Dzieci i ich przyszywani dziadkowie i babcie razem lepią z plasteliny, grają w warcaby i rozmawiają – i wszyscy bardzo na tym korzystają. Czy pomysł na łączenie ośrodków dla dzieci i osób starszych przyjmie się szerzej?
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Jeśli macie profil na Facebooku, to nie ma szans, żebyście nie widzieli tego zdjęcia: brodaty starszy mężczyzna niesie przez pszeniczne łany śliczną, bosą dziewczynkę. Oraz informacji pod tym zdjęciem, że w Kanadzie działają domy dziecka połączone z domami starców. Wprawdzie w komentarzach pod tą wiadomością pojawiły się liczne dementi, że w Kanadzie nie ma domów dziecka, bo wszystkie dzieci potrzebujące opieki trafiają do rodzin zastępczych; i że w tym kraju domy starców również są czymś rzadkim, bo tam często „rozwiązuje się problem” starszych, niedołężnych osób z pomocą bardzo liberalnych przepisów dotyczących eutanazji.
Natomiast pomysł na to, żeby dać dzieciom i seniorom okazję do spotkania się wywołał zachwyt. Warto wiedzieć, że faktycznie takie miejsca istnieją – najczęściej jako domy dziennego pobytu. Nie tylko w Kanadzie, ale także w Stanach Zjednoczonych, Niemczech i Polsce.
Agatka i jej dziadek
We Wrocławiu od 15 lat Stowarzyszenie pod wezwaniem Matki Bożej Nieustającej Pomocy „Przyjaciele Seniorów” prowadzi dom, w którym na parterze mieści się przedszkole i żłobek, a na piętrze ośrodek dziennego pobytu dla osób starszych z chorobami otępiennymi, m.in. Alzheimerem. Maluchy i seniorzy spędzają razem czas, rozmawiają, śpiewają, bawią się, lepią z plasteliny.
Chodzi tu na przykład Agatka i jej dziadek, który – jak tłumaczy wnuczka – „ma chory mózg”. I Agatka, i inne dzieci przyjmują jego chorobę jako coś naturalnego. „Kiedy jeden z panów zabrał się do kolorowania trawy czerwoną kredką, chłopiec, który z nim siedział przy stoliku, zwrócił mu uwagę, że trawę maluje się na zielono. Nie śmiał się, nie dziwił. A starszy pan posłusznie wziął zieloną kredkę” – opowiada kierowniczka ośrodka siostra Teresa Romotowska.
Czytaj także:
Ma 77 lat. Jeździ po Bajkale na łyżwach, które zrobił dla niej tata
Empatia i szacunek
Jak mówi siostra Romotowska, obie strony bardzo korzystają na tych spotkaniach. Starsi państwo są bardziej radośni, spokojni, mają lepszą kondycję fizyczną i intelektualną. A dzieci uczą się empatii, szacunku i opiekuńczości. Przez wszystkie lata działania ośrodka nie było jak na razie ani jednej sytuacji, kiedy dziecko nieodpowiednio zachowało się wobec dorosłego – albo odwrotnie.
Oczywiście wspólne funkcjonowanie seniorów i maluchów wymaga pewnego przygotowania. Najpierw pracownicy rozmawiają z rodzinami podopiecznych i tłumaczą dzieciom, jak funkcjonują osoby starsze, zwłaszcza z takimi schorzeniami. Trzeba też dać wszystkim trochę czasu na oswojenie się.
Dom Międzypokoleniowy w Łodzi
Inne podobne miejsce to Dom Międzypokoleniowy przy ulicy Bednarskiej w Łodzi. Mieści się tam dom dziecka (teraz mieszkają w nim młodzi ludzie od 9. do 18. roku życia) i dom dziennego pobytu dla seniorów. „Nasze dzieci przebywają głównie w środowisku rówieśniczym, wiele z nich ma bardzo trudne doświadczenia rodzinne, więc większość z nich nie miała wcześniej do czynienia z osobami starszymi” – opowiada dyrektor Ewa Świętosławska.
Przy Bednarskiej organizowane są wspólne wydarzenia, takie jak warsztaty (ostatnio były „Kuchnie świata”), grill, zabawa karnawałowa. Ale przede wszystkim jest wiele okazji do tego, żeby na co dzień przebywać razem. „Najbardziej się cieszę, kiedy widzę, że dzieci przychodzą do seniorów, żeby z nimi porozmawiać” – mówi dyrektorka.
Czytaj także:
Wyobrażasz sobie tydzień bez rozmów? Bez Facebooka? Jak zrozumieć samotność seniorów
Energia
Młodzież wnosi w życie starszych państwa energię, żywiołowość, śmiech, wciąż nowe pomysły. Wiele badań potwierdza, że kontakt z młodszymi pokoleniami wydłuża życie. Z kolei starsi państwo mają do ofiarowania spokój, mądrość, doświadczenie. „Nasi seniorzy nie muszą wychowywać – bo od tego są wychowawcy – więc pod pewnymi względami jest im łatwiej” – opowiada Ewa Świętosławska. Dzieciaki czują się przy nich swobodnie i bezpiecznie. Poza tym, np. jeśli podczas warsztatów starsza osoba zadaje jakieś pytanie, to dzieci się przekonują, że każdy ma prawo czegoś nie wiedzieć i że nie należy się tego wstydzić.
„Otwartość, tolerancja, szacunek – to są trzy rzeczy, które staramy się im wpoić. Obu stronom” – mówi pani dyrektor. Nikt nikogo nie zmusza do wspólnych zajęć. „Przychodzi do nas pan, który nie chce uczestniczyć w zajęciach. I dobrze! Ale widzę, że on też bardzo dużo korzysta z tego, że obok są dzieci”.
Czytaj także:
Na emeryturze od wnuków – dziadkowie XXI wieku