Kilka lat temu TAU uwikłany był w okultyzm i szamanizm. Próbował opuszczać ciało, miał samobójcze myśli. Nie wyobrażał sobie życia bez alkoholu, narkotyków i seksu. Dziś nie wyobraża sobie życia bez Boga.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
W domu rodzinnym rapera Piotra Kowalczyka, pseudonim artystyczny TAU, często brakowało pieniędzy na jedzenie, ale bardziej od głodu fizycznego doskwierał mu głód duchowy.
TAU: Albo o siebie zawalczę, albo pójdę na dno
„W domu nie było miłości. Nie modliliśmy się, nie czytaliśmy Pisma Świętego, nie rozmawialiśmy na tematy związane z wiarą, z duchowością” – opowiadał podczas jednego ze spotkań ewangelizacyjnych TAU. Aby choć trochę pokolorować otaczającą go rzeczywistość, zaczął interesować się sztuką – muzyką, poezją, teatrem.
Sztuka nie wypełniła jednak pustki, którą w sobie nosił. Nie potrafiła zaspokoić głodu, który towarzyszył mu od dziecka. Zaczął więc ostro imprezować. Pojawiły się narkotyki, alkohol, pornografia, seks. Każdy weekend musiał zakończyć się melanżem. Czuł, że wdepnął w bagno. Że takie życie upadla i że albo o siebie zawalczy, albo pójdzie na dno. Ale zawalczyć nie miał siły.
TAU: Wierzyłem, że Bóg jest energią. Nie wiedziałem, że jest Osobą
Pewnego razu pojechał z kolegą nad wodę. Jakiś człowiek zaczął się topić, a on rzucił mu się na ratunek. Chwilę po tym, jak ocalił mu życie, usiadł nad brzegiem rzeki, spojrzał w niebo i zaczął mówić do Boga – tak jak potrafił, tak jak w tamtej chwili czuł. Pytał, dlaczego jego życie jest w opłakanym stanie.
„To był moment, kiedy pierwszy raz poczułem obecność Boga w moim życiu” – wspomina. Wtedy, po tej modlitwie, poczuł się jakoś inaczej, lepiej. Decyzja o nawróceniu serca przyszła po jednej z imprez: „Kiedyś wróciłem nad ranem i niemal udławiłem się jedzeniem, którego nie przeżułem. Postanowiłem wtedy, że zmienię swoje życie”. Zerwał kontakty z kolegami, z którymi imprezował, przestał odbierać telefony i maile: „Zamknąłem się w pomieszczeniu i zacząłem robić muzykę”.
Dla rapera był to też czas intensywnej modlitwy. Czuł się jak na pustyni. Dziś twierdzi, że wyszło mu to na dobre:
Klęcząc przed Bogiem, stanąłem na nogi. Wcześniej byłem bardzo smutnym człowiekiem. Wierzyłem, że Bóg jest energią. Nie wiedziałem, że jest Osobą. Że mogę traktować Go jak przyjaciela – rozmawiać z Nim, zwierzać Mu się, ze wszystkim do Niego przyjść. Bóg nie jest sezonowym kolegą, który zostawi nas na melinie – oplutego, naćpanego, z byle kim pod ręką.
TAU: Mamy być katolikami na cały etat
Dziś Piotr Kowalczyk jest szczęśliwym mężem i ojcem. Prowadzi własną wytwórnię sztuki Bozon Records, nagrywa płyty, koncertuje, chętnie bierze udział w spotkaniach ewangelizacyjnych, w trakcie których dzieli się świadectwem powrotu do Boga. W 2016 roku został ambasadorem Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. Kilka miesięcy temu na swoim profilu na Facebooku poinformował, że właśnie został… ministrantem:
Tak się składa, że (…) jestem codziennie na mszy św. i któregoś dnia otrzymałem natchnienie: Zgłoś się do Służby Liturgicznej. Zmagałem się z tą myślą, no bo jak to – ja, ministrantem? 🙂 Ale po chwili przyszła refleksja: Zaraz, zaraz… Sam Bóg (…) zaprasza mnie abym służył w czasie… Najświętszej Ofiary? (…) uświadomiłem sobie, jak wielkim zaszczytem jest służyć przy ołtarzu.
Eucharystia i regularna modlitwa są tym, co daje mu siłę: „Zawsze mam przy sobie różaniec i codziennie go odmawiam. Prawdziwy mężczyzna modli się na różańcu”. Na wspomnianym profilu w mediach społecznościowych prowadzi, cieszące się dużym zainteresowaniem fanów i znajomych, modlitewne transmisje: „Jedni robią live’y z koncertów, inni z domówek, a my robimy live’y z modlitwy”.
W trakcie jednej z takich transmisji powiedział:
Nie wstydźmy się tego, że modlimy się przed posiłkiem, przed jazdą samochodem. Nie wstydźmy się, że chodzimy do Kościoła, że wierzymy w Boga, żyjemy w czystości, spowiadamy się. Droga do nieba jest jedna. Przestańmy być opieszali, przestańmy zwracać uwagę na to, co powiedzą inni. Nie mamy być katolikami tylko w niedzielę. Mamy być katolikami w pełnej rozciągłości, na cały etat.
Czytaj także:
Muniek Staszczyk: Od Boga dostałem więcej profitów niż od całego tego rockowego hedonizmu
Czytaj także:
Agnieszka Chylińska: Jestem łajdakiem, który przychodzi do Pana Jezusa
Czytaj także:
TAU na jeden dzień stał się bezdomnym… zobacz co z tego wynikło