separateurCreated with Sketch.

“Nic już do niego nie czuję”. O motylach w brzuchu i miłości na długie lata

MIŁOŚĆ NA LATA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Miłość, która staje się głęboką więzią na życie, porzuca codziennie okopy własnych wyroków nad drugim i szuka zrozumienia tego, kim jest, czego potrzebuje, czego nie potrafi i jakie bogactwo wnosi do mojego życia.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

„Nic już do niego nie czuję” – mawiają czasem ludzie po kilku latach po ślubie. Niektórzy doświadczają małżeństwa jako końca miłości. Z perspektywy prawie 17-letniego stażu myślę, że tak naprawdę coś się nie tyle kończy, co przeobraża i odradza ku czemuś nowemu. Jest to proces, wiąże się z także z trudnymi momentami i wielkimi odkryciami, potrzeba w nim wsparcia otoczenia – innych małżeństw, mądrych przewodników. Zakochanie okazuje się niewystarczające jako paliwo dla rakiety, która ma poszybować daleko i w nowe światy, choć bez zakochania niemożliwy byłby jej start.

 

Zakochanie

Biochemia zakochania to fascynujący dar, jak i pewne utrudnienie. Z jednej strony – motyle w brzuchu i oczarowanie, że drugi człowiek może być tak wspaniały i tak podobny do ciebie. Ty zaś dostajesz codziennie dowody na to, że jesteś dla kogoś najcudowniejszą osobą na świecie. Prawdą jest jednak także to, że ten stan mija. Średnio po 2-3 latach. Co nie znaczy, że mija miłość. Nawet zresztą i nie jest prawdą, że mija oczarowanie. Pewne czary odchodzą, a inne pozostają.

Nie chciałabym pisać, że albo masz motyle w brzuchu, albo kogoś naprawdę kochasz. Bez tych motyli nie powstałby związek, bo ono pozwala pokonać naturalny dystans wobec drugiego człowieka. Przecież po to, by pokazać drugiemu kawałek siebie, potrzebuję czuć, że jesteśmy blisko. Mogę się związać tylko z kimś, kto mnie fascynuje i urzeka.

Inna sprawa, że zakochanie także zafałszowuje rzeczywistość. Jak pisał Karol Wojtyła w “Miłości i odpowiedzialności” – sprawia ono, że widzimy jedynie zalety, mocno je wyolbrzymiając. Pewne cechy i umiejętności tworzymy nawet w drugim mocą własnych marzeń i fantazji, mimo że nie znajdują one pokrycia w rzeczywistości. Poetą staje się ktoś, kto ułożył dwie linijki rymowanki, przyszłą boginią domowego ogniska – dziewczyna, która ugotowała makaron z sosem pomidorowym. Jednocześnie w cieniu pozostają wady albo rozbieżności.

 

Więź na lata

Dopiero więź budowana na długi dystans odsłania nas wobec siebie naprawdę – z całym poranieniem, ułomnością, obciążeniami. Z tym, z czym sobie nie radzimy. W relacji bliskości i zależności dochodzą do głosu najgłębiej zapisane w nas wzorce relacji, zranienia, traumy, deficyty. Dlatego wobec bliskich zachowujemy się inaczej niż wobec znajomych. I mamy wielkie oczekiwania – na miarę doświadczonych braków: troski, uwagi, dostępności. Wszystko to dokonuje się w rytmie dużych, wpisanych w życie i codzienność wyzwań: narodzin dzieci, chorób, być może trudnych relacji z teściami, problemów w pracy, kłopotów finansowych.

Mówi się, że to sprawdzian dla miłości. Ja chyba jednak nie chciałabym tego tak nazywać. To dopiero jest szansa, by uwolnić miłość od idealizacji i by mogła ona zdobywać w nas kolejne kawałki serca. Bardzo potrzebne jest otrzeźwienie z zakochania, które pozwala zobaczyć, że drugi człowiek nie musi, a często po prostu nie umie spełnić moich marzeń i oczekiwań. Potrzebne jest stanięcie na gruncie, na którym jako odrębne osoby pytamy siebie nawzajem: czy możesz mnie przyjąć? Czy możesz przyjąć mnie takiego połamanego, taką połamaną? Czy znajdziesz w sobie wolę, by się mnie uczyć, gdy ja będę uczyć się ciebie? Czy dasz mi czas, którego potrzebuję na zrozumienie samej/samego siebie i dojście do ładu z własną historią?

 

Dojrzała bliskość

Dojrzała bliskość potrzebuje odległości – popatrzenia na drugiego z perspektywy bardziej obiektywnej niż własne wyobrażenia i projekcje. Ta bliskość staje się możliwa dzięki spojrzeniu pełnemu szacunku. Dzięki empatycznemu przyjęciu historii drugiego człowieka, po kawałku odsłanianej, bo przecież te kruche i trudne jej części potrzebują wielkiego zaufania. Nadziei, że nie zostanie się ocenionym czy porzuconym z etykietą „wybrakowany”.

Miłość, która staje się głęboką więzią na życie, porzuca codziennie okopy własnych wyroków nad drugim i szuka zrozumienia tego, kim jest, czego potrzebuje, czego nie potrafi i jakie bogactwo wnosi do mojego życia. Dopiero taka miłość usuwa lęk przed bliskością i byciem od kogoś zależnym. I pozwala próbować pokonywać odległość do siebie nawzajem ciągle na nowo.



Czytaj także:
Wesprzyj Aleteię


CHEMIA W ZWIĄZKU
Czytaj także:
Chemia w związku. Faktycznie musi być?


BLIŹNIACZKI LASKOWSKIE
Czytaj także:
Bliźniaczki Laskowskie. Piękne i zakochane w Jezusie blogerki modowe [wywiad]

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.