Tim, znany w mediach jako „Oldenburg baby” – od nazwy niemieckiego miasta, w którym przyszedł na świat – miał zespół Downa. Jego biologiczni rodzice postanowili z tego powodu dokonać aborcji. Urodził się jednak żywy i przez dziewięć godzin, pozbawiony pomocy medycznej, uparcie o to życie walczył.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
To był już 25. tydzień ciąży. Zazwyczaj w przypadku późnych aborcji nienarodzone dziecko dostawało zastrzyk w serce i rodziło się martwe, ale tym razem lekarze uznali, że chłopczyk i tak nie przeżyje porodu, więc zrezygnowali z tego. Tim urodził się żywy. Nie wiedzieli, co robić, kiedy mijały kolejne minuty, a maleńki chłopczyk nadal żył. Dopiero po dziewięciu godzinach znalazł się ktoś, kto się nim zaopiekował.
Przeżył aborcję
„To miała być zdrowa dziewczynka” – tak swoje żądanie dokonania późnej aborcji uzasadniali biologiczni rodzice Tima. Jego mama zagroziła, że odbierze sobie życie, jeśli jej na to nie pozwolą.
Urodził się chłopczyk z zespołem Downa. Konsekwentnie nie chcieli go zatrzymać. Rok później zdecydowali się wytoczyć szpitalowi proces. Oskarżali go o to, że nie uprzedzono ich, że dziecko może urodzić się żywe. W Niemczech 90% dzieci z zespołem Downa ginie przed narodzeniem.
Na szczęście Tim szybko znalazł ludzi, przez których był bardzo chciany i którzy kochali go bez względu na wszystkie trudności, jakie czekały go w przyszłości. Lekarze nie dawali mu więcej niż dwa lata życia. Nie tylko miał zespół Downa, ale był też wcześniakiem i cierpiał na różne problemy wynikające z nieudanej aborcji i braku pomocy medycznej po urodzeniu.
Bernhard i Simone – jego nowi rodzice – nie dawali się jednak łatwo zniechęcić.
Czytaj także:
Główna przyczyna śmierci na świecie w 2018? Aborcja…
Adopcja chłopca z zespołem Downa. A potem dwóch dziewczynek
Wspominają, że „to była miłość od pierwszego wejrzenia”, kiedy tylko zobaczyli Tima w szpitalu, wiedzieli, że od tej pory należy do nich. Mieli już dwoje biologicznych dzieci, ale z radością otworzyli swój dom dla trzecie. Starali się jak najlepiej stymulować rozwój Tima, towarzyszyli mu w trakcie kolejnych pobytów w szpitalu, zorganizowali dla niego nawet delfinoterapię, która bardzo pomogła chłopcu w nawiązywaniu kontaktów z innymi ludźmi.
Po pewnym czasie zdecydowali się zaadoptować również dwie dziewczynki z zespołem Downa. Zaangażowali się też w ruch pro-life, dzieląc się historią swojego synka, która nie była niestety odosobniona.
„Nasz wyjątkowy syn”
Tim zmarł w styczniu 2019 r. Zdążył jeszcze spędzić z rodziną w domu piękne święta Bożego Narodzenia. Walczył z chorobą płuc, które w wyniku nieudanej aborcji i przedwczesnego porodu były bardzo podatne na infekcje. „Jesteśmy bardzo smutni i nie wiemy, jak poradzić sobie ze stratą naszego wyjątkowego, kolorowego, zarażającego radością syna” – mówią.
Z okazji każdych urodzin Tim dostawał wiele kartek i serdecznych życzeń, wspierały go setki ludzi. Rodzice ponownie dziękują teraz za ten ogrom dobra. „Daje nam to prawdziwe pocieszenie w tych trudnych dniach, kiedy musimy pożegnać się z Timem” – pisali.
Czytaj także:
Jak pewien kleryk uratował dziewczynkę przed aborcją
Czytaj także:
Ksiądz, który przekonał 6 kobiet, by nie dokonywały aborcji. Jak to zrobił?