Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Rokrocznie przy okazji zbliżających się ferii i wakacji w internecie pojawia się pewien znaczący mem. Nawet jeśli nie macie takich eksperymentów w swoim życiorysie, chyba nie trzeba wam tłumaczyć, o co chodzi ;)
Drodzy rodzice! Musicie wiedzieć, że puchate, biało-zielonkawe narośle, na które natkniecie się czasem w otoczeniu swoich pociech, mogą być jedynie dowodem ich… badawczych skłonności. Kto wie, czy naukowa kreatywność nie doprowadzi ich czasem do Nagrody Nobla, a nawet uratowania milionów ludzkich istnień. Jak dowodzi historia, to możliwe.
Fleming i penicylina, czyli geniusz bałaganu
Jej bohaterem jest Alexander Fleming (1881-1955), szkocki lekarz i bakteriolog. Na początku XX wieku rozpoczął studia medyczne w Londynie. Początkowo miał zamiar zająć się chirurgią, ale dołączył do grupy badawczej Almortha Wrighta, brytyjskiego bakteriologa i immunologa, i zafascynował się właśnie bakteriami. Gdy wybuchła I wojna światowa, wstąpił do Korpusu Medycznego Brytyjskiej Armii Królewskiej.
Bezsilnie przyglądając się umierającym żołnierzom, obiecał sobie, że zajmie się poszukiwaniami środka przeciwdziałającego rozmnażaniu się bakterii powodujących zakażenie. Po wojnie kontynuował praktykę lekarską w Szpitalu Świętej Marii w Londynie (dokładnie tym, w którym dziś na świat przychodzą prawnuczęta królowej Elżbiety) i poświęcał się badaniom w swojej pracowni.
Penicylina - cud natury
W 1922 roku odkrył bakteriobójcze działanie lizozymu, występującego m.in. w wydzielinie z nosa, ludzkich łzach czy białku jaja. Podobno razem z kolegą, drugim lekarzem, zmuszali się w celach badawczych do płaczu, wciskając sobie do oczu skrawki skórek od cytryn. Nie oszczędzali też pracowników i gości, ale im za łzy płacili już po 3 pensy.
Podobno porządek w pracowni Fleminga pozostawiał wiele do życzenia… Nie ma dziś stuprocentowej pewności, skąd wzięła się u niego pleśń z gatunku Penicilium, którą zauważył w 1928 r. po powrocie z wakacji. Ale opowieści głoszą, że właśnie z niedbalstwa.
Może w pierwszej chwili Fleming zdenerwował się, że część jego pracy poszła na marne? A może tknięty naukową intuicją od razu wziął się do badań? Zdumiony odkrył, że że w miejscach, w których pleśń się rozwinęła, zniszczeniu uległy stafilokoki (gronkowce)! Niestety, na dalsze badania nie było go stać.
Nagroda Nobla
10 lat później, razem z Howardem Walterem Floreyem i Ernstem Borisem Chainem, wyizolował substancję czynną, co umożliwiło wytwarzanie antybiotyku na szeroką skalę. Dalsze badania wykazały, że penicylina działa na 80 drobnoustrojów.
Przez resztę życia Fleming pracował w Szpitalu św. Marii. W 1943 r. dołączył do Towarzystwa Królewskiego, rok później nadano mu tytuł szlachecki, a w 1945 r. otrzymał Nagrodę Nobla. W 1948 r. został profesorem bakteriologii Uniwersytetu Londyńskiego. Zmarł w 1955 r. na zawał serca.