Może odkryjesz to już przy pierwszym pytaniu – że potrzebujesz przyjąć miłość i dać ją komuś. I to uratuje ci święta.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Dla części katolików adwentowe zmagania mogą przypominać coś z występów polskich piłkarzy na mistrzostwach świata. Tam jest mecz otwarcia, potem mecz o wszystko, a na koniec – mecz o honor. To się zdarza i w życiu duchowym: wielkie nadzieje, klęski w zderzeniu z realiami, a następnie poczucie winy, frustracja i potrzeba ocalenia własnej samooceny, by nie wyszła totalna klęska.
Przejście tej ścieżki kilka czy kilkanaście razy w życiu nauczyło mnie czegoś. Że nie warto wpadać w dwie pułapki: maksymalizmu i perfekcjonizmu. Pierwsza mówi, by zmienić w sobie i wokół siebie wszystko. Druga – by zmienić na wersję doskonałą. W obu najważniejszy jestem „ja sam” i mój sukces.
Wierzę, że ogromnie sprzyja nam realizm. Świadomość, że Adwent to tylko trzy tygodnie, pełne codziennych wyzwań. Bardziej więc rokujące jest skupienie się na jednej, choćby najmniejszej rzeczy i otwarcie na Bożą pomoc, bo sami możemy po prostu po raz enty przekonać się, jak bardzo potrzebujemy Jego miłości i że rozwój jest procesem.
Ponieważ do świąt został niecały tydzień, pomyślałam o trzech pytaniach, które mogą pomóc uratować ten czas. Zwłaszcza jeśli czujemy przytłoczenie, coś się nam sypie albo stoimy na skraju przedświątecznej gorączki.
Czego potrzebujesz?
To pytanie otwiera serce, na dnie którego tkwią najbardziej żywe odpowiedzi. Czego potrzebujesz najbardziej w tym czasie, jaki został do świąt, by się nimi ucieszyć, gdy przyjdą? Spowiedzi? Kupienia ostatnich prezentów, bo spędza ci to nadal sen z oczu? W końcu znalezienia czasu na modlitwę? Spotkania z osobą, którą trzeba przeprosić? Napisania listu? Stanięcia w sercu po swojej własnej stronie i ochrony swoich granic, by być gotową/gotowym na zderzenie z krytycznymi uwagami, czy wścibskimi pytaniami podczas spotkań przy świątecznym stole?
Wybierz to, czego potrzebujesz najbardziej i zacznij od tej sprawy. Bez odkładania na potem. Potem może „nie starczyć czasu” i zostaniesz z dziurą w sercu.
Nie bój się zadawać tego pytania innym. Jeśli posypały się twoje postanowienia, to świetny moment, by zapytać, czego potrzebują twoi bliscy. To szansa zrobienia czegoś, co naprawdę dla drugiej osoby jest ważne. I nie chodzi tylko o sprawy materialne.
Z czego możesz zrezygnować?
To pytanie ocala czas na rzeczy najważniejsze w życiu: tworzenie więzi, ważne rozmowy, dzielenie się sobą. Tak zwana „bieżączka” naprawdę może pochłonąć wszystko i zostawić cię z emocjonalnym bankructwem.
Jeśli masz skłonność do mnożenia pomysłów, co jeszcze można by zrobić – dokupić lampki, na wypadek gdyby cztery komplety starych przestały działać, upiec jeszcze trzy ciasta, bo „nie starczy jedzenia”, zrobić remanent na strychu, bo „wszędzie musi być czysto na święta” – tnij.
Zapytaj siebie, czy ta kolejna rzecz, w której ugrzęźniesz, kolejny wyjazd do sklepu i wydane pieniądze na kolejne gadżety – będą ci służyć. Długofalowo. Czy twoja zapobiegliwość, którą być może lepiej określiłoby słowo „przedświąteczne schizo”, uczyni cię kimś, z kim ty sam(a) i twoi bliscy poczują się dobrze. Jeśli więc wpadasz na kolejny pomysł „co zrobić” – zapytaj siebie, czy to pomoże ci naprawdę „bardziej być”.
A jeśli się boisz katastrofy, która nadejdzie, gdy na pierniczkach nie będzie gwiazdek z czerwonego lukru – zapytaj kilka razy: „Co wtedy najgorszego może się stać?”. Ktoś pomyśli, że się nie postarałaś? „I co wtedy najgorszego może się stać?”. Ktoś się poczuje rozczarowany? Czy rzeczywiście? Czy warto dla takiej wartości, jaką są czyjeś wygórowane oczekiwania, eksploatować siebie ponad miarę?
Czy wierzysz, że On pierwszy najbardziej na świecie pragnie przyjść do ciebie i być z tobą?
Ks. Rafał Chruśliński ze Wspólnoty Świętej Rodziny powiedział kiedyś słowa, które zapadły w moje serce: podejmujemy tyle rozmaitych postanowień i umartwień, które pompują nasze ego, że możemy nie dostrzec, iż to On jako pierwszy wkłada wór i kładzie się w popiele, żeby w końcu do nas dotrzeć ze swoją miłością.
Może odkryjesz to już przy pierwszym pytaniu – że potrzebujesz przyjąć miłość i dać ją komuś. I to uratuje ci święta.
Czytaj także:
Bożonarodzeniowe prezenty – jak spiąć budżet?
Czytaj także:
Bovska, Kwiatkowski, Smoczyński, Mate.O – rusza Betlejem w Polsce!
Czytaj także:
Czy taniec to dobry sposób na przeżywanie Adwentu?