Nigdzie nie jest powiedziane, że lepiej być otwartym, towarzyskim, ekstrawertycznym. Wiele takich osób męczy innych ludzi. Moda na introwertyzm także nie jest dobra, jeśli jest tylko modą, zamykaniem się w swojej klatce a nie rzeczywistą potrzebą odosobnienia i spokoju.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Wpadam do mieszkania, pośpiesznie zdejmuję buty, wchodzę do kuchni i nastawiam wodę. Chcę jak najszybciej zrobić jedzenie i herbatę, żeby usiąść do klawiatury i zapisać zdania, które już mi się cisną na usta, ale język jest ulotny, więc wiem, że muszę działać szybko. Bo chcę coś powiedzieć.
Pisanie daje mi pewnego rodzaju wolność. Mogę się na chwilę schować, wycofać, przyjąć rolę obserwatora, pozornie nie bardzo zainteresowanego wydarzeniami. I nie chodzi nawet o to, żeby udawać, a później coś zapisać. Czasem po prostu nie mam ochoty być duszą towarzystwa, co nie znaczy, że zamykam się w skorupie i alienuję. Po prostu obieram inną rolę. I coraz bardziej ją lubię.
Cicha woda brzegi rwie
Od dziecka słyszałam dochodzące z różnych stron głosy, że jestem fajna, towarzyska, odrobinę wycofana, uparta, spokojna, a nawet szara myszka. Rodzice ubolewali, że ze swoimi pomysłami i przebojowością zawsze chowam się za jakąś koleżanką, która przejmuje stery i – nawet jeśli to ja napędzam całą machinę – staje się naturalnym przywódcą działań, jakiekolwiek by one były.
Szkolna akcja charytatywna, zbiórka pieniędzy na dyskotekę, inicjatywa gazetki uczelnianej, rekrutacja nowych członków do drużyny. Podejmowałam, inicjowałam akcję, ale „laury” zbierał często ktoś inny. W bardziej przyjaznej wersji znajomi nazywali mnie wtedy „cichą wodą”.
Take your time
Ponad dwadzieścia lat od rozpoczęcia edukacji, która pierwszy raz tak poważnie wyrwała mnie z bezpiecznego rodzinnego środowiska, wracam ze znajomymi z kursu tańca. Jest nas czworo. Znamy się od miesiąca. Koleżanka siedząca obok mnie zdaje się być starą dobrą znajomą pozostałej pary, śmieją się i żartują półsłówkami, jakby wszystko było dla nich oczywiste.
Dopiero niedawno dowiedziałam się, że poznali się w tym samym momencie co ja, wrażenie jakie odnoszę jest jednak zupełnie inne. Siedzę na tylnej kanapie auta i głównie słucham i milczę. Nie próbuję na siłę włączyć się do rozmowy, przełamywać barier, być hiperotwarta i towarzyska. Nie mam ochoty, nie umiem, nie lubię. Potrzebuję czasu. Nie tworzę ściany, ale z serdecznością słucham tego, co mówią inni. Jak zaczną pytać, bez problemu odpowiem, ale nie muszę na siłę wciskać swoich 5 groszy. To zupełnie niepotrzebne.
Lubię grać drugie skrzypce
Rodzice często martwili się, że „świat mnie zje”, że stracę coś swojego, że jestem za mało przebojowa. Że przecież jestem taka wartościowa, a zawsze w większym gronie ustawiam się jako drugie skrzypce. Przez lata odczytywałam to jako delikatny wyrzut, jakbym obierała niewłaściwą rolę, nie tę, która jest społecznie oczekiwana.
Szkopuł tkwi w tym, że nie wszyscy możemy być wirtuozami. I to wcale nie dlatego, że jesteśmy na to za słabi, gramy za mało profesjonalnie. Koncertmistrz bez orkiestry nic nie znaczy, nie ma swojej wartości.
Drugie nie znaczy gorsze
Nigdzie nie jest powiedziane, że lepiej być otwartym, towarzyskim, ekstrawertycznym. Wiele takich osób męczy innych ludzi. Moda na introwertyzm także nie jest dobra, jeśli jest tylko modą, zamykaniem się w swojej klatce, a nie rzeczywistą potrzebą odosobnienia i spokoju. Role się zmieniają, są zależne od naszego wieku, środowiska, doświadczenia. Patrzę na moich uczniów i zastanawiam się, ilu z nich rozwinie skrzydła, kiedy opuszczą szkolne mury, zmienią środowisko, nabiorą może innej, wynikającej z obranej profesji, pewności siebie.
Nikt nie powiedział, że dziewczyna, której imienia połowa nauczycieli nie potrafi zapamiętać, nie stanie się żywiołem, wulkanem energii, gdy będzie prowadziła zajęcia integracyjne dla seniorów. A Kaśka, o której wszyscy mówią, że buzia jej się nie zamyka, za pięć lat nie wycofa się z życia towarzyskiego, bo zatęskni za domowym ogniskiem w ciszy i spokoju mazurskich jezior. Nikt nie powiedział, że nam się to jeszcze nie odmieni. Ani że jedno czy drugie jest lepsze od reszty.
Chyba najważniejsze jest pokochać to, kim lubimy być, jacy w danej chwili jesteśmy i jak najwygodniej nam się zachowywać. Choć to zalatuje strasznym truizmem. Ale prawdy oczywiste są równie potrzebne jak te nowe, odkrywcze. Wszystko jest kwestią momentu i perspektywy. Czasem dobrze spojrzeć z boku, z tylnego siedzenia, posłuchać, uśmiechnąć się i jedynie dodać przy wysiadaniu: do zobaczenia. Dobrze było was widzieć 🙂
Czytaj także:
4 typy introwertyków i wskazówki, które pomogą Ci żyć w zgodzie ze sobą
Czytaj także:
Słownik Kobiet: Nieśmiałość