To już za mało, aby wciąż pisać, że najpierw ty sama ze sobą musisz być szczęśliwa, aby zbudować szczęśliwy związek. To za mało, aby pisać, że ty jesteś odpowiedzialna za zaspokajanie swoich potrzeb. Kobiety już to wiedzą. Zacznijmy wchodzić głębiej i zastanówmy się, co zrobić, aby zacząć tym żyć.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
I dalej nie wiesz, co to jest miłość
W mojej grupie na Facebooku zadałam następujące pytanie: „Bliska osoba powiedziała ci coś okrutnie przykrego. Jak pokażesz jej, że ją kochasz?”. Komentarze były piorunująco ciekawe. Ostatecznie doszłyśmy do wniosku, że najważniejsza sprawa, jaką trzeba sobie wyjaśnić, zanim udzieli się odpowiedzi to definicja miłości.
Wiem doskonale, że o miłości przeczytałaś już wiele; że zapisałaś mnóstwo inspirujących cytatów. Może niektóre nawet potrafisz wyrecytować. Natomiast ja zachęciłam kobiety, aby z tego wszystkiego, co wiedzą o miłości, ułożyły swoją, niepowtarzalną, użyteczną dla ich konkretnej sytuacji i związku definicję. I polecam to wszystkim czytelniczkom Aletei. Dlaczego?
Jeśli miłością jest postawa, w której dobro, szczęście, spełnienie drugiego człowieka jest dla ciebie ważniejsze niż twoje, to odpowiedzią na postawione pytanie może być: „Nic nie odpowiem i zapytam, czy zrobić herbatę”.
Jeśli miłością jest obdarzanie drugiego człowieka dobrem, ciepłem, spokojem, szczęściem, które wypływa z ciebie (ty musisz najpierw posiadać te źródła, aby nimi obdarowywać), to wtedy odpowiedzią może być: „Wyjdę z pokoju, wyjdę pobiegać i wrócę dopiero wtedy, gdy się uspokoję”.
Od tego, czym dla ciebie jest miłość, zależy twoje działanie. Warto też podkreślić, że nawet jeśli przyjmiesz jakąś definicję miłości, to niekoniecznie będziesz potrafiła dostosować do niej swoje zachowanie. Ale definicja to pierwszy krok.
Szal z wełny, jesienna lektura i rower… wystarczą
Pod warunkiem, że szal się nie zużyje, książka nie skończy, a rower nie zepsuje.
Nieraz na pewno słyszałaś, że nie można zbudować szczęśliwego związku, jeśli samej nie jest się szczęśliwą, poukładaną i spełnioną. Nie jestem pewna, czy nie można, ale na pewno jest wtedy łatwiej. Chodzi o to, żebyś posiadała jakąś sferę życia, która zawsze ci pomaga, która zawsze okazuje się ostoją. Chodzi o sferę, co do której nie masz żadnych wątpliwości, że tylko ty jesteś za nią odpowiedzialna. Nikt inny nie może skorzystać z dobrodziejstw tego źródła. Tylko ty wiesz, co to jest.
Czy mógłbyś za mnie zbudować relację z Bogiem, mężu?
Dla osób wierzących jest to modlitwa i relacja z Bogiem. Niby proste, ale jeśli masz zapamiętać jedną myśl z tego artykułu, zapamiętaj tę:
Nie oczekujesz od męża, aby się za ciebie pomodlił (nie chodzi o modlitwę w twojej intencji). Nie oczekujesz, że on za ciebie zbuduje relację z Bogiem. To jest źródło, z którego wyłącznie ty czerpiesz. Mąż nie może pomóc ci uzupełnić braków na tym polu. Możesz to zrobić ty i tylko ty.
No właśnie. Założę się, że niewiele osób czytających ten artykuł wpadło kiedykolwiek na tak absurdalny pomysł, aby ktoś za nie zbudował relacje z Bogiem (czy z kimś innym) lub pomodlił się. Tego się nie da zrobić! I co z tego wynika?
Twoje potrzeby naprawdę są twoje
… i nie martw się. Nikt ci ich nie zabierze. Potrzebujesz sił, aby zadbać o swoje dobre samopoczucie, szczęście i poczucie spełnienia. Potrzebujesz źródła, z którego będziesz czerpała do tego siły. Poprzyglądaj się sobie z ręką na sercu!
Co daje ci siłę i na czym zawsze możesz się oprzeć, gdy masz kłopot w związku? Być może często oczekujesz, aby mąż spełniał twoje potrzeby (bliskości, zrozumienia itd.). Nie ma w tym nic złego, aby druga osoba pomagała nam w odczuwaniu szczęścia, ale czasami tak nie jest i nie masz na to żadnego wpływu.
Wtedy ratuje cię źródło. Albo Źródło.
Czytaj także:
Kłótnie „o nic” są do bani! Wygaś je w zarodku! Nasze metody
Czytaj także:
Nie bój się być autentyczna – w ten sposób wygrasz relacje
Czytaj także:
Jak bycie ojcem otworzyło mi oczy na bycie mężem