separateurCreated with Sketch.

„Zabawa, zabawa” – film o tym, jak piją kobiety

ZABAWA ZABAWA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Film Dębskiej jest jak kubeł zimnej wody na głowę. Trudno wyrzucić go z umysłu po zobaczeniu napisów końcowych. Jest trochę jak rachunek sumienia, nie tylko dla tych, którzy regularnie zaglądają do kieliszka.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Film Dębskiej jest jak kubeł zimnej wody na głowę. Trudno wyrzucić go z umysłu po zobaczeniu napisów końcowych. Jest trochę jak rachunek sumienia, nie tylko dla tych, którzy regularnie zaglądają do kieliszka.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

O filmie „Zabawa, zabawa” Kingi Dębskiej, który od kilku dni można oglądać w kinach, już pisze się jako o produkcji, która obrzydzi Polakom alkohol. Czy tak się stanie, trudno powiedzieć. Jedno wiem na pewno – to film, który zostaje na długo w głowie i… wywołuje niepokojącą niepewność, kiedy chce się sięgnąć po następny kieliszek.

A o to chyba właśnie chodziło twórczyniom filmu – Kindze Dębskiej i Mice Dunin. Współscenarzystka mówiła w wywiadzie dla Aletei:

Chciałabym, żeby film rozpoczął dialog i nie skończyło się na „kogo obchodzą jakieś żałosne pijaczki?”.

 

„Zabawa, zabawa” Dębskiej – film o alkoholizmie kobiet

„Żałosne pijaczki” – bo to one są głównymi bohaterkami „Zabawy”. Tym samym, twórczynie filmu łamią dwa stereotypy. Po pierwsze, że alkoholizm to problem mężczyzn. Po drugie, że to problem, który dotyczy nizin społecznych, patologicznych środowisk. W końcu słowo „alkoholik” prędzej przywoła w naszej głowie skojarzenie z brudnym, śmierdzącym menelem spod budki niż z błyskotliwą, przebojową, inteligentną, ubraną w ekskluzywne ciuchy panią prokurator, prawda?

Tymczasem choroba alkoholowa jest bardzo demokratyczna. Dotyka tak kobiet, jak i mężczyzn. Tych z elity, i tych z nizin społecznych. I to właśnie pokazuje film Dębskiej. Jej bohaterkami są kobiety świetnie funkcjonujące. Uznana, nagradzana pani doktor, świetna prokuratorka i studentka stawiająca pierwsze kroki w świecie korporacji.

Ich historia jest prosta. Piją. Z czasem coraz więcej. Zalewają się na umór. I jak nie trudno przewidzieć, wszystkie trzy prowadzi to na skraj przepaści. Lekarka staje pijana za stołem operacyjnym, o mało nie wyprawiając na tamten świat kilkuletniej pacjentki. Prokuratorka wjeżdża autem w przejście podziemne, a później kompromituje się, udzielając wywiadu pod wpływem (każdy „wyczyn” szeroko komentują media). Studentce zaś urywa się film na imprezie, zostaje brutalnie zgwałcona i zachodzi w ciążę.

 

Kinga Dębska: Kobiety nie muszą być supermenkami

W „Zabawie…” Dębskiej nie ma zaskakujących zwrotów akcji. Historia jest tak przewidywalna, że aż boli. Kolejne minuty filmu to stadium pogrążania się bohaterek. Niby próbują coś ze swoją chorobą robić, ulegają namowom najbliższych, widzą, że niszczą swoje życie, rodziny i karierę, nawet szukają pomocy w ośrodkach, na kanapie psychoterapeuty czy na terapii, ale…

Prędzej czy później wracają do romansu z „czarodziejką gorzałką”. Dlaczego w ogóle piją? Jak to się zaczęło? Może dlatego, że tak wiele się od nich wymaga? Wciąż czują presję bycia lepszymi, radzenia sobie ze wszystkim, łączenia karier z byciem świetnymi żonami, matkami… Prokurator w gniewie wykrzykuje mężowi, że to też jego wina, bo ją zdradził. Ojciec studentki ostro pił całe życie, dziewczyna była na terapii DDA. Rodzice (zwłaszcza matka) komentują każdy jej krok, dopytują, a kiedy mąż, a kiedy dziecko, a kiedy…? Dziewczyna czuje się osaczona, realizuje czyjeś oczekiwania, a co z jej własnymi planami?

Ta samodzielność kobiet, to że wszystko zawsze muszą SAME, też utrudnia im wyjście z choroby. Raz, że wcale nie uważają, że są chore („piję co dzień, ale tylko wino”), dwa – nie proszą nikogo o pomoc. Nie umieją, w końcu zawsze radziły sobie same. W jednym z wywiadów Dębska mówiła, że zależy jej, by „…kobiety uświadomiły sobie, że nie muszą być supermenkami, że mają prawo do słabości i nie ma nic wstydliwego w poproszeniu o pomoc”.

Wie pan, czuję, że ten film jest potrzebny właśnie teraz, bo teraz jest czas kobiet – osiągamy coraz więcej, walczymy o swoje. Ale w tej walce nieraz nie dajemy rady. Wtedy czasami pojawia się alkohol i sytuacja wymyka się spod kontroli. Problem zaczyna się, kiedy piję, bo chcę, tylko wtedy, kiedy piję, bo muszę.

 

Dębska: Kobiety piją w samotności

Dlatego „Zabawa…” to też film o samotności. Bo te pijące bohaterki są przeraźliwie samotne. Samotność wpędziła je w picie, a z kolei alkoholizm pogłębił samotność. Błędne koło. “Boją się społecznego osądu, dlatego też częściej piją same…” – mówiła Dębska.

I ostatecznie same zostają. To też przejmująco pokazuje „Zabawa, zabawa”. Od pani profesor medycyny odwraca się córka, kolega-lekarz, jedyny przyjaciel, na którego mogła liczyć. Prokuratorkę zostawia mąż (kochankowie też). „Kiedy mężczyzna pije, kobieta zwykle przy nim tkwi, a kiedy pije kobieta – mężczyzna zwykle odchodzi” – mówiła Dębska.

Film Dębskiej jest jak kubeł zimnej wody na głowę. Trudno wyrzucić go z umysłu, jak inne produkcje, o których nie myślimy już w chwili zobaczenia napisów końcowych. Ten film jest trochę jak rachunek sumienia, nie tylko dla tych, którzy regularnie zaglądają do kieliszka (tym zasiewa w głowie niedające spokoju pytanie: Czy już mam problem? Czy ten kieliszek dziennie to już choroba?), ale też dla tych, którzy mają w swoim otoczeniu osobę z problemem alkoholowym i… udają, że tego nie widzą.

*Wypowiedzi Kingi Dębskiej to cytaty z wywiadu, jakiego udzieliła “Gazecie Wyborczej”


ALKOHOLIZM
Czytaj także:
Sukcesy, pieniądze, rodzina… i katastrofa. HFA, czyli alkoholicy wysokofunkcjonujący



Czytaj także:
Problemem nie jest alkohol, tylko ból. Piłem, bo cierpiałem


KSIĄDZ PIOTR BRZĄKALIK
Czytaj także:
Jedni są uczuleni na cukier, ja na alkohol. Rozmowa z księdzem alkoholikiem