Gazeta, którą trzymam w rękach mówi mi, jak przyciągać męskie spojrzenia, a nie jak budować relacje. Podpowiada mi jak chodzić, żeby kołysały mi się biodra, a nie jaką wybrać drogę rozwoju. Doradza jak napisać pikantnego esemesa, a nie jak logicznie formułować argumenty.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Jestem w kiosku prasowym. Przeglądam pisma kobiece i okładkowe tytuły. Spośród kilku bardzo sensowych pozycji czytelniczych przebija się parę błyszczących okładek, które mają kusić mnie dostępem do tajemnej wiedzy: „poznaj sekret uwodzenia”, „30 trików na sexy karnawał”, „w czym naprawdę będziesz wyglądać sexy”, „co na nich działa”, „tajemnica pożądania – zdradzamy jak go uwieść w sekundę”, „wiemy, co go w tobie kręci – jakich kobiet szukają mężczyźni”. Tyle jeszcze nie wiem o świecie. Całe szczęście jest ktoś, kto chce mi o nim opowiedzieć.
Sekret uwodzenia
Chowam się za regałem i otwieram przypadkową stronę gazety, która ma 130-tysięczny nakład. Trafiam na artykuł o kobietach na siłowni. Czy znajdę tu informację o prawidłowym wykonywaniu ćwiczeń, nawodnieniu, doborze trenera? Bynajmniej. Pod tekstem „Sexy na siłowni” spogląda na mnie kobieta z rozchylonymi ustami, wilgotną skórą i pełnym makijażem. Wygląda, jakby w kontakcie z atlasem do ćwiczeń przeżywała seksualną rozkosz.
W podtytule czytam „dbaj o formę i przyciągaj spojrzenia wszystkich dopakowanych przystojniaków”, a zaraz pod nim dowiaduje się, jakie muszę podjąć kroki, jeśli chcę być obiektem fantazji seksualnych ćwiczących na siłowni mężczyzn. Pierwszy krok to „ponętna woń”, drugi to „naga imitacja”, trzeci to „mocny finish”. Trudno nie mieć pornograficznych skojarzeń, a jeszcze trudniej domyślić się, że chodzi o kosmetyczne triki.
Dostarczycielka przyjemności
Jaki z tego kobiecego czasopisma rysuje mi się obraz kobiecości? Z grubsza można powiedzieć, że moją misją jako kobiety powinno być sprawianie mężczyźnie przyjemności: żeby patrzyło mu się na mnie przyjemnie i żeby doznawał przyjemności z pobudzenia seksualnego, które w nim powoduję swoimi ponętnymi gestami i eksponowaniem lordozy. Mam być obiektem seksualnym, pobudzaczem, fantazji uruchamiaczem. Nieważne, czy wiem, kim była Skłodowska-Curie, ważne, że wiem, w czym naprawdę będę wyglądać sexy. To nieistotne, czy znam tajniki prawidłowego wykonywania ćwiczeń, ważne, że znam sekrety uwodzenia. Mogę nie wiedzieć, ile sekund zabrało przebiegnięcie Usainowi Boltowi 100 metrów, żeby pobił rekord świata, ważne, żebym wiedziała, jak uwieść w sekundę.
Moje wysiłki zmierzać mają do zintensyfikowania wrażeń zmysłowych mężczyzny- nie inaczej. Chodzi o to, żeby być dla niego. Jestem dzięki temu, który się na mnie patrzy i który mnie pożąda. Moje jestestwo jako kobiety nie może się zrealizować, jeśli nie będę w centrum męskiej uwagi.
Obraża mnie to
Obraża mnie to, co czytam. I obraża mężczyzn. Mnie, bo dowiaduję się, że powołana jestem do wzbudzania erekcji; mężczyzn, bo pokazuje ich jako tych, którzy stoją u podstawy piramidy Maslowa i ani myślą o wspinaniu się na jej szczyt. Wystarczy im tylko fizjologiczne zaspokojenie i czego chcieć więcej od życia. Albo od relacji z kobietą.
Gazeta, którą trzymam w rękach mówi mi, jak przyciągać męskie spojrzenia, a nie jak budować relacje. Podpowiada mi jak chodzić, żeby kołysały mi się biodra, a nie jaką wybrać drogę rozwoju. Doradza jak napisać pikantnego esemesa, a nie jak logicznie formułować argumenty. Mam być interesująca seksualnie, a nie intelektualnie, a jeśli mam być „naj”, to najlepiej najseksowniejsza. Inteligencja i charakter to przecież drugorzędne cechy płciowe.
Gdyby nie fakt, że nie popieram stosowania metod siłowych, w każdej poczekalni, w której czeka na mnie stos gazet zachęcających mnie do bycia bardziej podniecającą zapychałabym kosze na śmieci makulaturą. Wierzę, że przyjdzie taki moment, kiedy nie tylko kobiety będą czuły się zniesmaczone poziomem porad, jakie im się serwuje, ale również mężczyźni poczują się obrażeni tym, że sprowadza się ich do kategorii ludzi o małych potrzebach: intelektualnych, relacyjnych i każdych innych niż fizjologiczne.
Żeby podsumować to, czego się od kobiet oczekuje i to, czego uczy się mężczyzn, aby od kobiet oczekiwali opiszę mema, który niedawno widziałam. Maria Skłodowska-Curie opowiada o tym, jak udało jej się odkryć polon i rad. Mężczyzna stojący obok niej pyta: „ok, ale czy potrafisz twerkować?”. Trochę to smutne. Bardzo. Jednak bardzo.
Czytaj także:
Nasza siła jest we wrażliwości. Kobiecość oczami naszych Czytelniczek
Czytaj także:
Poznaj 3 zasady, które pomogą ci rozwinąć w sobie kobiecość
Czytaj także:
Kobiecość, czyli klucz do piękniejszego świata. Również męskiego