W 1941 roku na krakowskim Kazimierzu rozeszły się plotki, że augustianie mają radioodbiornik, co było surowo zakazane. Najpierw aresztowano przeora. Przez 86 dni był przesłuchiwany w areszcie Gestapo…
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Z Piotrem Lamprechtem OSA, sekretarzem Polskiej Prowincji Augustianów, notariuszem procesu beatyfikacyjnego o. Wilhelma Gaczka OSA i trzech współtowarzyszy, poetą, rozmawia Małgorzata Bilska.
Małgorzata Bilska: Rozpoczął się proces beatyfikacyjny 4 polskich augustianów, którzy zginęli w obozach koncentracyjnych w czasie II wojny światowej. Za co tam trafili?
Piotr Lamprecht OSA: W 1941 roku na krakowskim Kazimierzu, gdzie jest nasz klasztor i kościół św. Katarzyny Aleksandryjskiej, rozeszły się plotki, że augustianie mają radioodbiornik. W czasie okupacji posiadanie go było surowo zakazane. Okupanci apelowali, żeby przekazać im wszystkie radioodbiorniki, pod groźbą kar.
Najpierw aresztowano ojca Krzysztofa Olszewskiego, przeora. Przez 86 dni był przesłuchiwany w areszcie Gestapo, następnie trafił do Oświęcimia, potem na śledztwo do Krakowa i do więzienia Sądu Specjalnego w Berlinie, aż w końcu do Dachau, gdzie zginął 10 września 1942 roku. Przeor posiadał wiedzę radiotelegraficzną, dlatego bardzo się nim interesowano.
Czytaj także:
Niepełnosprawny święty. Zakrystianin, prorok i uzdrowiciel – Michał Giedroyć
Był jakiś jeden powód aresztowania braci?
Nie wiemy, czy rzeczywiście mieli radioodbiornik, czy był to sfabrykowany pretekst. Może powodem aresztowania była ich działalność konspiracyjna, czytanie zakazanych ulotek, pomoc krakowskim Żydom?
Dokumenty z przesłuchań – według stanu mojej wiedzy na dziś – niestety się nie zachowały. Na pewno w faszyzm była wpisana systemowa nienawiść do religii chrześcijańskiej. W obozie w Oświęcimiu zginęło trzech naszych braci: o. Wilhelm Gaczek – 14 listopada 1941 roku, o. Edmund Wilucki – 22 listopada 1941 roku i br. Kazimierz Lipka – 24 listopada 1942 roku.
Ponieśli śmierć męczeńską, ponieważ byli katolickimi kapłanami i zakonnikami. Paradoksalnie, podzielili w ten potworny sposób los większości mieszkańców Kazimierza. Była to dzielnica krakowskich Żydów, których zamknięto w getcie, a potem wymordowano. Augustianie aż do końca nie przestali służyć Bogu i bliźniemu.
Jak układały się relacje ojców z sąsiadami Żydami?
Jest bardzo prawdopodobne, a wręcz niemal pewne, że pomagali Żydom na Kazimierzu. Niestety, w tym obszarze konieczne są dalsze, mozolne badania. Augustianie przed wojną znali elitę tutejszych Żydów, chociażby ze środowiska adwokackiego. Korzystali wtedy z ich pomocy.
Ostatnio usłyszałem historię, że ponoć w krużgankach kościoła ukrywał się żydowski grajek, który postanowił pozostać na Kazimierzu już po przymusowym wysiedleniu Żydów do getta w Podgórzu. Za to, że nie dał zamknąć się w getcie, groziła mu śmierć.
Augustianie działają na rzecz dialogu z judaizmem. Czy proces beatyfikacji może się przyczynić do lepszego, wzajemnego zrozumienia?
Pamiętając o gehennie ofiar Holocaustu możemy wspólnie wyrażać sprzeciw wobec przemocy i nienawiści. Aby do niczego podobnego już nigdy nie doszło. Zła nie można przemilczeć, trzeba nazywać je po imieniu. My augustianie mamy własną traumę, próbujemy ją po chrześcijańsku przezwyciężyć.
Wspominamy braci nie po to, by dzielić. Działanie na rzecz pokoju na świecie jest czymś, co może połączyć ponad podziałami ludzi różnych wyznań i religii. Doświadczenie zła i prześladowania łączy wszystkie ofiary ideologii hitlerowskiej, bez względu na wyznanie wiary.
Czytaj także:
Watykan: Jest zgoda na beatyfikację równoważną brata Michała Giedroycia
Jaki wpływ miał ten dramat na losy polskiej prowincji augustianów?
Przed wybuchem wojny augustianie odradzali się po kasacie dokonanej w XIX w. przez zaborców. Do Krakowa przybyliśmy na zaproszenie Kazimierza Wielkiego, mamy w Polsce okres wspaniałej historii. W 1939 roku była nas tylko garstka. Śmierć kilku ojców miała więc realny wpływ na zakon stojący w obliczu nowej ideologii totalitarnej – komunizmu.
Po aresztowaniach zostało kilku kleryków i księży, czyli zakon praktycznie został zlikwidowany. W 1950 roku doświadczyliśmy drugiej kasaty, nie bez własnej winy. Zabrakło mądrych liderów, heroicznych w wierze. Jest to moja prywatna opinia. Trudno jest poddawać pod moralną ocenę zachowania współbraci zaraz po wojnie, gdyż mogłaby być krzywdząca. Faktem jest, że w obozach straciliśmy kwiat zakonu.
Czy zachowało się po nich dużo pamiątek? I jak przetrwali w pamięci ludzi, którzy ich znali?
Pamiątki, a właściwie relikwie, znajdowane są przez cały czas, także podczas toczącego się teraz procesu. Ostatnio w pozostałościach naszej przedwojennej biblioteki znalazłem brewiarz o. Wilhelma Gaczka i obrazek upamiętniający 25-lecie jego kapłaństwa.
Niestety, prawie nie ma już żyjących świadków, którzy pamiętają ich bezpośrednio. Na Kazimierzu powszechnie ojców szanowano, uważano za dobrych kaznodziejów i duszpasterzy. Mieszkańcy wspominali ich jako ludzi otwartych i życzliwych. Szczególnie szanowano tu ojca Gaczka, gdyż był dobrym kapłanem, wielkim społecznikiem i prawdziwym dżentelmenem. Stworzył parafię augustianów w Krakowie, na Prokocimiu.
Do beatyfikacji w przypadku męczenników nie jest wymagany cud. Kluczowy jest fakt męczeństwa, czas od aresztowania do śmierci w obozach. Jednak świadectwo życia kandydatów na ołtarze także jest bardzo istotne (praktyki duchowe, formacja, posługa kapłańska, cnoty etc.).
Po kasacie w 1950 roku nasza Prowincja odrodziła się (przy wsparciu prymasa S. Wyszyńskiego, za sprawą o. Wiliama Faix OSA) w latach osiemdziesiątych XX wieku. Przez ten czas przepadło wiele dokumentów dotyczących moich współbraci. Najwięcej materiałów i świadectw zachowało się o Słudze Bożym Wilhelmie Gaczku OSA, który przez wiele lat pełnił posługę proboszcza w Prokocimiu. Potem był prowincjałem.
Na czym polega praca notariusza procesu?
Notariusz uczestniczy w przesłuchaniach świadków, protokołuje je, tworzy dokumentację. Zbiera i przygotowuje materiały dla Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych działającej przy Stolicy Apostolskiej.
Jak długo ten proces może trwać?
Rozpoczął się 4 września 2018 roku. Abp Marek Jędraszewski powołał trybunał do jego przeprowadzenia, w archidiecezji krakowskiej. Długość trwania procesów beatyfikacyjnych zależy od bardzo wielu czynników. Jestem przekonany, że w naszym procesie działa Boży Duch, który wyznaczy właściwy dla tej decyzji czas.
Jeśli ktoś ma informacje na temat naszych współbraci, bardzo proszę o kontakt za pośrednictwem strony internetowej www.augustianie.pl. Każda pamiątka lub wspomnienie są dla nas bezcenne.
Czytaj także:
Św. Augustyn nie wiązał nadziei z państwem, tylko z Ewangelią