalka!” – przemknęło mu przez myśl.
Nawet gdy wychyliłem się i je złapałem, wciąż myślałem, że to lalka. Jego twarz wyglądała jak porcelanowa, włosy były mokre, ale potem zakwiliło i pomyślałem: „Boże, to przecież dziecko, i to żywe” – wspomina w rozmowie z New Zealand Herald.
Jak dodaje, „woda niosła chłopca jednostajnym tempem… Gdybym przyszedł zaledwie minutę później, nie zobaczyłbym go. Miał cholerne szczęście. Ale to nie był po prostu jeszcze jego czas…”.
Wędkarz zawinął chłopca w ręcznik i zaniósł na pobliskie pole biwakowe. Jego współwłaścicielka szybko zlokalizowała rodziców dziecka i powiadomiła służby ratownicze.
Jak się okazało, maluch wykorzystał nieuwagę dorosłych, nad ranem wymknął się z namiotu i pobiegł w stronę wody. Rodzice nie zdążyli się zorientować, co się wydarzyło.
„To był szok dla nas wszystkich. Wypadek mógł skończyć się tragicznie, ale stał się ten przedziwny cud” – w rozmowie z BBC mówi Rebecca Salter, współwłaścicielka Murphy’s Holiday Camp.
Życiu dziecka nic nie zagraża.
Źródło: BBC
Czytaj także:
Wystarczyły karteczki z dobrym słowem. Nastolatka uratowała 8 osób
Czytaj także:
12-letni Dawid uratował rodzinę z pożaru. „Nie miałem innego wyjścia”
Czytaj także:
Jak pewien kleryk uratował dziewczynkę przed aborcją