separateurCreated with Sketch.

Przychodnia Franciszka za darmo diagnozuje, a kard. Krajewski płaci za leki bezdomnych

POPE FRANCIS
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Otrzymane recepty realizują w watykańskiej aptece. Rękoma swego jałmużnika płaci za to papież Franciszek. „Nie wystarczy komuś powiedzieć, że jest chory i ma gorączkę. Trzeba mu pomóc, żeby tej gorączki nie było, dlatego płacimy za leki” – mówi kard. Konrad Krajewski.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Watykańska przychodnia

„Dostałem receptę na bezpłatne leki, ale przede wszystkim poczułem się normalnym człowiekiem” – mówi starszy mężczyzna, którego spotykam przy tymczasowej przychodni na placu św. Piotra. Ma pokrytą zmarszczkami twarz, pozbawione kliku palców dłonie i widoczne w oczach łzy. „Już dawno nikt sam z siebie nie podał mi ręki, a przyjmująca mnie lekarka to zrobiła” – mówi, próbując ukryć wzruszenie.



Czytaj także:
Kard. Krajewski świętował z ubogimi. Niespodziewanie pojawił się papież

Ta niezwykła przychodnia to watykańska inicjatywa z okazji Światowego Dnia Ubogich. Przez cały tydzień bezdomni, ubodzy i potrzebujący mogą zrobić w niej podstawowe badania i skorzystać z porady lekarzy różnych specjalności. W przypadku poważniejszych schorzeń kierowani są do współpracujących z Watykanem rzymskich szpitali, gdzie bezpłatnie mogą kontynuować leczenie.

Otrzymane recepty realizują w watykańskiej aptece. Rękoma swego jałmużnika płaci za to papież Franciszek. “Nie wystarczy komuś powiedzieć, że jest chory i ma gorączkę. Trzeba mu pomóc, żeby tej gorączki nie było, dlatego płacimy za leki” – mówi kard. Konrad Krajewski.

 

„Dzielna dziewczyna” mieszka w tunelu

Kilkanaście osób czeka na swoją kolej. Żadnego pośpiechu, nerwowego spoglądania na zegarek. Kobieta z małym dzieckiem wykorzystuje czas, by użebrać kilka groszy od przechodzących obok turystów. Pilnujący porządku wolontariusz woła ją, by weszła na wizytę poza kolejką. „Ma troje dzieci, trafiła na ulicę po tym, jak jej mąż zginął w wypadku na budowie, synek jest chorowity” – słyszę za plecami.

Spotkany wcześniej mężczyzna przedstawia się: „Jestem Franco”. Mówi, że z jej rodziną mieszka w tym samym tunelu na peryferiach miasta. Nieraz pilnuje malucha, a starszym dzieciom pomaga w odrabianiu lekcji. Okazuje się, że jest nauczycielem geografii. Jest wyraźnie rozczarowany tym, że nie palę i nie mogę go poczęstować papierosem. Chętniej opowiada o sąsiadce niż o sobie.

Jej mąż pracował na czarno, po wypadku nie dostała żadnego odszkodowania. Gdy przestała płacić za czynsz, właściciel wynajmowanego mieszkania wyrzucił ją z dziećmi na ulicę, nie patrzył, że najmłodsze miało niespełna roczek. Trochę się tułali, a potem trafili do naszego tunelu. I tak już trzeci rok – opowiada Franco. O swej bezdomnej sąsiadce mówi „dzielna dziewczyna”.

„Nie poddała się. Chwyta się dorywczej pracy, dba by dzieci były czyste i dobrze się uczyły, wkrótce ma się dla nich znaleźć miejsce w jednym ze wspieranych przez Watykan domów samotnej matki” – mówi Franco.

 

Franco: To jest przerażające życie

Jego historia jest zgoła inna. Zaczęło się niewinnie od partyjek w karty i automatów do gry. Po czym hazard go wciągnął. Popadł w długi, na spłacenie których pożyczał kolejne pieniądze. Oczywiście od kręcących się w takich miejscach lichwiarzy. Brak palców u dłoni to „przypomnienie” mu o przekroczonym terminie płatności.

Długi sprawiły, że sięgnął po alkohol. Stracił pracę. Gdy pewnego dnia wrócił do domu, znalazł zmienione zamki w drzwiach. Nie chciał z żoną walczyć. Dzieci nie mieli. Opuścił miasto, w którym mieszkali i zaczął swoją tułaczkę z południa Włoch, aż do Rzymu.

Nikt nie chce być na ulicy. To jest przerażające życie. Widocznie na inne jednak nie zasłużyłem – mówi. Choć mieszka na obrzeżach miasta, codziennie przyjeżdża do centrum. – Tam gdzie są turyści, zawsze można coś zarobić – mówi.

Systematycznie korzysta z watykańskiej łaźni i fryzjera. „Do noclegowni mnie nie przyjmą. Padre Corrado (tak bezdomni nazywają kard. Krajewskiego) wymaga totalnej trzeźwości, a to nie jest dla mnie” – dodaje. Z plikiem recept w ręku idzie do watykańskiej apteki. Ostatnio u lekarza był rok temu, gdy też na placu św. Piotra działała tymczasowa przychodnia. Innej możliwości leczenia nie ma.



Czytaj także:
Franciszek modlił się za polskiego bezdomnego

Doktor Marinica Savino jest kardiologiem. Już kolejny raz pracuje w przychodni dla bezdomnych i potrzebujących w Watykanie. Na co dzień też leczy ubogich, współpracując z Caritas.

Życie na ulicy rodzi specyficzne choroby m.in. skóry, układu oddechowego i przede wszystkim stóp, a alkohol wyniszcza cały organizm. Dla wielu pacjentów wizyta u nas to dosłownie ostatnia deska ratunku, stąd dyżury lekarzy kilkunastu specjalności – mówi doktor Savino.

Okulista Rocco Aducci wyznaje, że w tych dniach miał ręce pełne roboty. „Niesamowita jest wdzięczność tych ludzi i to jak rozkwitają, gdy szanuje się ich godność” – mówi doktor Adduci.

 

Papież „nakręcony” na ubogich

Do przychodni zajrzał na chwilę papież Franciszek. Podziękował wolontariuszom za niesioną pomoc i okazywane serce. A lekarze zapowiedzieli, że podobna inicjatywa w Watykanie odbędzie się za rok przy okazji kolejnego Światowego Dnia Ubogich.

To jest najbardziej ewangeliczny dzień w ciągu roku, bo Jezus taki dzień ustanowił każdego dnia. My obchodzimy go raz w roku w szczególny sposób, by przypomnieć, że tak powinno być każdego dnia – mówi kard. Krajewski.  – Jezus od samego rana nie robił nic więcej, tylko chodził i uzdrawiał, chodził jak taka fabryka dobra, która za wszelką cenę chce pomagać innym. I papież chciał nam na to zwrócić uwagę. Nieraz zarzuca się Franciszkowi, że jest trochę nakręcony na ubogich, ciągle o nich mówi. Nakręcony był Jezus, nie papież. To On non stop dotykał ubogich, uzdrawiał, był z nimi, jadał z nimi, chodził do nich. Więc ten dzień jest po prostu czystą Ewangelią – podkreśla papieski jałmużnik.

Osoby, które korzystały z pomocy przychodni zostały zaproszone także na niedzielną mszę z Ojcem Świętym i następnie na papieski obiad auli Pawła VI, zamienionej z tej okazji na ogromną jadalnię. To główne wydarzenia watykańskich obchodów Światowego Dnia Ubogich.

Ojciec Święty usiądzie z nimi przy stole. Każdy będzie mógł do niego podejść, każdy będzie mógł obdarzyć go swoim nieświeżym oddechem, przytulić się do niego. W zeszłym roku Ojciec Święty dwie godziny spędził z ubogimi, jedząc, rozmawiając, ciesząc się. Wszystko będzie pięknie przygotowane, będą kwiaty na stołach, potrawy takie, by ci, co nie mają zębów mogli je spokojnie zjeść. Ojciec Święty mówi: Przychodzi Jezus. Będą tak przyjęci, jak tylko jest to najlepiej możliwe – podkreśla kard. Krajewski.



Czytaj także:
Kard. Krajewski nałożył piuskę bezdomnemu. Papież usiadł przy ostatnim stole

 

jesteś fanem aleteia.pl_ (1)

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.