Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
„Rodzice nauczyli mnie znaczenia codziennej modlitwy i tego, że bez Boga jestem nikim” – mówi Denis Mukwege, który 8 grudnia 2018 roku odebrał pokojowego Nobla. Pochodzący z Demokratycznej Republiki Konga 63-latek jest ginekologiem-położnikiem i protestanckim pastorem. Nobla otrzymał za działania mające na celu ukrócenia barbarzyńskiego procederu stosowania przemocy seksualnej jako narzędzia wojny.
Dzieło misjonarzy
„W każdej zgwałconej kobiecie widzę własną matkę lub siostrę, a w każdym zgwałconym dziecku - własne dziecko” – wyznaje lekarz-noblista, który urodził się w ubogiej rodzinie jako trzecie z dziewięciorga dzieci. Jest żonaty i ma pięcioro dzieci.
Podkreśla, że to kim jest zawdzięcza rodzinie i pochodzącym ze Szwecji misjonarzom, którzy w jego rodzinnym Bukavu zaszczepili Ewangelię. Miejscowy król bez problemu przekazał im teren, na którym mogli osiąść. Wybrał jednak opuszczoną dolinę, według wierzeń miejscowej ludności zamieszkaną przez złe duchy, był więc przekonany, że misjonarze szybko stamtąd uciekną. Tak się jednak nie stało.
Począwszy od 1924 r. misja zaczęła się stopniowo rozrastać. Pastorzy obok kościoła wybudowali przychodnię i postawili na edukację. Dzięki ich wsparciu kształcił się m.in. dzisiejszy noblista. Mukwege podkreśla, że swe powołanie odkrył dzięki ojcu, którego zielonoświątkowi misjonarze wykształcili na pastora. Wraz z nim jako młody chłopak często odwiedzał chorych w domach.
Lekarz i pastor
„Pamiętam, jak tato modlił się nad schorowaną kobietą, leżącą na ziemi w ubogiej chacie. Spytałem dlaczego nie da jej potrzebnego lekarstwa, a on odpowiedział, że przecież nie jest lekarzem” – wspomina Mukwege. Wyznaje, że właśnie wówczas zdecydował, że będzie się nie tylko modlił za chorych, ale i ich leczył. Został lekarzem i zarazem pastorem.
W prowadzonym przez siebie szpitalu Panzi przewodniczy codziennym modlitwom, a na prowadzone przez niego nabożeństwa przychodzi w niedzielę 6 tys. wiernych.
„Wiara w Jezusa, którą wyniosłem z rodzinnego domu jest dla mnie i mojej rodziny fundamentem życia i działania. Bez codziennej modlitwy nie byłbym w stanie nic zrobić – mówi Mukwege. W kieszeni nosi sczytany egzemplarz Biblii, z którą się nigdy nie rozstaje.
Mężczyzna, który naprawia kobiety
Przez 20 lat swej pracy dał szansę na lepsze życie 85 tys. kobiet. Większość z nich to ofiary okrutnych gwałtów. Potrafi przeprowadzać piętnaście operacji dziennie. Leczy za darmo. Przekazuje na to wszystkie otrzymywane pieniądze, resztę koniecznych funduszy zbiera Fundacja Panzi.
Pracująca w niej prawniczka Bagaya Bazilianne wskazuje, że Mukwege nigdy nie prosi o nic dla siebie: „Nie ma sensu kupować mu dobrych garniturów czy nowych butów, bo wszystko odda potrzebującym. Sam potrzebuje niewiele”.
Mówi, że o jego medycznej drodze zadecydowała Opatrzność. Kiedy zastanawiał się nad specjalizacją, do szpitala, w którym pracował trafiła ofiara okrutnego gwałtu. Studia specjalistyczne z położnictwa i ginekologii skończył we Francji. Stał się światowym specjalistą od rekonstrukcji narządów rodnych. Wypracował m.in. nowatorską metodę zszywania pochwy. „Kobiety, które do mnie trafiają, są jak porozrywana na strzępy chusteczka, a ja nitka za nitką je ceruję, próbując dać im szansę na normalne życie” – mówi Mukwege, nazywany „mężczyzną, który naprawia kobiety”.
Gwałty wojenne: „ciche ludobójstwo”,
Gdy zaczęły do niego trafiać zgwałcone córki kobiet, które kilka lat wcześniej ratował po strasznych gwałtach zrozumiał, że nie może tylko leczyć, ale musi też nagłaśniać sprawę gwałtów, jako formy wyniszczającej broni wojennej. Najmłodsza dziewczynka, którą ratował miała zaledwie dwa latka. Miała porozrywane wnętrzności, ale udało się jej pomóc. Katowali ją na oczach oszalałej z bólu matki.
„Podczas takich operacji dziękuję Bogu za me ręce, przez które może dokonywać On cudów” – mówi lekarz. Swe zaangażowanie na rzecz poszkodowanych kobiet, demaskowania zbrodni wojennych, a także ich prawdziwych przyczyn nazywa swą życiową misją. Wielokrotnie grożono mu za to śmiercią.
Gwałty wojenne nazywa „cichym ludobójstwem”, bo zabijają nie tylko ciało ale przede wszystkim duszę ofiary, czyniąc ją niezdolną do normalnego życia. „Oprawcy niszcząc kobiety chcą wyniszczyć całą wspólnotę, bo kobieta jest przecież symbolem integralności rodziny i relacji społecznych” – podkreśla noblista.
Przypomina, że wojna w Kongu rozpoczęła się w 1998 r. i trwa do dzisiaj, mimo kilku zawartych porozumień o przerwaniu ognia i zaprowadzeniu pokoju. Kosztowała życie ponad 5 mln ludzi! Szacuje się, że w tym kraju gwałconych jest rocznie 200 tys. kobiet/nastolatek/małych dziewczynek.